Była godzina 15 kiedy siedemnastoletnia Dylan wychodziła ze szkoły. 29 czerwca. Jeden z najlepszych i najgorszych dni w życiu młodej dziewczyny. Chciała już wracać do domu kiedy zagadną ją jej najlepszy przyjaciel. David również siedemnastoletni, wysoki chłopak o rudych włosach i ładnych, jasno zielonych oczach. Był ubrany w czarny, za duży garnitur, pewnie pożyczony od starszego brata- prawnika. Na głowie miał przewiązaną czerwoną bandamkę, a w ręce niecałą paczkę papierosów, niebieskich Winstonów.
- Koniec szkoły. A ty chcesz tak po prostu iść. Nawet się nie pożegnasz. - Udawał oburzonego, ale nie wyszło mu to zbyt powalająco.
- No dobra, cześć. A żebyś nie narzekał to gratuluje tych pięknych dwójek. A teraz dam Ci wybór. Albo użyczysz mi z dwie fajki, albo ja sobie idę.
- A co ja będę miał jeżeli dam Ci tą jebaną fajkę?
- Rozważę, czy nie zostać tu z Tobą jeszcze na chwilę.
- To ja uczynię ten Twój jebany proponowany wybór jeszcze bardziej atrakcyjnym. Dostaniesz fajkę.
- Yuppie. - Pisnęła z udawanym szczęściem dziewczyna.
- Ale.
- Ale co? A zapowiadało się tak pięknie. - Dy wcięła się w słowo chłopakowi.
- Magiczne słowo. - Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem w oczach.
- Czary-Mary. Hokus- Pokus. Już. Zadowolony? Dostałeś nawet 4 magiczne. - Chłopak się lekko uśmiechnął.
- No, nie bardzo. Ale no dobra. - Dziewczyna wyciągnęła rękę przed siebie w nadziei że już tym razem dostanie tego upragnionego papierosa. - O chcesz piątkę? Masz. - Przybił ''piątkę'' z Dy. Spojrzała na niego z jeszcze większym politowaniem w oczach niż wcześniej, chociaż nie wierzyła że to możliwe. - Czyli nie. No trudno za późno. - Wzruszył ramionami. - Wracając do tematu. Tym magicznym słowem jest słowo PROSZĘ. Może byś proszę powiedziała?
- Nie ma po co. A zresztą nie ważne. Nie będę się Ciebie prosić. Ogarnę później od kogoś. A teraz pa. - Odwróciła się. Już chciała zacząć iść. Odliczała w myślach TRZY. DWA. JEDEN iii....
- Ej no. Czekaj. Masz tą fajkę. Nawet dwie. - Dziewczyna doskonale wiedziała że David i bez jej płaszczenia się przed nim da jej to co chce. A nawet dwie. W końcu dostanie dwie fajki, a nie tylko jedną.
- Dzięki. - Powiedziała jednego papierosa wsadzając do kieszeni. Na później. Drugą odpaliła i zaczęła się zaciągać. David wiedział że z jego przyjaciółką jest coś nie tak jak powinno. Nie wygląda jak by poprzedniej nocy zbytnio zabalowała, tak więc kac to być nie może. Po chwili zorientował się że nie chodzi o jej stan fizyczny. Nic jej nie boli. Ona po prostu myśli intensywnie o czymś. O czymś co ją strasznie męczy.
- Nie myśl już tyle, bo Ci się jeszcze mózg przegrzeje. - Może i ma zły humor, ale już nie mogła sobie odpuścić dogryzienia mu kiedy to tylko jest możliwe. Zresztą on by jej odpowiedział gdyby nie to w jakim stanie psychicznym się znajdowała. - Muszę już iść. Zdzwonimy się. Pa.
- Ej, czekaj. 17?
- 17. - Odpowiedziała smętnie. - Część!
- Pa!. - Odpowiedział i obydwoje poszli w swoje strony. Rose poszła do domu, a David do sklepu.
Szkoła nastolatków znajdowała się niecałe 10 minut od domu Dylan. Dzisiaj nie śpieszyło jej się do domu tak jak zwykle. Szła niemalże tiptopami, a w dodatku zaczepia każdą osobę po drodze pytając o zapalniczkę. Jej zapalniczka straciła życie pod podeszwą jej bucika. Czarnego glana z niebieskimi sznurówkami sięgającego do połowy łydki. Wypadła z kieszeni spodenek prosto na drogę którą dziewczyna akurat szła.
W końcu, po upływie jakiś 10 minut, jakiś miły pan zlitował się nad nią i podał jej zapalniczkę.
- Dzięki. - Powiedziała oddając niewielki przedmiot.
- Nie ma za co Rose. - W głowie nastolatki przemknęło tysiące myśli. Wszystkie dotyczyły jednego pytania. Skąd tan facet zna jej nazwisko? Wtedy postanowiła mu się lepiej przyjrzeć. Był to niespełna 30- letni mężczyzna. Znała go. Był to jej nauczyciel angielskiego. Pan Temple. W czasach swojej młodości był zagorzałym punk'owcem, jednak z wiekiem złagodniał. Nadal pozostaje przy zasadach anarchii. Jest również agnostykiem, uważającym że religia w szkołach to jakiś poroniony pomysł. Jest to w szkołach tylko żeby jacyś księża mogli więcej zarobić i kupić sobie najnowszego iPhona 6.
- Przeraszam Pana. Nie powinnam pana pytać. Niech Pan nie mówi mojemu ojcu. - Temple z usposobienia był zajebistym człowiekiem, jednak bardzo nie lubił kiedy jego wychowankowie palili lub pili. Chociaż i tak wolał żeby pili i palili niż ćpali. Niestety wiadome mu było że Dylan lubi zapalić, lubi się napić i że zdarzało jej się czasami zapalić marihuanę, która jego zdaniem jest narkotykiem.
- Młoda, uspokój się. Przecież już nie jestem Twoim wychowawcą. Możesz już legalnie ze mną palić, ale nie mów Davidowi. Zacznie znowu nalegać żeby wypuszczać go na papierosy w czasie lekcji.
- Dobrze, - Zaśmiała się. - Nie powiem mu nic, Przepraszam Pana ale muszę iść do widzenia.
- Do wiedzenia. Odwiedź mnie kiedyś.
- Odwiedzę.
- A i uśmiechnij się, to nie koniec świata jeszcze.
- Zależy dla kogo. - Odkrzyknęła, nie wysilając się żeby chociaż się odwrócić.
Dziewczyna bardzo lubiła Pana Tample. Był o jedyny nauczyciel, który traktował ją na równi. Nie skreślał jej od razu tylko dlatego że inaczej się ubiera, że inaczej wygląda, albo dlatego że ma inne poglądy na niektóre sprawy.
Po upływie kolejnych 30 minut była już w domu. Był to nie wielki budynek. Na zewnątrz pomalowany szarą farbą. Kiedyś ta farba była biała. Jednak malujący ten dom przeoczył mały szczegół. Domów na ogół nie maluje się na biało, bo pod wpływem czasu zaczynać wyglądać po prostu źle. Weszła do środka przez drewniane drzwi.
- Złego dni ciąg dalszy. - Wymamrotała sama do siebie.
Jedyne co zastała w środku to puste ściany. Wszystkie przedmioty były pochowane w kartonowe pudła.
Zaskoczona pobiegła do swojego pokoju. Miała nadzieje że chociaż tamto pomieszczenie zostawili w spokoju. Weszła do środka. Jednak nie. Jednak nawet jej własnej prywatnej przestrzeni nie umieli zostawić w jebanym spokoju. Wszystkie jej rzeczy były również pochowane do pudełek i równo poukładane na łóżku, które nie było okryte nawet narzutą. Szybko podbiegła do swojej ulubionej pułki. Otworzyła. Pusto. Cały jej zapas alkoholu i fajek zniknął. Zostało tylko jedno opakowanie zapałek. Nie wiedząc czemu, kierując się impulsem sięgnęła po nie. Potrząsnęła nim. Nic, Żadnego dźwięku. Ścisnęła je w dłoni.
- Nawet jebane zapałki zajebali. - Pomyślała.
Nastolatka miała ochotę płakać. Martwiła się nie tylko o fajki, co o alkohol. W tamtej chwili zauważyła jeszcze jedną sprawę, która wstrząsnęła ją do końca. Jej pamiętnik. A raczej jego brak. Tym zdecydowanie przejęła się jeszcze bardziej niż zniknięciem procentów. W tym zeszycie opisywała wszystko. Każdą udaną i nieudaną randkę. Każdą miłość. Nawet chwilowe nie fortunne zauroczenie Davidem, które na szczęście szybko minęło. Każdy jej odpał związany z, co jakiś czas, powracającą depresją. Każda próba samobójcza, choć były tylko, albo aż, dwie.
Emocje nosiły Dylan prawie jak na skrzydłach. Niestety były to tylko negatywne, a nawet bardzo negatywne emocje. W jej głowie wirowało w kółko jedno pytanie: '' Co z nią będzie jeżeli ktoś odważył się to przeczytać?'' Musiała by go teraz zabić.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam Was, Wie późno ale jest w niedziele, tak jak obiecałam. Jeśli ktoś to czyta to niech chociaż jedną małą kropkę w kom. zostawi. Nawet z anonima.
//ZmarłaBuntowniczka
Bardzo fajny początek ;)
OdpowiedzUsuńJuż Lubie tego nauczyciela! Sama chciałabym mieć takiego...
Masakra tez bym się wściekła gdyby ktoś się dobrał do moich rzeczy! Takie coś jest po prostu zwykłym chamstwem! No ale cóż są różni ludzie na tym zjebany świecie :/
Do następnego I weny życzę :*
Taki nauczyciel to byłby skarb. Może kiedyś się nam trafi tak.
OdpowiedzUsuńDzięki :)