niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 9

- A, i zapomniała bym. Jutro idziemy ogarnąć Ci pracę tam, tam. A za trzy dni przyjeżdżają chłopaki to Cię im przedstawię.
- Okej. Niech będzie. Ja już będę iść, dobranoc.
- No dobranoc. - Powiedziała kiedy wstawałam i zbierałam na górę.

Wstałam koło 10, a raczej groźbą zostałam z niego ściągnięta. Ogarnęłam się, ubrałam:

i zeszłam na śniadanie. Ku mojemu zaskoczeniu, śniadanie było gotowe. Sara zrobiła śniadanie?! Sara?! Ciekawe czy przeżyję. Ale cóż. Jestem głodna. A głodna ja, to nie ja. Żarcie to żarcie. Jak dają to się wpierdala.


Około 14 łaziłyśmy sobie po sklepach, a ja miałam pracę. Byłam w niebie. Będę organizować i ogarniać koncerty. Do tego ten pub jest na tyle popularny, że grają tam sławne zespoły. Może poznam kiedyś kogoś, kogo słucham. Mam nadzieję. Będę mogła stroić ich instrumenty. Jeszcze większe niebo. A pracę zaczynam od 1 grudnia, czyli mam równy miesiąc na przygotowanie się.
Do tamtej pory będę na utrzymaniu Sarki, a w sumie będzie to zorganizowane tak, że ona kupi ja ogarnę. To znaczy tak, żeby nie było że mieszkam tam za darmo.


Później już tylko wróciłyśmy do domu, zjadłyśmy coś, piwko i spać. Następne trzy dni minęły miej-więcej tak samo.


W końcu nadszedł dzień poznania ''tajemniczych'' chłopaków. Nie wiedziałam kiedy przyjadę, o której. Rano czy wieczorem. Ale jednego byłam pewna. Nie ważne kiedy ich poznam, zawsze chcę wtedy wyglądać względnie dobrze.

No to tak. Oczywiście wstałam sobie, chciałam wyciągnąć jednego browarka. A tu dupa. Skończyły się.
- Taakkkk... Super się dzień zaczyna. - Powiedziałam sama do siebie.
Przeszłam koło lustra. Omyłkowo popatrzyłam się w nie i ... zobaczyłam coś z okładki z płyty Iron Maiden.
  Z tym, że raz gorzej i bez gitarki.
Nigdy więcej o poranku nie popatrzę w lustro. Ale jak wtedy zrobię makijaż? Albo uczeszę włosy? Zresztą, nie ważne.
Po wykonaniu makijażu i tego wszystkiego z tym związanego. A, i włosów. Nadszedł czas na jakieś ubranie. Na ten dzień wybrałam krótkie jeans'owe spodenki, koloru klasycznego jeans'u, czarną koszulkę na ramiączkach z napisem PLAY HARD, czarne rajstopy z takimi jakby pajęczynkami z brokatu, ale później zmieniłam je na takie:


Zauważyłam że tamte mają wielką dziurę, z tyłu, na udzie. Chcąc zejść na dół ubrałam jeszcze swoje kapcie- psy:

Teraz wyglądało to troszku śmiesznie, ale nie będę przecież w glanach popierdzielać po domu i to jeszcze nie moim.


Zeszłam na dół. Nie znalazłam nikogo, tylko ZNOWU ZROBIONE ŚNIADANIE. Po ostatnim żyłam, więc tym razem już nie bałam się zjeść. A raczej bałam, ale mniej. Tym razem była to sałatka, taka jaką zrobiłam zaraz po tym jak tam przyjechałam, tylko jakaś... jakaś taka... lepsza? Czy to może takie wrażenie bo to nie ja robiłam? A może jakaś trucizna w środku?  Nie, może nie. Nie ważne, jak zejde, to przynajmniej sobie dobrze zjem.


Podniosłam miskę z sałatką, a pod nią znalazłam karteczkę. Postanowiłam najpierw zjeść sobie, a później martwić się wiadomościami. Zjadłam, i już jakieś 15 minut później siedziałam na podłodze i ubierałam buty. Na kartce pisało, że Sarka siedzi już sobie w centrum handlowym i robi jakieś tam zakupy i że mam być o 12.30 w ''naszej restauracji''. Z czasem jestem, tak akurat, bo mam jeszcze te 25 minut. Jest dobrze.


Kiedy wyszłam zaczęłam wyklinać sama siebie.
- Po chuja, ja zakładałam te glany?- Każdorazowo to stwierdzenie musi mi przejść przez głowę. Zawsze!
Nie chodzi teraz o to że są nie wygodne czy coś. Chodzi o to że są nowe. Nie rozchodzone. A ja nawet sobie bandażu, ani nic. A nogi mam porządnie obdarte. Jeszcze parę dni muszę pochodzić w nich i będzie okej, ale no jak nie zapomnę o bandażach do założenia na te zjebane nogi to chyba nie przeżyję,


Akurat na czas byłam w restauracji. Sara siedziała z kimś jeszcze. Jakąś inne laską. Co prawda, wyglądała trochę jak chłopak, ale czepiać się nie będę.

- Cześć... - Powiedziałam kiedy podeszłam do ich stolika.
- Hej. - Powiedziały chórkiem. - To jest Sandra. Nasza współlokatorka.



*******************************************************************************
Wiem, nudno. Przepraszam. Brak weny.


1 komentarz:

  1. Trochę króciutkie na ale cóż brak weny wszystko tłumaczy ;)
    Czyli sandre już poznała teraz jeszcze tylko resztę :D
    Weny dużo ale to bardzo dużo życzę i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń