***************************************
Z góry olbrzymie przeprosiny, że znowu *
tak późno. W dodatku z góry też *
przepraszam że rozdział taki krótki. *
Po za tym też sorka że tak zupełnie *
rozdział jest bez ładu i składu. Uprzedzam *
też że moim zdaniem mogłam go dużo *
lepiej i ciekawiej napisać. Cierpię na *
brak weny. *
***************************************
Emocje nosiły Dylan prawie jak na skrzydłach. Niestety były to tylko negatywne, a nawet bardzo negatywne emocje. W jej głowie wirowało w kółko jedno pytanie: '' Co z nią będzie jeżeli ktoś odważył się to przeczytać?'' Musiała by go teraz zabić.
Niesiona jak na skrzydłach zbiegła na dół. Przeszukała już prawie wszystkie pokoje. Nikogo nie znalazła. Została jej tylko do sprawdzenia kuchnia. Tam też pustka. Łzy naleciały jej do oczu.
- No i kurwa pięknie. - Wykrzyknęła.
- Co drzesz tą okropną japę?- Jednak ktoś jest w domu?
- Ojciec, gdzie ty jesteś?
- No, ja pierdole, gdzie? No kurwa w kuchni siedzę.
--------------------------------------------------Dylan-----------------------------------------------------------------
No, kurwa mać, jak? Przecież sprawdzałam w kuchni. I to przed chwilą. No trudno. Może się przemieszczał tak, że go nie znalazłam. No ale że go nie słyszałam? No nie ważne.
- Ojciec. - Krzyknęła wchodząc do pomieszczenia. - Co się stało w moim pokoju i gdzie jest mój zeszyt?!
- Usokój się. Spakowałem Cie bo wiedziałem że sama tego za szybko nie zrobisz. A i Twój zeszyt jest w kartonach.
- Nie ma go w kartonach. Przeszukałam je. I NIE MA!
- No do źle przesukałaś. - Z chwili na chwilę zniekształcał słowa coraz bardziej.
- Znowu wziąłeś się za alkohol? I to kurwa za mój!
- Już się tak nie awanturuj. I tak byś go nie wipiła, przynajmniej nie ze swojej inycatywy.
- Ale bym wypiła. A ty go kurwa nie miałeś prawa dotykać. Jebany alkoholiku. Wiedziałam od początku że ten Twój odwyk był skazany na porażkę! Weź ty się lepiej Kurwa opamiętaj.
- Opamiętaj? Ty się lepiej opamiętaj. Rozmawiasz ze swoim ojcem, a nie jakimś kolejnym kolegą do towarzystwa. - Każde zdanie mojego ojca wypowiedziane było z pewnego rodzaju spokojem, kiedy ja każde swoje mówiłam z wielkim wysiłkiem, równocześnie próbując się nie rozbeczeć.
- Nie puszczam się z nikim. Nie wiem jak matka mogła się w Tobie zakochać. Jebanym alkocholiku, bez perspektyw na szczęśliwe życie. Co z tego że masz kasę, jeżeli nie umiałeś z nią rozmawiać bez znęcania się nad nią,
- Weź, ty się lepiej gówniaro uspokój.
- Bo co? I tak z dniem w którym skończę 18 lat, więcej mnie nie zobaczysz.
- Chcesz żebym zrobił to samo co zeszłym razem? - Uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Spierdalaj, - Wykrzyknęłam, obracając się na pięcie. Jednak nie zdążyłam uciec. Chwycił mnie za rękę i przyciągnął do ściany. -Puść mnie, zboczeńcu jebany. Własną córkę chcesz zgwałcić?!?!?
- Już raz to zrobiłem, nie pamiętasz?
- Puść mnieee!- Krzyczałam, licząc że ktoś mnie usłyszy. Że może David będzie chciał sprawdzić co się dzieje. Że może któryś sąsiad będzie chciał pożyczyć szklankę cukru i usłyszy. Jednak nie, sekundy, minuty się dłużyły, a nikt nie przychodził.
- Co najpierw? Może chcesz mi go troszeczkę oblizać? Czy może wyjątkowo zaczniemy od Ciebie?
- Spierdalaj!! Puść mnie!!-Krzyczałam, kiedy on siłował się z guzikami mojej koszuli.
- Zamknij japę, niedojebana gówniaro!
- Kurwa. Jebany skurwielu. - Słyszałam czyiś głos. Byłam pewna że znam ten głos, nawet bardzo dobrze, ale nie mogłam go sobie z nikim znajomym skojarzyć. W tamtej chwili liczyło się tylko to, że jednak ktoś postanowił się narazić na gniew mojego ojca, aby mi pomóc. Liczyło się to że po raz kolejny nie zostanę w brutalny sposób zgwałcona.
- Puść ja kurwa mać.
Podszedł bliżej i przyjebał prawego sierpowego na ryj ojca. Poleciał na ziemię. Leżał tak nie przytomny lub chociaż chciał udawać nie przytomnego. Moim wybawcą okazał się być David. odbiegł do mnie i mocno przytulił.
- Dzięki, dzięki że przyszedłeś.
- Ej, spoko. Sam jestem z siebie dumny że postanowiłem tutaj przyjść. Gdyby nie to, to nie wiem co on by Ci teraz zrobił.
- Ja wiem.
- Masz, ubierz to. - Podał mi swoją bluzę. - A ja pójdę Ci poszukać czegoś do ubrania. Idź może do kuchni. Usiądź, napij się czegoś. I poczekaj.
- Dobra, tylko weź się pośpiesz. - Pokiwał tylko głową. Po chwili przyszedł z powrotem. Wydawał się jej bardzo zaskoczony tym co tam zastał. - I co wyjedziesz z nim?
- A mam jakiś inny wybór? Muszę wyjechać. Na szczęście nie wyjeżdżam z Polski. Jak coś będzie się działo to przecież mogę wrócić.
- Młoda, pamiętaj. Jak coś to masz choćby z buta do mnie zapierdalać. Albo chociaż zadzwonić.
- Wiem, możemy stąd iść?
- Noo, dobra. Ale gdzie?
- Nie wiem. Gdzie kol wiek. Park? Sklep? Lodowisko? Stolarnia Kevina?
- Wiem. Może pójdziemy do stolarni. Do Kevina. Ogarniemy jakieś alko i zaliczymy zgona. Ty o wszystkim zapomnisz. Przynajmniej na jakiś czas. A ja się najebię i zapomnę na chwilę że wyjeżdżasz. W sumie oby dwoje najebiemy się po prostu w trzy dupy i jeszcze troszeczkę.
- Nie wiem. Nie jest pewno, czy to dobry pomysł.
- A jaki może być, skoro nie dobry. Od kiedy masz wątpliwości że upić się to zły pomysł. Zawsze lubiłaś pić, szczególnie w doborowym towarzystwie i za free. Tym razem ja stawiam. Moja cholerna kolej tym razem jest.
- Przekonałeś mnie tym że stawiasz, ale na pewno ty?
- Tak ja. Kevin za pewne ma jakieś procenty przygotowane, więc on raczej się nie wykosztuje, a ty płaciłaś zeszłym razem, więc teraz na 100 procent ja.
- No skoro tak mówisz. - Uśmiechnęłam się pod nosem. - No to idziemy?
- No chodź. - I wyszliśmy. Gdzieś w połowie drogi Davis znowu zaczął rozmawiać. -.-
- Ejo, ale o co chodziło Ci z tym na pewno?
- A nic. Po prostu teraz moja kolej bo w zeszłym tygodniu ty płaciłeś. Stwierdziłeś że za pierwszą wypłatę trzeba Daniels'a. I najebaliśmy się pod spożywczakiem z butelkami Jack'a w rękach. - Brakowało tylko cygara w japie i cylindra na głowie. Wyglądalibyśmy jak szlachta pod spożywczakiem, przytulając się do siebie, usiłując zamaskować to jaki ten trunek jest nie dobry. - Ale skoro się zgłosiłeś, stwierdziłam że nie będę Ci marzeń psuć.
- Aha, no to dzięki. Kolejne kilka dyszek jestem w plecy. Serio dzięki bardzo.
- No, nie ma za co. - Wysłałam wredny uśmieszek.
- Widzę ze zaczyna Ci humor wracać. To zajebiście, Może Kevin ma maryśkę. Jeśli już będziesz mieć w miarę dobry humor, to może nawet dam Ci na raz. Może wtedy na następny dzień nie zaliczysz potwornego BackTrip'a. ( Back- powrót, Trip-wycieczka. BackTrip- chodzi mniej więcej o to że jeśli przesadzi się z np Marihuaną to na następny dzień będzie miał coś na kształt kaca-mordercy tylko 10 razy gorszego. ) A jeżeli zaliczysz to trudno.
- Ja dzisiaj raczej za dużo nie wypiję. Z maryśki raczej też nie skorzystam.
niedziela, 27 września 2015
niedziela, 20 września 2015
Rozdział 1
Była godzina 15 kiedy siedemnastoletnia Dylan wychodziła ze szkoły. 29 czerwca. Jeden z najlepszych i najgorszych dni w życiu młodej dziewczyny. Chciała już wracać do domu kiedy zagadną ją jej najlepszy przyjaciel. David również siedemnastoletni, wysoki chłopak o rudych włosach i ładnych, jasno zielonych oczach. Był ubrany w czarny, za duży garnitur, pewnie pożyczony od starszego brata- prawnika. Na głowie miał przewiązaną czerwoną bandamkę, a w ręce niecałą paczkę papierosów, niebieskich Winstonów.
- Koniec szkoły. A ty chcesz tak po prostu iść. Nawet się nie pożegnasz. - Udawał oburzonego, ale nie wyszło mu to zbyt powalająco.
- No dobra, cześć. A żebyś nie narzekał to gratuluje tych pięknych dwójek. A teraz dam Ci wybór. Albo użyczysz mi z dwie fajki, albo ja sobie idę.
- A co ja będę miał jeżeli dam Ci tą jebaną fajkę?
- Rozważę, czy nie zostać tu z Tobą jeszcze na chwilę.
- To ja uczynię ten Twój jebany proponowany wybór jeszcze bardziej atrakcyjnym. Dostaniesz fajkę.
- Yuppie. - Pisnęła z udawanym szczęściem dziewczyna.
- Ale.
- Ale co? A zapowiadało się tak pięknie. - Dy wcięła się w słowo chłopakowi.
- Magiczne słowo. - Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem w oczach.
- Czary-Mary. Hokus- Pokus. Już. Zadowolony? Dostałeś nawet 4 magiczne. - Chłopak się lekko uśmiechnął.
- No, nie bardzo. Ale no dobra. - Dziewczyna wyciągnęła rękę przed siebie w nadziei że już tym razem dostanie tego upragnionego papierosa. - O chcesz piątkę? Masz. - Przybił ''piątkę'' z Dy. Spojrzała na niego z jeszcze większym politowaniem w oczach niż wcześniej, chociaż nie wierzyła że to możliwe. - Czyli nie. No trudno za późno. - Wzruszył ramionami. - Wracając do tematu. Tym magicznym słowem jest słowo PROSZĘ. Może byś proszę powiedziała?
- Nie ma po co. A zresztą nie ważne. Nie będę się Ciebie prosić. Ogarnę później od kogoś. A teraz pa. - Odwróciła się. Już chciała zacząć iść. Odliczała w myślach TRZY. DWA. JEDEN iii....
- Ej no. Czekaj. Masz tą fajkę. Nawet dwie. - Dziewczyna doskonale wiedziała że David i bez jej płaszczenia się przed nim da jej to co chce. A nawet dwie. W końcu dostanie dwie fajki, a nie tylko jedną.
- Dzięki. - Powiedziała jednego papierosa wsadzając do kieszeni. Na później. Drugą odpaliła i zaczęła się zaciągać. David wiedział że z jego przyjaciółką jest coś nie tak jak powinno. Nie wygląda jak by poprzedniej nocy zbytnio zabalowała, tak więc kac to być nie może. Po chwili zorientował się że nie chodzi o jej stan fizyczny. Nic jej nie boli. Ona po prostu myśli intensywnie o czymś. O czymś co ją strasznie męczy.
- Nie myśl już tyle, bo Ci się jeszcze mózg przegrzeje. - Może i ma zły humor, ale już nie mogła sobie odpuścić dogryzienia mu kiedy to tylko jest możliwe. Zresztą on by jej odpowiedział gdyby nie to w jakim stanie psychicznym się znajdowała. - Muszę już iść. Zdzwonimy się. Pa.
- Ej, czekaj. 17?
- 17. - Odpowiedziała smętnie. - Część!
- Pa!. - Odpowiedział i obydwoje poszli w swoje strony. Rose poszła do domu, a David do sklepu.
Szkoła nastolatków znajdowała się niecałe 10 minut od domu Dylan. Dzisiaj nie śpieszyło jej się do domu tak jak zwykle. Szła niemalże tiptopami, a w dodatku zaczepia każdą osobę po drodze pytając o zapalniczkę. Jej zapalniczka straciła życie pod podeszwą jej bucika. Czarnego glana z niebieskimi sznurówkami sięgającego do połowy łydki. Wypadła z kieszeni spodenek prosto na drogę którą dziewczyna akurat szła.
W końcu, po upływie jakiś 10 minut, jakiś miły pan zlitował się nad nią i podał jej zapalniczkę.
- Dzięki. - Powiedziała oddając niewielki przedmiot.
- Nie ma za co Rose. - W głowie nastolatki przemknęło tysiące myśli. Wszystkie dotyczyły jednego pytania. Skąd tan facet zna jej nazwisko? Wtedy postanowiła mu się lepiej przyjrzeć. Był to niespełna 30- letni mężczyzna. Znała go. Był to jej nauczyciel angielskiego. Pan Temple. W czasach swojej młodości był zagorzałym punk'owcem, jednak z wiekiem złagodniał. Nadal pozostaje przy zasadach anarchii. Jest również agnostykiem, uważającym że religia w szkołach to jakiś poroniony pomysł. Jest to w szkołach tylko żeby jacyś księża mogli więcej zarobić i kupić sobie najnowszego iPhona 6.
- Przeraszam Pana. Nie powinnam pana pytać. Niech Pan nie mówi mojemu ojcu. - Temple z usposobienia był zajebistym człowiekiem, jednak bardzo nie lubił kiedy jego wychowankowie palili lub pili. Chociaż i tak wolał żeby pili i palili niż ćpali. Niestety wiadome mu było że Dylan lubi zapalić, lubi się napić i że zdarzało jej się czasami zapalić marihuanę, która jego zdaniem jest narkotykiem.
- Młoda, uspokój się. Przecież już nie jestem Twoim wychowawcą. Możesz już legalnie ze mną palić, ale nie mów Davidowi. Zacznie znowu nalegać żeby wypuszczać go na papierosy w czasie lekcji.
- Dobrze, - Zaśmiała się. - Nie powiem mu nic, Przepraszam Pana ale muszę iść do widzenia.
- Do wiedzenia. Odwiedź mnie kiedyś.
- Odwiedzę.
- A i uśmiechnij się, to nie koniec świata jeszcze.
- Zależy dla kogo. - Odkrzyknęła, nie wysilając się żeby chociaż się odwrócić.
Dziewczyna bardzo lubiła Pana Tample. Był o jedyny nauczyciel, który traktował ją na równi. Nie skreślał jej od razu tylko dlatego że inaczej się ubiera, że inaczej wygląda, albo dlatego że ma inne poglądy na niektóre sprawy.
Po upływie kolejnych 30 minut była już w domu. Był to nie wielki budynek. Na zewnątrz pomalowany szarą farbą. Kiedyś ta farba była biała. Jednak malujący ten dom przeoczył mały szczegół. Domów na ogół nie maluje się na biało, bo pod wpływem czasu zaczynać wyglądać po prostu źle. Weszła do środka przez drewniane drzwi.
- Złego dni ciąg dalszy. - Wymamrotała sama do siebie.
Jedyne co zastała w środku to puste ściany. Wszystkie przedmioty były pochowane w kartonowe pudła.
Zaskoczona pobiegła do swojego pokoju. Miała nadzieje że chociaż tamto pomieszczenie zostawili w spokoju. Weszła do środka. Jednak nie. Jednak nawet jej własnej prywatnej przestrzeni nie umieli zostawić w jebanym spokoju. Wszystkie jej rzeczy były również pochowane do pudełek i równo poukładane na łóżku, które nie było okryte nawet narzutą. Szybko podbiegła do swojej ulubionej pułki. Otworzyła. Pusto. Cały jej zapas alkoholu i fajek zniknął. Zostało tylko jedno opakowanie zapałek. Nie wiedząc czemu, kierując się impulsem sięgnęła po nie. Potrząsnęła nim. Nic, Żadnego dźwięku. Ścisnęła je w dłoni.
- Nawet jebane zapałki zajebali. - Pomyślała.
Nastolatka miała ochotę płakać. Martwiła się nie tylko o fajki, co o alkohol. W tamtej chwili zauważyła jeszcze jedną sprawę, która wstrząsnęła ją do końca. Jej pamiętnik. A raczej jego brak. Tym zdecydowanie przejęła się jeszcze bardziej niż zniknięciem procentów. W tym zeszycie opisywała wszystko. Każdą udaną i nieudaną randkę. Każdą miłość. Nawet chwilowe nie fortunne zauroczenie Davidem, które na szczęście szybko minęło. Każdy jej odpał związany z, co jakiś czas, powracającą depresją. Każda próba samobójcza, choć były tylko, albo aż, dwie.
Emocje nosiły Dylan prawie jak na skrzydłach. Niestety były to tylko negatywne, a nawet bardzo negatywne emocje. W jej głowie wirowało w kółko jedno pytanie: '' Co z nią będzie jeżeli ktoś odważył się to przeczytać?'' Musiała by go teraz zabić.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam Was, Wie późno ale jest w niedziele, tak jak obiecałam. Jeśli ktoś to czyta to niech chociaż jedną małą kropkę w kom. zostawi. Nawet z anonima.
//ZmarłaBuntowniczka
- Koniec szkoły. A ty chcesz tak po prostu iść. Nawet się nie pożegnasz. - Udawał oburzonego, ale nie wyszło mu to zbyt powalająco.
- No dobra, cześć. A żebyś nie narzekał to gratuluje tych pięknych dwójek. A teraz dam Ci wybór. Albo użyczysz mi z dwie fajki, albo ja sobie idę.
- A co ja będę miał jeżeli dam Ci tą jebaną fajkę?
- Rozważę, czy nie zostać tu z Tobą jeszcze na chwilę.
- To ja uczynię ten Twój jebany proponowany wybór jeszcze bardziej atrakcyjnym. Dostaniesz fajkę.
- Yuppie. - Pisnęła z udawanym szczęściem dziewczyna.
- Ale.
- Ale co? A zapowiadało się tak pięknie. - Dy wcięła się w słowo chłopakowi.
- Magiczne słowo. - Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem w oczach.
- Czary-Mary. Hokus- Pokus. Już. Zadowolony? Dostałeś nawet 4 magiczne. - Chłopak się lekko uśmiechnął.
- No, nie bardzo. Ale no dobra. - Dziewczyna wyciągnęła rękę przed siebie w nadziei że już tym razem dostanie tego upragnionego papierosa. - O chcesz piątkę? Masz. - Przybił ''piątkę'' z Dy. Spojrzała na niego z jeszcze większym politowaniem w oczach niż wcześniej, chociaż nie wierzyła że to możliwe. - Czyli nie. No trudno za późno. - Wzruszył ramionami. - Wracając do tematu. Tym magicznym słowem jest słowo PROSZĘ. Może byś proszę powiedziała?
- Nie ma po co. A zresztą nie ważne. Nie będę się Ciebie prosić. Ogarnę później od kogoś. A teraz pa. - Odwróciła się. Już chciała zacząć iść. Odliczała w myślach TRZY. DWA. JEDEN iii....
- Ej no. Czekaj. Masz tą fajkę. Nawet dwie. - Dziewczyna doskonale wiedziała że David i bez jej płaszczenia się przed nim da jej to co chce. A nawet dwie. W końcu dostanie dwie fajki, a nie tylko jedną.
- Dzięki. - Powiedziała jednego papierosa wsadzając do kieszeni. Na później. Drugą odpaliła i zaczęła się zaciągać. David wiedział że z jego przyjaciółką jest coś nie tak jak powinno. Nie wygląda jak by poprzedniej nocy zbytnio zabalowała, tak więc kac to być nie może. Po chwili zorientował się że nie chodzi o jej stan fizyczny. Nic jej nie boli. Ona po prostu myśli intensywnie o czymś. O czymś co ją strasznie męczy.
- Nie myśl już tyle, bo Ci się jeszcze mózg przegrzeje. - Może i ma zły humor, ale już nie mogła sobie odpuścić dogryzienia mu kiedy to tylko jest możliwe. Zresztą on by jej odpowiedział gdyby nie to w jakim stanie psychicznym się znajdowała. - Muszę już iść. Zdzwonimy się. Pa.
- Ej, czekaj. 17?
- 17. - Odpowiedziała smętnie. - Część!
- Pa!. - Odpowiedział i obydwoje poszli w swoje strony. Rose poszła do domu, a David do sklepu.
Szkoła nastolatków znajdowała się niecałe 10 minut od domu Dylan. Dzisiaj nie śpieszyło jej się do domu tak jak zwykle. Szła niemalże tiptopami, a w dodatku zaczepia każdą osobę po drodze pytając o zapalniczkę. Jej zapalniczka straciła życie pod podeszwą jej bucika. Czarnego glana z niebieskimi sznurówkami sięgającego do połowy łydki. Wypadła z kieszeni spodenek prosto na drogę którą dziewczyna akurat szła.
W końcu, po upływie jakiś 10 minut, jakiś miły pan zlitował się nad nią i podał jej zapalniczkę.
- Dzięki. - Powiedziała oddając niewielki przedmiot.
- Nie ma za co Rose. - W głowie nastolatki przemknęło tysiące myśli. Wszystkie dotyczyły jednego pytania. Skąd tan facet zna jej nazwisko? Wtedy postanowiła mu się lepiej przyjrzeć. Był to niespełna 30- letni mężczyzna. Znała go. Był to jej nauczyciel angielskiego. Pan Temple. W czasach swojej młodości był zagorzałym punk'owcem, jednak z wiekiem złagodniał. Nadal pozostaje przy zasadach anarchii. Jest również agnostykiem, uważającym że religia w szkołach to jakiś poroniony pomysł. Jest to w szkołach tylko żeby jacyś księża mogli więcej zarobić i kupić sobie najnowszego iPhona 6.
- Przeraszam Pana. Nie powinnam pana pytać. Niech Pan nie mówi mojemu ojcu. - Temple z usposobienia był zajebistym człowiekiem, jednak bardzo nie lubił kiedy jego wychowankowie palili lub pili. Chociaż i tak wolał żeby pili i palili niż ćpali. Niestety wiadome mu było że Dylan lubi zapalić, lubi się napić i że zdarzało jej się czasami zapalić marihuanę, która jego zdaniem jest narkotykiem.
- Młoda, uspokój się. Przecież już nie jestem Twoim wychowawcą. Możesz już legalnie ze mną palić, ale nie mów Davidowi. Zacznie znowu nalegać żeby wypuszczać go na papierosy w czasie lekcji.
- Dobrze, - Zaśmiała się. - Nie powiem mu nic, Przepraszam Pana ale muszę iść do widzenia.
- Do wiedzenia. Odwiedź mnie kiedyś.
- Odwiedzę.
- A i uśmiechnij się, to nie koniec świata jeszcze.
- Zależy dla kogo. - Odkrzyknęła, nie wysilając się żeby chociaż się odwrócić.
Dziewczyna bardzo lubiła Pana Tample. Był o jedyny nauczyciel, który traktował ją na równi. Nie skreślał jej od razu tylko dlatego że inaczej się ubiera, że inaczej wygląda, albo dlatego że ma inne poglądy na niektóre sprawy.
Po upływie kolejnych 30 minut była już w domu. Był to nie wielki budynek. Na zewnątrz pomalowany szarą farbą. Kiedyś ta farba była biała. Jednak malujący ten dom przeoczył mały szczegół. Domów na ogół nie maluje się na biało, bo pod wpływem czasu zaczynać wyglądać po prostu źle. Weszła do środka przez drewniane drzwi.
- Złego dni ciąg dalszy. - Wymamrotała sama do siebie.
Jedyne co zastała w środku to puste ściany. Wszystkie przedmioty były pochowane w kartonowe pudła.
Zaskoczona pobiegła do swojego pokoju. Miała nadzieje że chociaż tamto pomieszczenie zostawili w spokoju. Weszła do środka. Jednak nie. Jednak nawet jej własnej prywatnej przestrzeni nie umieli zostawić w jebanym spokoju. Wszystkie jej rzeczy były również pochowane do pudełek i równo poukładane na łóżku, które nie było okryte nawet narzutą. Szybko podbiegła do swojej ulubionej pułki. Otworzyła. Pusto. Cały jej zapas alkoholu i fajek zniknął. Zostało tylko jedno opakowanie zapałek. Nie wiedząc czemu, kierując się impulsem sięgnęła po nie. Potrząsnęła nim. Nic, Żadnego dźwięku. Ścisnęła je w dłoni.
- Nawet jebane zapałki zajebali. - Pomyślała.
Nastolatka miała ochotę płakać. Martwiła się nie tylko o fajki, co o alkohol. W tamtej chwili zauważyła jeszcze jedną sprawę, która wstrząsnęła ją do końca. Jej pamiętnik. A raczej jego brak. Tym zdecydowanie przejęła się jeszcze bardziej niż zniknięciem procentów. W tym zeszycie opisywała wszystko. Każdą udaną i nieudaną randkę. Każdą miłość. Nawet chwilowe nie fortunne zauroczenie Davidem, które na szczęście szybko minęło. Każdy jej odpał związany z, co jakiś czas, powracającą depresją. Każda próba samobójcza, choć były tylko, albo aż, dwie.
Emocje nosiły Dylan prawie jak na skrzydłach. Niestety były to tylko negatywne, a nawet bardzo negatywne emocje. W jej głowie wirowało w kółko jedno pytanie: '' Co z nią będzie jeżeli ktoś odważył się to przeczytać?'' Musiała by go teraz zabić.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam Was, Wie późno ale jest w niedziele, tak jak obiecałam. Jeśli ktoś to czyta to niech chociaż jedną małą kropkę w kom. zostawi. Nawet z anonima.
//ZmarłaBuntowniczka
poniedziałek, 7 września 2015
Bohaterowie
Dylan Rose: Sądzi że jej imię do niej nie pasuje. Według niej jest to imię męskie. Jest bardzo miłą i przyjacielską dziewczyną o bardzo ciekawym usposobieniu. Życie Dylan za bardzo nie pieściło. Na całym globie, na chwilę obecną, istnieje tylko kilka osób którym bezgranicznie ufa. Ściśle mówiąc tych osób jest tylko trójka. Jedną z tych osób jest jej przyjaciel David. Poznali się jeszcze ''w piaskownicy'', kiedy to on próbował ukraść dziewczynie foremkę do robienia babek z piasku. Na początku znajomości bardzo się nie lubili, ale później przerodziło się to w prawdziwą przyjaźń.
Dy uwielbia grać na instrumentach, najbardziej na gitarze. Ma swoją ulubioną gitarę, którą pieszczotliwie nazwała Czarnuchem bo jak nie trudno się domyślić jest cała czarna. Pierwszy raz grała na miej mając 6 lat. Według wielu jest bardzo uzdolniona muzycznie i plastycznie. Ma 17 lat.
David Kondrad: Jest jedynym, najlepszym przyjacielem Dy. Również ma 17 lat. W wieku 16 lat uciekł z domu. Mieszkał wtedy chwilowo u Dylan w pokoju do którego wchodził przez okno. Jednak po około dwóch tygodniach od jego ucieczki, któryś z sąsiadów zauważył że codziennie w nocy ktoś wchodzi do jej pokoju i zaalarmował jej ojca. A Stefan (ojciec) powiedział wszystko jego rodzicom i w ten sposób został znaleziony. David również jest uzdolniony muzycznie i uwielbia grać na gitarze. Gdy był jeszcze mały obsesyjnie wierzył że, kiedy był niewolnikiem porwali go obcy i dlatego ma zielone oczy i rude włosy. W dodatku jego włosy nie kręciły się jak u innych rudzielców i nie miał góry piegów na ciele i twarzy, co akurat było wielskim plusem. Sam uważa się za kopię Axl'a Rose'a w młodszym wydaniu. Każdy mu w to przytakuje, nikt nie wierzy.
Aaliah Diana: Jedna z najlepszych KOLEŻANEK Dy. David jej nie toleruje. Kiedyś byli parą. Rozstali się w dość nie typowych sposób. Byli na wycieczce klasowej i zaczęli di kłócić o nadzienie do pączka. Stwierdzili że skoro ich gusty się różnią, to oni też. Ta decyzja wyszła obydwóm na dobre. Chwilę po rozstaniu wyszło na jaw że Aali regularnie zdradzała Davida z kolegą z klasy. Nie jest uzdolniona ani plastycznie, ani muzycznie tylko sportowo. Jej ulubionym zajęciem jest gra w siatkówkę. Muzyki nie słucha prawie w ogóle.
Emily Snack: Jest typowym ''przerośniętym'' dzieckiem. Emi jest dziewczyną Davida. Dy jej nie toleruje. Ma co do niej bardzo złe przeczucia. Martwi się że skrzywdzi jej najlepszego przyjaciela, o co nie byłoby trudno. David jest w nią wpatrzony jak w najpiękniejszy obrazek. Emily jest bardzo optymistyczną, drobną osóbką o brązowych oczach i włosach jasnych jak słońce. Jej styl pozostawia wiele do życzenia. Ubierała się jak typowy Kinder-Metal, czyli koszulki z różnych zespołów, czarne rurki i glany. Jej styl z każdym miesiącem zmienia się w styl co raz bardziej na prawdę Metalowy.
Andy Biersack: Lider i założyciel grupy Black Veil Brides. Andy na dzień dzisiejszy nie ma dziewczyny. Kilka dni temu zerwał z Juliet Simms. Oboje bardzo przeżyli zerwanie. Koniec ich związku był wspólną decyzją, po tym jak Biersack nakrył Julkę na zdradzie z jego przyjacielem, Harry'm. Muzyk potrafi powiedzieć kilka, prostych zdań po polsku, jako że jest w połowie polakiem. Jego najlepszym przyjacielem jest Ashley Purdy. Znają się bardzo długo. Andy jest miłym, bardzo pogodnym chłopakiem, który nie miał lekko w życiu. Nie często wspomina o latach szkolnych. Unika odpowiadania pytań dotyczących tego tematu. Do dziś czasami w snach lub innych sytuacjach przypominają mu się przykre wydarzenia, przy których ma ochotę płakać np:.jak dziewczyna w której był zakochany na zabój śmiała się z niego bo był gruby, a gdy schudł śmiała się że jest Emo. W końcu odpuścił sobie opinię innych i starał się być po prostu szczęśliwym człowiekiem.
Ashley Purdy: Basista zespołu Black Veil Brides. Jest najlepszym przyjacielem Andy'ego. Ash pije najwięcej alkoholu spośród swoich znajomych. Dorównać mu może czasami jedynie Andy. Często co wieczór/ popołudnie/ ranek siadają z butelką whiskey rozmawiając dosłownie o wszystkim. Zaczynając od cycków u kobiet i mężczyzn, a kończąc na poważnych tematach, takich jak np:. samobójstwo. W przeciwieństwie do swojego przyjaciela, był bardzo popularnym uczniem. Purdy jest miły, tak jak reszta zespołu, ale potrafi bronić swojego. Pomimo że u wielu ludzi ma opinię kobieciarza, skrycie marzy o prawdziwym stałym związku z kobietą jego marzeń, nie jakimś jebanym plastikiem z którymi się zwykle pokazuje.
Christian ''CC' Coma: Uwielbia grać na perkusji. Kilka lat temu zastąpił Sandrę w zespole Black Veil Brides. Zanim Coma dołączył do składu zespołu, był wielskim ich fanem. Najciekawszym jego przeżyciem było wyciąganie z szafy Biersack'a, Jinxx'a i Ash'a. Weszli tam, w celu znalezienia Narnii. Byli mocno podpici i uznali że kiedy szafa poczuje się bezpiecznie, otworzy się przed nimi swoje wnętrze i równocześnie ''klamkę'' do baśniowej krainy. Jedyne co im się tam otworzyło to były te prawdziwe drzwi, ciągnięte przez również średnio trzeźwego Christian'a. Jest zdecydowanie najbardziej pomocnym i wesołym członkiem zespołu, ale też jednocześnie najmniej cierpliwym, Również nie ma dziewczyny na stałe, na chwilę też nie.
Jake Pitts; Pewnego dnia stwierdził że miłością jego życia jest pies. Tak... Pies. Mały szczeniak rasy nie znanej,Wiadomo tylko że przez resztę zespołu nazywany jest ''psem z nadmiarem skóry'' i że ten szczeniak jest płci męskiej. W ich domu prawo mają mieszkać tylko faceci. I Filemona, Mała, najprawdopodobniej nie żywa pajączka, zamieszkująca tereny na ramie okna w salonie. Podobno ma kilkoro dzieci, które osamotniła. ale nie jest to potwierdzona informacja. Jake nie chce zdradzić. Pitts posiada na własność swoją krainę, której nazwy również nigdy nie zdradził. I nie zamierza. Bardzo tajemniczy jest. Zdradził jedynie że może się tam udać w stanie totalnego upojenia alkoholowego, Dzieciństwo miał nawet udane, nie licząc tego że musiał udawać wierzącego będąc ateistą. Jego ulubionym zajęciem jest wkurzanie Biersack'a.
Jinxx: Pieszczotliwie nazywany przez resztę zespołu Mamusią. Jest najstarszy i zdecydowanie najbardziej odpowiedzialny z całego zespołu. Jako jedyny posiada wykształcenie muzyczne i jako jedyny jest w stałym związku. Związku małżeńskim. Również pije najmniej, co wcale nie oznacza że to mało. Dostał się do zespołu po tym jak najebany wkradł się na scenę, podczas jednego z koncertów. Kiedy był już na tej scenie kopnął obecnego gitarzystę pomiędzy nogi, przejął od niego gitarę. Oczywiście grzecznie za nią podziękował. I zaczął grać. Chłopaki byli pod takim wrażeniem, że niemalże natychmiast go przyjęli. Inna wersja jest taka że po prostu wygrał przesłuchanie, ale on jednak utrzymuje tą pierwszą wersję. Czuje się wtedy bardziej męsko.
Sandra Alvarenga: To ją z pracy wykopał CC. Nie toleruje go od tamtego czasu. Dla reszty zespołu jest całkiem miła, wyjątkiem jest Andy. Jemu się podlizuje, żeby przywrócił ją do zespołu. I na jakiś czas przywrócił. Jako... Asystentkę Comy. Początkowo przyjęła pracę, jednak szybko się zwolniła, kiedy zauważyła że zdarza jej się wyglądać o wiele bardziej męsko niż Andy.Grała w zespole w latach 2009-10. Później zespół składał się z samych orangutanów. Owszem, ona w większości ich bardzo lubiła, ale nie lubiła jak wyrażają się o kobietach. W końcu sama była kobietą, prawda?
********************************
Witam Was ponownie. Mam nadzieję że się podobało.
Zostawcie jakiś komentarz z tym co Was się podoba lub
nie podoba. Dzięki z góry. Postaram się dodawać rozdziały co niedzielę,
Nie wiem o jakiej godzinie, ale w niedzielę.
//ZmarłaBuntowniczka.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)









