niedziela, 27 września 2015

Rozdział 2

***************************************
Z góry olbrzymie przeprosiny, że znowu           *
tak późno. W dodatku z góry też                        *
przepraszam że rozdział taki krótki.                   *
Po za tym też sorka że tak zupełnie                    *
rozdział jest bez ładu i składu. Uprzedzam        *
też że moim zdaniem mogłam go dużo              *
lepiej i ciekawiej napisać. Cierpię na                 *
brak weny.                                                          *
***************************************
Emocje nosiły Dylan prawie jak na skrzydłach. Niestety były to tylko negatywne, a nawet bardzo negatywne emocje. W jej głowie wirowało w kółko jedno pytanie: '' Co z nią będzie jeżeli ktoś odważył się to przeczytać?'' Musiała by go teraz zabić.


Niesiona jak na skrzydłach zbiegła na dół. Przeszukała już prawie wszystkie pokoje. Nikogo nie znalazła. Została jej tylko do sprawdzenia kuchnia. Tam też pustka. Łzy naleciały jej do oczu.
- No i kurwa pięknie. - Wykrzyknęła.
- Co drzesz tą okropną japę?- Jednak ktoś jest w domu?
- Ojciec, gdzie ty jesteś?
- No, ja pierdole, gdzie? No kurwa w kuchni siedzę.


--------------------------------------------------Dylan-----------------------------------------------------------------
No, kurwa mać, jak? Przecież sprawdzałam w kuchni. I to przed chwilą. No trudno. Może się przemieszczał tak, że go nie znalazłam. No ale że go nie słyszałam? No nie ważne.
- Ojciec. - Krzyknęła wchodząc do pomieszczenia. - Co się stało w moim pokoju i gdzie jest mój zeszyt?!
- Usokój się. Spakowałem Cie bo wiedziałem że sama tego za szybko nie zrobisz. A i Twój zeszyt jest w kartonach.
- Nie ma go w kartonach. Przeszukałam je. I NIE MA!
- No do źle przesukałaś. - Z chwili na chwilę zniekształcał słowa coraz bardziej.
- Znowu wziąłeś się za alkohol? I to kurwa za mój!
- Już się tak nie awanturuj. I tak byś go nie wipiła, przynajmniej nie ze swojej inycatywy.
- Ale bym wypiła. A ty go kurwa nie miałeś prawa dotykać. Jebany alkoholiku. Wiedziałam od początku że ten Twój odwyk był skazany na porażkę! Weź ty się lepiej Kurwa opamiętaj.
- Opamiętaj? Ty się lepiej opamiętaj. Rozmawiasz ze swoim ojcem, a nie jakimś kolejnym kolegą do towarzystwa. - Każde zdanie mojego ojca wypowiedziane było z pewnego rodzaju spokojem, kiedy ja każde swoje mówiłam z wielkim wysiłkiem, równocześnie próbując się nie rozbeczeć.
- Nie puszczam się z nikim. Nie wiem jak matka mogła się w Tobie zakochać. Jebanym alkocholiku, bez perspektyw na szczęśliwe życie. Co z tego że masz kasę, jeżeli nie umiałeś z nią rozmawiać bez znęcania się nad nią,
- Weź, ty się lepiej gówniaro uspokój.
- Bo co? I tak z dniem w którym skończę 18 lat, więcej mnie nie zobaczysz.
- Chcesz żebym zrobił to samo co zeszłym razem? - Uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Spierdalaj, - Wykrzyknęłam, obracając się na pięcie. Jednak nie zdążyłam uciec. Chwycił mnie za rękę i przyciągnął do ściany. -Puść mnie, zboczeńcu jebany. Własną córkę chcesz zgwałcić?!?!?
- Już raz to zrobiłem, nie pamiętasz?
- Puść mnieee!- Krzyczałam, licząc że ktoś mnie usłyszy. Że może David będzie chciał sprawdzić co się dzieje. Że może któryś sąsiad będzie chciał pożyczyć szklankę cukru i usłyszy. Jednak nie, sekundy, minuty się dłużyły, a nikt nie przychodził.
- Co najpierw? Może chcesz mi go troszeczkę oblizać? Czy może wyjątkowo zaczniemy od Ciebie?
- Spierdalaj!! Puść mnie!!-Krzyczałam, kiedy on siłował się z guzikami mojej koszuli.
- Zamknij japę, niedojebana gówniaro!
- Kurwa. Jebany skurwielu. - Słyszałam czyiś głos. Byłam pewna że znam ten głos, nawet bardzo dobrze, ale nie mogłam go sobie z nikim znajomym skojarzyć. W tamtej chwili liczyło się tylko to, że jednak ktoś postanowił się narazić na gniew mojego ojca, aby mi pomóc. Liczyło się to że po raz kolejny nie zostanę w brutalny sposób zgwałcona.
- Puść ja kurwa mać.

 Podszedł bliżej i przyjebał prawego sierpowego na ryj ojca. Poleciał na ziemię. Leżał tak nie przytomny lub chociaż chciał udawać nie przytomnego. Moim wybawcą okazał się być David. odbiegł do mnie i mocno przytulił.
- Dzięki, dzięki że przyszedłeś.
- Ej, spoko. Sam jestem z siebie dumny że postanowiłem tutaj przyjść. Gdyby nie to, to nie wiem co on by Ci teraz zrobił.
- Ja wiem.
- Masz, ubierz to. - Podał mi swoją bluzę. - A ja pójdę Ci poszukać czegoś do ubrania. Idź może do kuchni. Usiądź, napij się czegoś. I poczekaj.
- Dobra, tylko weź się pośpiesz. - Pokiwał tylko głową. Po chwili przyszedł z powrotem. Wydawał się jej bardzo zaskoczony tym co tam zastał. - I co wyjedziesz z nim?
- A mam jakiś inny wybór? Muszę wyjechać. Na szczęście nie wyjeżdżam z Polski. Jak coś będzie się działo to przecież mogę wrócić.
- Młoda, pamiętaj. Jak coś to masz choćby z buta do mnie zapierdalać. Albo chociaż zadzwonić.
- Wiem, możemy stąd iść?
- Noo, dobra. Ale gdzie?
- Nie wiem. Gdzie kol wiek. Park? Sklep? Lodowisko? Stolarnia Kevina?
- Wiem. Może pójdziemy do stolarni. Do Kevina. Ogarniemy jakieś alko i zaliczymy zgona. Ty o wszystkim zapomnisz. Przynajmniej na jakiś czas. A ja się najebię i zapomnę na chwilę że wyjeżdżasz. W sumie oby dwoje najebiemy się po prostu w trzy dupy i jeszcze troszeczkę.
- Nie wiem. Nie jest pewno, czy to dobry pomysł.
- A jaki może być, skoro nie dobry. Od kiedy masz wątpliwości że upić się to zły pomysł. Zawsze lubiłaś pić, szczególnie w doborowym towarzystwie i za free. Tym razem ja stawiam. Moja cholerna kolej tym razem jest.
- Przekonałeś mnie tym że stawiasz, ale na pewno ty?
- Tak ja. Kevin za pewne ma jakieś procenty przygotowane, więc on raczej się nie wykosztuje, a ty płaciłaś zeszłym razem, więc teraz na 100 procent ja.
- No skoro tak mówisz. - Uśmiechnęłam się pod nosem. - No to idziemy?
- No chodź. - I wyszliśmy. Gdzieś w połowie drogi Davis znowu zaczął rozmawiać. -.-
- Ejo, ale o co chodziło Ci z tym na pewno?
- A nic. Po prostu teraz moja kolej bo w zeszłym tygodniu ty płaciłeś. Stwierdziłeś że za pierwszą wypłatę trzeba Daniels'a. I najebaliśmy się pod spożywczakiem z butelkami Jack'a w rękach. - Brakowało tylko cygara w japie i cylindra na głowie. Wyglądalibyśmy jak szlachta pod spożywczakiem, przytulając się do siebie, usiłując zamaskować to jaki ten trunek jest nie dobry. - Ale skoro się zgłosiłeś, stwierdziłam że nie będę Ci marzeń psuć.
- Aha,  no to dzięki. Kolejne kilka dyszek jestem w plecy. Serio dzięki bardzo.
- No, nie ma za co. - Wysłałam wredny uśmieszek.
- Widzę ze zaczyna Ci humor wracać. To zajebiście, Może Kevin ma maryśkę. Jeśli już będziesz mieć w miarę dobry humor, to może nawet dam Ci na raz. Może wtedy na następny dzień nie zaliczysz potwornego BackTrip'a. ( Back- powrót, Trip-wycieczka. BackTrip- chodzi mniej więcej o to że jeśli przesadzi się z np Marihuaną to na następny dzień będzie miał coś na kształt kaca-mordercy tylko 10 razy gorszego. ) A jeżeli zaliczysz to trudno.
- Ja dzisiaj raczej za dużo nie wypiję. Z maryśki raczej też nie skorzystam.

1 komentarz:

  1. Biedna Dylan! Kurwa zabiła bym tego skorwysyna! Jak można fakcie swoją córkę!!?
    Dobrze ze David przyszedł w porę
    Nie przejmuj się każdy ma prawo nie mieć weny a teraz terz szkoła nieźle ogranicza
    Rozdzialik jak na brak weny bardzo fajny ;D
    Do następnego i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń