niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 10

Akurat na czas byłam w restauracji. Sara siedziała z kimś jeszcze. Jakąś inne laską. Co prawda, wyglądała trochę jak chłopak, ale czepiać się nie będę.

- Cześć... - Powiedziałam kiedy podeszłam do ich stolika.
- Hej. - Powiedziały chórkiem. - To jest Sandra. Nasza współlokatorka.
- Ołł, to znowu cześć. - Powiedziałam siadając na przeciwko dziewczyn.
- Dzień Dobry panią. Czy mogę przyjąć zamówienie?- Zapytała kelnerka. Miała na oko jakieś 20 lat, niecałe 160 centymetrów i piękne długie blond włosy z
- Tak, to ja poproszę sałatkę z kurczakiem i fetą. - Zamówiła nie pewnie Sandra.
- Dla mnie to samo co zwykle. - Zaczęła Sara. - Czyli też sałatkę z kurczakiem. Podwójnym kurczakiem.
- Dobrze. - Powiedziała blondynka powoli zapisując zamówienia. - A dla Pani?
- To ja poproszę sałatkę wegetariańską.
- Dobrze. - Skończy ona powtarzać to ''dobrze''.- A co sobie życzycie do picia?
- A co Pani może polecić? - Zapytała Sarka.
- No to tak. Różnego rodzaju soki, wodę i piwo. - Oczy Sary zaświeciły się jak gwiazdki. - No to co panie sobie życzą?
- To trzy razy piwo jabłkowe. - Powiedziała znowu Sarka. Tylko skąd wiedziała że jabłkowe to moje ulubione? No nie ważne.
- Dobrze. - Aaaa! Zajebie. - Płatne teraz czy przy wyjściu?
- Teraz. - Tak. Zgadliście. Znowu. Sara. - Dy, płacisz.
- Ochh, no dobra. Ile to?
- To tak, trzy sałatki i trzy piwa. Po odjęciu rabatów, płaci pani 25 złoty.
- Proszę. - Powiedziałam podając pieniądze do jej malutkiej rączki. Serio. Mała była.
- Dzięki, napoję przyniosę zaraz. Sałatki będą za jakieś 20 minut.
- Dzięki. - Powiedziałyśmy chórkiem.

Podczas czekania na sałatki nie było ani minuty ciszy. Zajebiście nam się rozmawiało.
- A więc tak. Opowiecie coś o chłopakach? Bo w końcu jak mam z nimi mieszkać to fajnie by było coś o nich wiedzieć.
- No to masz lekki problem. - Tak. Zaczyna się wykład Sary. - Nie opowiemy Ci nic. Nie chcemy zrobić Ci złudnego wrażenia o nich. Dzisiaj ich poznasz, więc nie musisz długo czekać.
- Ale jest jedna wskazówka, jeśli chcesz żyć ze mną w zgodzie. - Tym razem wykład od Sandry. Jejj!
- No, czego mam nie robić? - Domyślałam się już o co chodzi,
- Nie zarywaj do wokalisty. - No ale powiedziałybyście kto jest tym jebanym wokalistą. Po za tym nie zamierzam do nich zarywać. - Zarywaniem do niego ja się zajmuje.
- Sandra, ogarnij dupę. Przecież on Cię uważa co najwyżej jako współ-lokatorkę. Przykro mi to mówić, ale nawet nie jako przyjaciółkę. Po za tym doskonale widzisz, że ona jest w typie ich wszystkich. - To ostatnie próbowała powiedzieć tak żebym nie słyszała. Nie udało jej się. - Więc znowu powtórzę. ogarnij się. Po za tym on jest zaraz po zerwaniu. Jak ty sobie wyobrażasz, że tak emocjonalny facet tydzień o zerwaniu będzie dobrze przyjmować inne do siebie. I do tego przecież znam ją. Nie będzie zarywać do facetów do póki ich nie pozna. Do tego co tobie do tego z kim ona w przyszłości będzie się umawiać, nawet jeśli ty jesteś w chuj zakochana w Andy'm. Kurwa! Zdradziłam imię.
- Ja ją tylko uprzedzam. - Powiedziała spokojnie. Dziwnie spokojnie.
- A ja Ci tylko tłumaczę, że ty nie możesz jej zabraniać być z kimś, zarywać do kogoś tylko dla tego że Tobie też się podoba. Szczególnie po tym jak ty zarywałaś do niego, po tym jak Juliet Ci zabraniała.
- Ejj, no dobra. Nie kłóćmy się. W sumie wy się nie kłóćcie. Nie zamierzam do nich zarywać. - Wykrzyczałam. Słyszała mnie chyba cała restauracja. Wszyscy się na mnie patrzyli jak na na prawdę wielkiego debila.

W końcu przyszły nasze sałatki. Zjadłyśmy i Sara poinformowała nas że jesteśmy z chłopakami umówione na basenie.

Moje ciało+basen= Fuj.

Więc zajebisty pomysł.

- Sara, możemy pogadać?
- No jasne, Dy. Poczekaj chwilę Sandra.
- Dobra, pośpieszcie się bo krowa. - Co?


Stanęłyśmy w miarę daleko od ludzi i przede wszystkim od Sandry. Stanęłyśmy koło śmietnika. Zajebiście.
- No to dwie sprawy. Jedna. Przecież nie będę do nich zarywać. Czemu ona tak myśli?
- Szczerze? Nie wiem. Ona mieszka z nami tylko dla tego że Julka nie pozwalała mi jej wyrzucić. Julka to była Andy'ego, jak coś. Wiesz, przyjaciółki i w ogóle. A Julki już też nie ma. Nie ma kto Sandry bronić. Ona się wyprowadza pod około 15 grudnia, więc tylko dwa tygodnie jeszcze musimy z nią wytrzymać. Więc nie przejmuj się nią. Nie ma po co. Ty się lepiej przejmij tym, że czterech z pięciu chłopaków może do Ciebie zarywać. Jeszcze z tymi Twoimi oczami, włosami i figurą. O charakterze nie wspominając.
- Tak. Oczywiście. Ta figura. I te ręce. Na pewno. A skoro jesteśmy przy ciele. Do jasnej cholery czemu na basenie?!- Znowu się wydarłam. Tak, bravo ja!
- Czemu? Nie wiem czemu? Przecież masz śliczną figurę. A i o co Ci chodziło z tymi rękami? - Kurwa, się wtopiłam. Przecież ona o niczym nie wiem. Ja tępa!
- Nic, nie ważne.Ale przecież zimno na polu jest. Jak chcesz pływać?
- Nie chcę. Po prostu wejście na basen kosztuje tylko 2 złote, a zajebiście się tam siedzi. Zajebiście gada. I mają najlepsze piwo w mieście.
- No dobra, ale czemu basen?
- Kobieto! Nie wiem. Idziemy na basen. Tego nie zmienisz. Nie musisz być w stroju, ale krótkie spodenki i bluzka na ramiączkach obowiązkowa, inaczej płaci się więcej za wejście dla całej grupy.
- Uggghhh. No dobra, ale to musimy skoczyć do domu po nie mam stroju na sobie.
- To jednak strój?
- Strój ubiorę pod ubrania, jakby miało się coś zmienić.
- To ręcznik też lepiej weź. Chodźmy już bo ta, zaczyna się już wkurwiać. - Poszłyśmy.

Trzeba przyznać, Sandra nie przypadła mi do gustu, a pomysł z basenem jeszcze bardziej. A co będzie jeśli ktoś zauważy moje pozostałości po ''radzeniu sobie z problemami''.
Tak wiem, byłam głupia.
W sumie . . . dalej jestem . . .

Niestety, na basen już się zgodziłam. Jebany debil ze mnie.

Godzinę później byłyśmy już przy wejściu na basen. Stwierdziłam że ubiorę, tak jak kazała, krótkie jesns'owe spodenki i czarną, luźną koszulkę na ramiączkach z szerokimi rękawami ( jeśli wiecie o co chodzi) z twarzą Axl'a Rose'a na koszulce. Tego Axl'a z lat 80. Tego seksiaka. Nie tego rudego pana w warkoczykach.

Do torby spakowałam oczywiście kilka piwek jakby nam kaski brakło, ręcznik i . . . bluzę. Tak bluzę. Cienką, bo cienką ale bluzę. Powiem, że mi zimno i ją ubiorę, i już będę się czuć dobrze nie pokazując rąk. :) Mój pierwszy dobry pomysł.

Co mnie zdziwiło chłopaków jeszcze przy wejściu z nami nie było, a basen po wejściu prezentował się zajebiście.
- EJ, daleko jeszcze musimy iść?
- Nie daleko. Widzisz tam te drzewa? - Odbiła pytanie Sara.
- Tam gdzie ten zakaz wejścia?
- Dokładnie tam. Już nie daleko.
- Dziewczyny, idę po piwo. Chcecie też?
- Jasne. Poprosimy dwa jabłkowe, a jak nie będzie to z sokiem. - Oczywiście. Pytanie o piwo, Sarka pierwsza. Bo jak inaczej?
- Okej, to przyjdę zaraz.
- Yhm. i wracając do Twojego pytania Dylan. Tam za tymi drzewami są ławki i jeszcze jeden basen. Normalny, głęboki na jakoś od 145 centymetrów do około 2 metrów, więc się tam nie utopisz. O dziwo. Zadbany. Chłopaki płacą ochronie żeby nikomu nie pozwalali tam wchodzić i czyścili basen, więc wiesz. Bez obaw można tam pływać.
- Chyba nie będę, nie lubię.
- No skoro tak mówisz, to okej. Pamiętaj tylko, że w naszym gronie alkoholu za chuj się nie odmawia.
- Serio sądzisz, że JA (!) odmówiła bym alkoholu?
- No, nie. Zresztą nikt tam nie odmówi. Masz jeszcze jakieś pytania?
- No mam jedno. -Pokiwała głową na znak żebym mówiła.- Sandra będzie siedzieć z nami przez cały czas? Nie żeby coś a.- Przerwała mi Sarka.
- Nie , nie będzie. Ona dzisiaj ma rozmowę o pracę. Nie może z nami tyle siedzieć. Pewnie wypije jedno piwo i pójdzie. Nie bój się. Żadne z nas, włącznie z chłopakami, za nią nie przepada.
- No dobrze, a jak to będzie wyglądać? Wiem dziwne, ale no . . .
- Po pierwsze, ja wiem że zostaniecie przyjaciółmi. To więcej niż pewne. Po za tym całkiem możliwe, że będziemy grać w butelkę. Nie erotyczną jak coś. A resztę się okaże.
- No okej. Cykam się troszkę.
- Nie masz czego. Właź. - Powiedziała wskazując na drzewa. - Idź przed siebie.

Po chwili byłyśmy już w środku. Zobaczyłam tak piękny duży base, miejsce na ognisko i w około ogniska kilka ławek. Na ławkach siedziała piątka chłopaków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz