niedziela, 4 października 2015

Rozdział 3

- Widzę ze zaczyna Ci humor wracać. To zajebiście, Może Kevin ma maryśkę. Jeśli już będziesz mieć w miarę dobry humor, to może nawet dam Ci na raz. Może wtedy na następny dzień nie zaliczysz potwornego BackTrip'a. ( Back- powrót, Trip-wycieczka. BackTrip- chodzi mniej więcej o to że jeśli przesadzi się z np Marihuaną to na następny dzień będzie miał coś na kształt kaca-mordercy tylko 10 razy gorszego. ) A jeżeli zaliczysz to trudno.
- Ja dzisiaj raczej za dużo nie wypiję. Z maryśki raczej też nie skorzystam.
- No skoro nie. Przynajmniej więcej dla nas.


10 minut później.
Stolarnia

Do stolarni od mojego domu  niby jest tylko jakieś 15 minut drogi i to wolnym krokiem, ale i tak mnie napierdalają nogi.
- No wreszcie.- Wyszeptałam przez zęby. Byliśmy już na miejscu. David oczywiście musiał wparować od razu. Ani nie zapukał, ani nic. No nie żebym ja to zrobiła, no ale ja bym przynajmniej sprawdziła czy ktoś w środku się nie rucha. A on nic. Na luziku wbiegł sobie. I tak cud że pamiętał jak się klamkę otwiera. Za to nie pamiętał czegoś innego. Tam są dwie pary drzwi. Jedne otwiera się pchając, a drugie ciągnąć.

Z pierwszymi poradził sobie na piątkę z plusem, a z drugimi na szóstkę. Po prostu swoim tępym łbem wybił dziurę.


Wreszcie weszłam. W środku panował taki dosyć ''mroczny'' klimat. Pewnie za sprawą czarno-czerwonych ścian. Pod sufitem wisiały ciężkie łańcuchy, na niektórych były poprzyczepiane metalowe kłódki na których, zapewne korektorem, były napisane logo Anarchii. Właściwie stolarnia to był jego pokój. Miał tam swoje wielkie łóżko, które było zaścielone tylko kiedy kiedy spodziewał się ruchanka. A okrzyknięte to pomieszczenie zostało stolarnią, ponieważ Kevin kiedyś marzył żeby zostać stolarzem. I stąd to się wzięło. Stolarnia Kevin'a. Tam są najlepsze imprezki.

- Tak. - Powiedział, a my przecież nie zdążyliśmy się nic spytać. - Piję z Wami.
- Może jednak męska intuicja istnieje?- Zadałam pytanie retoryczne. Oni popatrzyli po sobie. - Aha. Wiecie co znaczy intuicja?- Znowu popatrzyli się na siebie, później na mnie z największym zdziwiem w oczach, jakie tylko mogli wyrazić.
- Nie, nie wiemy. Byłabyś taka łaskawa? - Chciał żartować David, jednak nikt nie podjął dalej żartu. Okazał lekki bólwers.
- Nie. Nie będę Wam tłumaczyć. Zapytajcie ciocię wikipedie.
- Jak? Kurwa , jak? Internet mi odłączyli. Kurwa no. Stwierdzili że dopóki nie zacznę robić zadań domowych, to nie będzie internetu. A ja robię bunta i w ogóle nie chodzę do szkoły. I co najlepsze oni myślą że tam chodzę, a tak na prawdę chleję cały dzień.
- No nie ważne. Zaczynamy chlać? Mam ochotę się najebać.- Aż sama nie wierzę że to powiedziałam.
- No, dobra. Ja jak zwykl przygotowany. - Sięgnął ręką do szuflady. Chwilę w niej pogrzebał i wydobył 3 jabole. Jak ja go kocham. Alko za darmo. Normalnie spełnienie moich najskrytszych i najmniej realnych marzeń.

Każdy dostał po jednym i zaczęliśmy pić. Po przekroczeniu połowy butelek zaczęliśmy grać w butelkę. Oczywiście nie mogło się odbyć bez lizania się, ściągania skarpetek i, najbardziej oczywiste, imitowania odgłosów wydawanych podczas bardzo, bardzo miłej i tak samo bardzo, bardzo upojnej nocy. Czyli po prostu odgłosów seksu. Swoją drogą, chłopakom chyba dosyć mocno stanął podczas tego udawania. Kiedy pytania i wyzwania się skończyły najpierw David a później Kevin poszli do łazienki i siedzieli tam dosyć długo, a za drzwi wydobywały się ledwo słyszalne pojękiwania i wyraźnie szybsze oddechy. Czy tylko mnie to nie podnieciło? Czy tylko mnie to bardzo zażenowało, pomimo że byłam już wstawiona? Ze mną jest coś chyba nie tak jak powinno.


Po całej butelce wspólnie stwierdziliśmy że jednak nie trzeba nam więcej procentów. Jednak nasz plan zniweczył, nikt inny, jak Kevin który spod łóżeczka wyciągnął piękną butelkę Amareny. Każdy podał swoją starą butelkę i właściciel ''lokalu'' porozlewał. Oczywiście sobie przypadkiem ( bo jak inaczej?) nalał najwięcej.


Po następnych piętnastu minutach leżeliśmy. Dosłownie leżeliśmy. Na podłodze. Ciekawe ile ta podłoga pawi przeżyła?  Po jakimś czasie zasnęłam. Chłopaki chyba też, chociaż nie jestem pewna. Przez całą noc coś mnie budziło. Jakieś podejrzane odgłosy. Chociaż równie dobrze to mogła być tylko moja wyobraźnia, a oni tam spokojnie leżeli. No nie wiem.


Rano obudziliśmy się prawie równo. Najpierw obudził się Kevin i obudził nas sprawdzając czy żyjemy. Żyliśmy.
- Ej, sorka chłopaki. Ja już idę. - Odziwo nie miałam tak wielkiego kaca jakiego się spodziewałam. Chłopaków też chyba za mocno nie chwyciło. Wstali i nawet nie chwili się bardziej niż zwykle. Tak, zgadza się. Oni mają problemy z tzn grawitacją. Za bardzo ich przyciąga do siebie. Zakochała się, no  co można na to poradzić? A tak bardziej na serio to po prostu jak wstają, ich mózgi działają jeszcze gorzej niż zwykle. Ich ośrodek równowagi sam nie bardzo może jeszcze złapać równowagę.
- To cześć. - Wykrzyknęli chórkiem.
- Jak coś to dzwoń. Odbiorę na pewno. - Wyszeptał mi do ucha ,
- Ok, będę pamiętać. Cześć


Im bliżej byłam domu, tym bardziej się bałam. To chyba wiadome czego? Miałam nadzieję że akurat śpi i przemknę do pokoju nie zauważona.


Doszłam do domu. W sumie nie wiem czy mogę nadal to miejsce nazywać domem. Po takich rzeczach które mi się tak wydarzyły? No nie wiem.


Weszłam. Ojca chyba nie ma. Albo jest u siebie. W tym momencie podjęłam jedną bardzo ważną decyzje. Być może miała ona zmienić moje życie?

*********************************************************************************
Dodałam. I to nawet w czasie. *Brava* Mam nadzieję że się spodoba. Tym razem nawet też troszeczkę dłuższy niż ostatnio.

//ZmarłaBuntoniczka

2 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdzialik ;) taki na ostrego wanie i odprężenie
    Tylko ta końcówka musiał w tym momencie skończyć !? Jaka to była decyzja do cholery nooo!?
    Do następnego I weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh, no dzięki :*
    Na decyzje musisz jeszcze chwilkę poczekać hehh ( ja zła XD) Do następnego mam nadzieję

    //ZmarłaBuntowniczka

    OdpowiedzUsuń