niedziela, 24 kwietnia 2016

Rozdział 20

- Haloo? Ash. Kręcisz!- Rozmyślania Ashley'a w końcu odważyła się przerwać Dy. - Kręcisz.
- Dobrz. Dobra. Już. Bez bulwersu. - Rozkazał. Wypadło na Oliver'a. Zajebiście. - Pomyślał Ash.
- Pytanie. - Szybki jest. - Co to było że tak szybko z poziomu trupa, podniosłeś się na poziom żywego, dobrze funkcjonującego człowieka? Ućpałeś się czymś? Aż tak dobrze metabolizujesz alkohol?


Oli wiedział, że opcja z alkoholem nie przejdzie. Myślał jeszcze czy by nie wymyślić czegoś z jakąś chorobą. Grypa i coś z żołądkiem. Tak też zrobił.

Niby przeszło, alee czy uwierzyli? Trudno było stwierdzić.

O ile, Jinxx i Jake wydawali się ''połknąć haczyk'', to na tyle cała reszta patrzyła na mnie z wyrzutem. Szczególnie Dylan, ale jej wzrok był jakiś... jakiś inny. Niemalże czułem jak jej świdrujące spojrzenie spotkało się ze ścianą bo mnie już przeleciało na wylot. Jednak to nie było to TO spojrzenie kiedy jest ktoś na Ciebie wkurwiony. Nie było. U innych może tak, ale nie u Dy.  W oczach dziewczyny zobaczyłem, bądź chciałem zobaczyć, pewnego rodzaju troskę, może nawet zaniepokojenie i nieznaczny smutek. Nieznaczny, bo nieznaczny ale jednak. Nagle wstała i tak po prostu wyszła. Być może tylko do łazienki albo do kuchni, ale zrobiła to tak szybko i zdecydowanie jakby miała zaraz zalać się łzami i dlatego uciekła. Nikt nie poszedł za nią. Tylko Andy przejawił jakieś zainteresowanie i odwrócił głowę w stronę, w którą poszła dziewczyna. Tylko, czemu nikt za nią nie poszedł.  Czemu? Nikt się nią tu nie przejmował? Była tylko jakąś faneczką którą wpuścili do domu żeby ich zabawiała?
- To powiesz nam prawdę? - Jednak dziewczyna wróciła z kuchni/łazienki (?). Nie była zapłakana, albo przynajmniej dobrze to maskowała. Po kubku który trzymała w dłoni można było wnioskować, że była po coś do picie, jednak zeszła mogła to być jakaś przykrywka.
- Ehh. Ale po co Wam to wiedzieć? I tak stwierdzicie że jestem pojebusem bo się za bardzo przejmuję.
- Nie. - Stanowczo zaczął Ashley.
- Jesteś pojebusem bo myślisz że tak będzie. - Dokończył przyjaciel Szynki.
- To jak? Powiesz nam?
- To była jakaś mieszanka. - Zacząłem cicho.- Nie wiem czego. Poszedłem. Kupiłem. Wciągnąłem,
- Raz tylko?- Westchnąłem tylko lekko. Już z góry wiedziałem, że nie uwierzą mi się tylko wciągałem i tylko raz. Za chuja. Nie uwierzą. Nigdy.
- To ile? - Andy nad wyraz często się odzywa dzisiaj.- I nie wciągałeś ''tylko''? Za szybko to z Ciebie zeszło, żeby to było tylko wciąganie.
- Poszedłem, kupiłem. Wciągnąłem. Krótko trzymało. Poczekałem aż moja  Mała pójdzie spać. I znowu wciągnąłem, porządniejszą dawkę. Nie działało dłużej niż godzinę. DUPA! Nie działało nawet 45 minut. I wiecie. Do trzech razy sztuka. - Wszyscy spojrzeli na mnie z wytrzeszczem w gałkach.- Znowu. Umówiłem się, poszedłem i kupiłem.
- Tym razem nie tylko prochy. Kupiłeś też strzykawkę i cały ten zestaw. Poszedłeś do męskiego kibla na dworcu, po drodze zmagając się z wyrzutami sumienia. Nie zmieniło to faktu że jednak to zrobiłeś. Wyszedłeś zachwianym krokiem, po czym poszedłeś poprawić to alkoholem i dokulałeś się tutaj. - Mówiła, wydawało się że na jednym wdechu, Dylan. Cały czas wpatrywała się swoim ostrym spojrzeniem w moje oczy. Ostrym, lecz spokojnym. Wydawało się, że ani razu nie mrugnęła. Stałą na wyprostowanych nogach przyjmując swoją typową postawę. Wyglądała groźnie. Wszyscy wpatrywali się w nią z zaskoczeniem. Łącznie ze mną. Skąd?!
- Młoda, ale skąd Ty to wszystko wiesz? Śledziłaś go?
- Byłam na dworcu zobaczyć kiedy są odjazdy do Polski.
- Co?- Wyskoczył Andy.
- Spokojnie. Tylko dlatego że mój przyjaciel chce przyjechać i musi znać rozkład. Ale wracając- Znowu popatrzyła tym beznamiętnym spojrzeniem prosto w moje zmęczone już oczy.- Nie śledziłam Cię. Szedłeś w tą samą stronę, a jako że kupiłeś to szybko i szybko poszedłeś przed siebie skupiony na swoich myślach nie zauważyłeś nawet jak się do Ciebie zbliżałam. Nie zdążyłam się nawet przywitać bo zawitałeś do męskiego kibla. Poczekałam aż wyjdziesz, ale kiedy zobaczyłam w jakim jesteś stanie poszłam za Tobą w razie wypadku gdybyś wpadł pod coś lub ktoś Cię zaatakował.
- Dziękuję.- Tylko tyle dałem radę z siebie wydusić. W odpowiedzi pokiwała tylko głową. No cóż. Na więcej nie zasługuję. Wiem o tym. A do tego jeśli jeszcze stracę głos, już w ogóle wszyscy mnie zostawią.
- Może pójdźmy już spać? Wiecie. Późno już. Każdemu z nas przyda się chwila odpoczynku. - Zaczęła Sammi. - A Ty Oliver, nie stresuj się tak tą operacją. Będzie dobrze, co  nie chłopaki i dziewczyno?
- No inaczej być nie może.

Tak jak Sammi powiedziała, tam też wszyscy zrobili. Poszliśmy do swoich łóżek. Przedtem jeszcze poinformowali mnie że mam się udać do pokoju Andy'ego, a on prześpi się na kanapie. W sumie czemu nie. Kanapa też wygodna.

Leżąc w łóżku przez moją głowę gnało tysiące myśli na minutę. Zaczynając od pingwinich kolan, kończąc na mojej operacji.

Co jeśli nie zdołają mnie wybudzić? Co się stanie z moją żoną, co się stanie z moją córeczką? Może nie jestem idealnym ojcem, ale chyba i tak to lepsze niż nie mieć żadnego. Staram się być doskonały, ale wychodzi to zawsze idealnie, ale się staram. Na prawdę.

A co jeśli im coś nie pójdzie? Stracę jedyne źródło mojego zarobku, co prawda moje konto ma na posiadaniu całkiem sporą liczbę zer, ale i pieniądze się w końcu skończą i co wtedy zrobię? Nic nie zrobię. Nie mam żadnego kierunku, nie mam matury. Zająłem się muzyką, więc nie kończyłem szkoły. Miałem jeszcze później okazję napisać testy, ale nie skorzystałem. Nie przypuszczałem, że może mi się kiedyś przydać, że znajdę się w takiej sytuacji.

Jak to zwykle bywa. moje rozmyślania przerywają się kiedy już prawie jestem pozytywnie nastawiony, wzywają mnie do krainy Morfeusza.

Dylan 
***
Kurde, ciężka sprawa. Rozumiem, że nie łatwo jest teraz Sykes'owi, ale że aż narkotyki? Ogłuszą go na chwilę, ale później dupa. Jest gorzej. Lepiej nie pytać skąd to wiem.

Pół biedy kiedy po takie rozwiązanie sięga ktoś nic nie znaczący, jak ja, ktoś kto nie ma fanów na całym świecie, ktoś kto ma kurna nie ma żony i dziecka, ktoś kto nikt nie znaczy dla nikogo. A on? On ma wiele tysięcy fanów, żonę, dziecko, przyjaciół, pieniądze żeby wynająć najlepszych lekarzy. Nie mówię teraz, że jeśli ktoś ma pieniądze, i resztę dóbr które wymieniłam, to nie może być nie szczęśliwy. Po prostu on ma dla kogo żyć. OLIVER MA DLA KOGO ŻYĆ. Choćby dla córeczki którą, jak sam mówi, kocha nad życie. Połowie świat by go brakowało w razie przedawkowania.
- Nie mogę już. - Wyszeptałam sama do siebie.

Zdecydowałam razem ze swoimi przemyśleniami przenieść się do kuchni. Przy okazji napiję się wody i wezmę jakąś tabletkę na spanie.

Ja razem z moim talentem postanowiliśmy prawie skulać się ze schodów. Chcąc, nie chcąc narobiłam dużo hałasu. Nikt nie wybiegł z pokoju swego by ratować damę w opałach, więc odetchnęłam że jednak nie robię kłopotu i wszyscy mogą spokojnie spać.

Przechodząc obok salonu przypomniałam sobie jedną znaczącą kwestie. A mianowicie- Andy spał na kanapie. Muszę już każdą czynność wykonywać niezmiernie cicho, bo przecież już się nie wrócę. Jestem za blisko mojej upragnionej wody, żeby zawrócić.

Weszłam do kuchni i mnie zamurowało. Zobaczyłam Andy'ego. BEZ KOSZULKI. Wy to rozumiecie? Sam Andrew Biersack też paraduje po domu bez koszulki.

Ale spokojnie. Nie mam kisielu w majtach na widok jego bez koszulki, tylko na widok jego pięknych tatuaży. Też kiedyś sobie takie zrobię. Znaczy nie takie same. Chodzi ogólnie o ideę tatuażu. Ozdabianie swojego ciała różnymi rysunkami.
- Cześć. - Powiedziałam, kiedy równie dobrze mogłam jeszcze uciec. Nie zauważył mnie, Stał tyłem do mnie, przodem do okna oglądając piękny księżyc. Pełnia dziś była. Zjawisko to zawsze mnie intrygowało. Kryje w sobie za równo tak dużo światło, jak i mroku. Cała ta idea że wilkołaki i inne stwory ''ożywają'' właśnie podczas pełni, była równie intrygująca jak samo pojawienie się tego kształtu na niebie. Uwielbiam patrzeć na księżyc w nowiu.

Andy chyba mnie nie usłyszał. Dopiero w tym momencie zauważyła dwa czarne kabelki ciągnące się aż od telefonu do jego uszu. Zapewne dlatego ani nie przyleciał razem z karetką na schody, ani teraz nie odpowiedział. Do tego pewnie trzymał w ręku kubek kawy. Pięknie pachniało tym naparem w całej kuchni. Uwielbiam zapach niczym nie zmąconych ziarenek kawy powoli palonych we wrzątku którymi się je zalewa. Uwielbiam prawie tak samo jak oglądanie księżyca lub deszczu. A już połączenie smaku i zapachu kawy wraz z pięknym księżycem i książką to są po prostu marzenia.

Zauważyłam że na blacie stoi jeszcze jeden pełny kubek kawki. Pozwoliłam go sobie zarekwirować i upić nieco niebiańskiego napoju.

Podniosłam wysoki, ale szczupły niebieski kubek z moim już napojem i podeszłam obok chłopaka. Oparłam głowę o ramię mojego tylko, lub aż, przyjaciela. On jakby spodziewał się takiego przebiegu zdarzeń również oparł swoją głowę o moją i podał jedną ze słuchawek.

Piękna piosenka. Omega- Gyöngyhajú Lány. Na prawdę piękna chwila. Dwójka przyjaciół stojących obok siebie. Bez żadnych podtekstów. Słuchających takiej pięknej piosenki, patrząc na niebo przyozdobione coraz bardziej oddalającym się księżycem i pojawiającymi się gwiazdami, próbującymi zrekompensować znikający piękny świecący księżyc. A i jeszcze dobra aromatyczna kawka, posłodzona dwoma małymi łyżeczkami cukru. Idealnie, po prostu idealnie.

Trzecioosobowa
***
Obydwoje w tej pięknej chwili czuli się jak w niebie. Andy czuł równie piękny zapach ciała Dylan, a Dy jego zapach. Wtedy coś zakuło w sercu młodego wokalistę. Czy to możliwe że to właśnie w tej chwili rodzi się między nimi nić połączenia? Jakieś uczucie głębsze niż przyjaźń? W głowie i duszy dziewczyny trwała taka sama walka. Obydwoje jednak skutecznie odpychali od siebie te myśli. Starali się po prostu cieszyć chwilą.

Wszyscy już stali, oprócz oczywiście Andy'ego i Dy i jeszcze jednak pary. Jinxx i Sammi również przeżywali bezsenną noc, jednak wcale nie z powodu bezsenności jak poprzednia dwójka, a z powodu miłosnych uniesień, które planowali od ranka. Był to ostatni dzwonek przed krótką abstynencją. Doll miała dostać okres, a Jeremy nie lubił ''na mokro''.

Pomimo że ta chwila planowana była od długiego czasu, żadne z nich nie zabrało ze sobą prezerwatywy. Nie chcieli wpadki, nie mogli mieć wpadki. Ktoś musiał zejść po kilka gumek. Padło na Sammi, jako że Jinxx robił tego wieczoru kolacje.

Na dole, kiedy zauważyła że Młodzi stoją tam razem, postanowiła im nie przeszkadzać. Jako jedyna podejrzewała że jednak coś sie między nimi rodzi. Andy nie otwiera się tak szybko przed ludźmi jeśli nie widzi w nich nikogo wyjątkowego, kim bez wątpienia była Dylan Rose. Szybko zrobiła im kilka zdjęć by pokazać mężowi, wzięła kilka zabezpieczeń i poleciała prawie jak na skrzydłach na górę.
- Wygrałam. - Powiedziała cicho wchodząc do pokoju.
- Jednak to Dy leciała po tych schodach?
- Tak. I nie zgadniesz. PATRZ!- Podsunęła partnerowi telefon pod nos włączając na nim wcześniej zrobione zdjęcie.
- Wyglądają słodko. Daję tydzień.
- Kolejny zakład?- Jinxx pokiwał głową. - O to samo?
- Tak. Tym razem ja wygram i będę na górze.
- Wątpię. Ja daję miesiąc.
- Tak długo?
- Wiesz jaki Andy jest nieśmiały, a Dy. A Dy to Dy. Nie zrobi pierwszego kroku.
- Nie wiem, nie znam jej zbyt. Ale i tak wygram.
- Wątpię...

Dalszej rozmowy nie było. Szybko zabrali się do rzeczy.

Na dole piosenka prawie się już kończyła. Był to utwór kończący play-listę, a więc Andy wyłączył muzykę i wyjął słuchawkę. Dylan poszła za jego śladem.
- Ładna piosenka. Moja ulubiona.
- Co Ty? - Andy miał oczy jak pięciozłotówki.- Moja też.
- Miło. - Posłała mu tylko przyjazny uśmiech.
- Co Ty tu robisz o takiej godzinie? - Powiedział pociągając łyka z kubka.
- Ołł, No więc...








*********************************************************************************
Witam
Chciałam Was tylko poinformować
Że do końca opowiadania zostało jeszcze tylko kilka rozdziałów
Zdecydowałam się nie kontynuować dalej niż rozdziały które mam napise, dopóki nie nauczę się pisać mniej ckliwie.
Ostatnio czytałam rozdziały od początku.
Doszłam do wniosku, że naprawdę strasznie to ckliwe.
Być może będę kontynuować ten blog, dokończę tamtem i dam sobie spokój, jak mówię. Do póki się nie nauczę lepiej pisać, bo chwilowo średnio mi to wychodzi. Przynajmniej tych dwóch opowiadań

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz