niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 16


************************************Dylan************************************
- I to był właśnie mój przyjaciel David. - Oznajmiłam wracając do ogrodu. 
- Pracujesz, aby nazywać chłopakiem?- Jak zwykle, Sammi.
- Niee. Fujj. CO ty?
- No bo wiesz, całkiem ciasteczko z tego Twojego przyjaciela. - Kurde, Sammi. Na prawdę? Weź tu się lepiej Jinxx'em zajmij.
- W takim razie ja nie lubię ciasteczek.
- Ale serio mówię. - W tym momencie Jinxx się chyba trochę obraził. Generalnie chciał się chyba przekręcić, ale się mu nie udało. Miał Samantę na nogach i jak się przekręcił ''przypadkiem'' jego głowa wylądowała w cyckach. Ale no, przypadek. - Oj, Jeremy. Nie obrażaj się. Też jesteś ciasteczko. - Zwymiotuję.
-Ejejeje. Ja wiem co zaraz będzie. Chcecie się lizać czy jebać to do siebie lub w krzaki. - Wyrwał się Andy. - Nie chcemy patrzeć na to. - Arogancki uśmieszek. - Szczególnie ja. - To juz powiedział tak, tak dziwnie. Ciszej i bardziej smutno. Dziwne.

Siedzieliśmy tak chyba do około 4 rano. Cały czas to jakieś piwko, to jakieś tańce czy wolne, czy szybkie, jakieś gry, żarełko. Było na prawdę fajnie. Nie pamiętam kiedy ostatni raz było mi tak dobrze wśród ludzi. Co prawda nie mam na to dowodów, ale mogą być ludźmi.

Jest 4.15 rano a ja jeszcze nie śpię. Cudownie. Po co ja tyle z nimi siedziałam? No ok. Chuj z że było mi okej. Że zapomniałam o wszystkim co złe. Ale co mi z tych kilku godzin zapomnienia, jeśli później wszystko wraca z podwójną siłą? Teraz, kurde, leżę myślę. Przewracam się na łóżku. Obijam się o ściany. Pewnie mnie w kurwa całym domu słuchać. Myśli, moje własne myśli, chcą mojej śmierci. Wszystko co grąży po mojej głowie szepcze całe zdania. Całe zdanie które pchają mnie do śmierci:
-''Umrzyj gruba dziwko! Nie ma tu dla Ciebie miejsca. Nikt Cię nie kocha.
Nawet cali Brides'i Cię tu trzymają, żeby mieć darmową 
sprzątaczkę. Nawet oni Cię nienawidzą. Jesteś tal chujowa, 
że nawet własny ojciec Cię zgwałcił, a matka zostawiła. Byłaś i jesteś 
taka brzydka, że spakowała się i spieprzyła. Zawaliłaś szmato całą
szkołę. Davis się cieszy, że Cię tam nie ma z nim. Przynajmniej 
teraz może siedzieć z kolegami, a nie Tobą. Nie męczyć
się z Twoimi jebanymi humorkami. Jesteś jebanym emo. Idź się 
zabij. Własny ojciec Cię nie kocha. Ludzie Cię nienawidzą. 
Rówieśnicy chcą Twej śmierci. Idź się zabij świnio, dziwko, 
gruba, szmato jebana!''- 
Te i inne myśli cały czas latają mi po głowie. - Jesteś grubą świnią.-  Każde słowo wypowiadałam nie świadomie chodź trafiało to prosto w moją psychikę i samopoczucie. A najgorsze jest to że to prawda. Jestem cholernie sama. Nikogo nie ma ze mną. Dla mnie.  Zamęczałam się tak myślę, że do około godziny 6 rano. Wnioskuję po wychodzącym słońcu. Obudził mnie SMS. 
Nieznajomy: Mała na balkon. 
Ja: Ale kto pisze?
Nieznajomy: Balkon. 

Postanowiłam posłuchać i wyjść. Wzięłam szklankę z sokiem, gitarę i wyszłam. Ku mojemu zdziwieniu na sąsiednim balkonie nikogo nie było. Na ogrodzie też nie. Usiadłam sobie wygodnie w wygodnym wiklinowym foteliku z gitarą na kolanach i zaczęłam grać jedną ze swoich ulubionych improwizacji. Grałam i podśpiewywałam sobie. Nie zauważyłam nawet kiedy Ashley zdąrzył wkroczyć na, jak się okazuje, jego balkon. Myślałam, że to balkon Jinxx'a. Nie wiem ile czasu tam siedział i ile słyszał, ale siedział i szczerzył się w moją stronę. 
- Jak długo tu siedzisz?- Zapytałam z przerażeniem w oczach. 
- Wystarczająco długo. - Tajemnicza bestia. 
- Aa...aha.- Dziwnie.- Wracając, czemu mnie tu ściągnąłeś?
- Generalnie chciałem Ci przekazać, że za pół godziny do Twojego pokoju wpadną chłopaki i pomogą Ci się pakować. Ja idę do sklepu. Chcesz coś?
- Nie, nie dzięki. - A już myślałam, że o coś gorszego chodzi. - To ja już pójdę. 
- Ejeej, czekaj. To nie wszystko. 
- Kurwa. - Pomyślałam. 
- Słyszałem Cię w nocy. Chcesz pogadać?- Kurde, jaki zatroskany Szynka. 

*************************************Andy****************************************
Kurde. Wszyscy chcą się wyprowadzić. Nie spodziewałem się tego. Wszyscy. Co do jednego!
Już sam nie wiem, czy to dobre, czy złe. Niby chciałem przez jakiś czas pomieszkać sam. Ale kto wie czy po tej samotności bym żył? Prędzej czy później potrzebował bym kogoś.
Tak jak teraz cały czas brakuje mi Julki. 
Kocham ją Kurwa. Chcę ją Kurwa. 
Która godzina?
13.30
Kurwa. Tak późno
Muszę iść pomóż się Młodej pakować
Jak wszyscy to wszyscy. 
Nie zależnie od stanu psychicznego
Zresztą jej pewnie też nie jest najlepszy. 


Pakowanie, zresztą jak wszystko co robimy w tym naszym gronie, minęło całkiem miło. Na chwilę zapomniałem o wszystkim, skupiłem się na pakowaniu i na tym żeby po prostu być. Nie myśleć. Robić co chciałem. 

Skończyliśmy wszystko pakować i wynosić pudła z domu o 16.02. Skończyliśmy właściwie na ścisk  bo ciężarówka miała być o 16.10. Więc idealnie. 
Nasz nowy dom jest właściwie na tej samej ulicy. Wszystko jest nawet  tak samo umeblowane, pomalowane. Nawet schowki na browary są. 

Czyli tamtego domu nie umeblowała Sara tylko taki był. 
Ciekawe, nawet bardzo. 


- Słuchajcie, roznosimy wszystko po pokojach teraz, czy rano?_ Jak zwykle. Najmłodszy będzie zarządzać. Super.- Chyba lepiej teraz chłopaki. Zrobimy wszystko dziś, a jutro będziemy się byczyć na trawniku i przy basenie?- Spojrzeli po sobie i pomachali głową, że się zgadzają. Poświęciliśmy jeszcze chwilę na dogadanie planu. Dziewczyny poszły do sklepów po alkohol i jedzenie, a później miały coś ugotować, żeby nie musiały dźwigać. Chyba logiczne, że te pudła były dosyć ciężkie, a Młoda na pewno zbyt dużo siły nie ma i jest zmęczona przeżyciami, a Sammi to żona Jinxx'a. On jej nie pozwoli nosić. 


Jakoś koło 21 usłyszałyśmy takie mieszanie z pojebaniem, a mianowicie dziewczyny wołały nas razem na obiad. Ich głosy fajnie razem brzmią. Jeszcze gitarę czy pianino podłożyć i partię damską można by było spokojnie z nich stworzyć. 

Jejku, o czym ja myślę. Powinienem myśleć o żarciu a nie o chórkach. I to jeszcze kiedy jest spaghetti. 
- Andy! Andy. Julka przyszła. - Usłyszałem Julka?
- Cccooo? Gdzie?- Rozejrzałem się po pokoju. 
- Nie, nigdzie. Chciałem zwrócić Twoją uwagę. - Nie śmieszne Christian. 
- Nie śmieszne Coma.  Ashley czyta mi w myślach? CC tylko go ściął i wrócił do wpierdalania kolacji. 
-O czym tak zawzięcie myślałeś?
- Niee, nic. Nie ważne, Ash. 
- Partia chórków Ci łazi po głowie?- Skąd? Czyta? W? Myślach? Serio? Pokiwałem głową na znak, że ''Tak''. Cały czas patrzyłem na niego zdziwionym wzrokiem nie odzywając się. - Kiwałeś głową, jakbyś układał piosenkę wpatrzony w przestrzeń. Chyba łatwo się domyślić?
- No może, ale mam pomysł na chórki. 
- Pierdol. Jaki?
- Nie, nic. Nie ważne. I tak jest chujowy. Przyjdzie czas to Wam powiem. - Wszyscy tylko spojrzeli po sobie. Nikt nic już nie powiedział. Zjedliśmy i przenieśliśmy się opić przeprowadzkę do ogrodu. 


Wszystko ok. Fajnie. Ale tym razem nawet alkohol i towarzystwo przyjaciół mi nie poprawiło humoru. Tak jakbym wyczuwał coś, coś. Złego. Że coś się wydarzy. Jednak do końca wieczoru nic się nie wydarzyło, a ja spokojnie spałem. 

Nic się nie stało do śniadania następnego dnia.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, tak. Wiem. Krótki.
Cały ten FF piszę bo chcę. Dla siebie. Lubię pisać. Ale miło by też było gdyby ktoś więcej jeszcze komentował. Jak narazie to tylko jedna osoba komentuje (za co wiesz, Dzięki :) ).
Spróbujcie skomentować więcej. Dzięki z góry :)

niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 15

Usłyszałem kluczyć w drzwiach. Czyli jednak serio chce gadać. Nie pasuje to do niego. On chce gadać o uczuciach. Ciekawe
- No i jestem. 
- Noo, po co?
- Chcę pogadać.

*******************************Ashley*******************************************
Coś czuję że Andy myśli, że będę próbować go ''atakować'' i że on musi się bronic od początku. Jest w lekko mówiąc złym humorze, a co idzie za tym to będzie klasyczny przebieg rozmowy sam na sam, czyli:
1. Będzie nie miły,
2. Będzie udawał nie dostępnego i że nic mu nie jest,
3. Zacznie krzyczeć,
4, Będzie się powoli przełamywać,
5. Szczera rozmowa,
6. Przyzna się do czegoś,
7. Jakaś prośba.

Podszedłem do niego i usiadłem na łóżku. Leżał z rękami zawiniętymi na piersi z ''bojową;; miną. Norma, kiedy jest nie w humorze albo kiedy wie że będzie dla niego nie przyjemna rozmowa.
-Ale ja zacznę. 
- No to mów. - Kurde, teraz to ja się boje.
- Chcę się wyprowadzić. Chciałbym wiedzieć czy chcielibyście się przeprowadzić razem ze mną, czy tu zostać?
- A co Cię zmusiło do tej decyzji? - A to mnie zaskoczył. 
- No wiesz, słyszałem. Kurwa, słyszałem wszystko. 
- Alee, kiedy? Co słyszałeś?
- Dzisiaj? Ogródek? Sara? Mówi Ci to coś?- Aż usiadł kiedy wymieniał okoliczności. 
- Ołł. Wiem. Ale Ty wiesz, że to wszystko co ona powiedziała o Tobie i o Dylan to nie prawda?
- O Dy może nie. Ale chuj. Chcesz czy nie?
- EJ, chwila. Ty chcesz tu zostawić Młodą z Sarą? 
- Nie, oczywiście że nie. Wiem jak ona się do niej odnosi. Weźmiemy ją ze sobą, a jak dostanie wypłatę pójdzie na swoje. 
- A no dobra. Młody. Pogadamy o tym z wszystkimi i przy wszystkich, okej?
- Dobra. - Coś łagodnie poszło. 
- Mam pytanie. Jak tam Twoje odczucia, uczucia co do Julki?
- Wiesz, jest jak było. Zamknij drzwi. - Powiedział gdy usłyszał, że ktoś chodzi po piętrze. Wstałem i spełniłem jego prośbę. - Dzięki. No to wracając. Jest jak było. Cholernie boli. W sumie chyba nawet bardziej boli jak każdy mi jedzie, jaka to ja nie jestem i jaka to ona nie była. Generalnie czuję się coraz bardziej chujowo. Mam ochotę zamknąć się w pokoju i nie wychodzić. 
- Gościu, powinno Ci już przejść. Schlaliśmy Cię tyle razy że pewnie nie pamiętasz całego zeszłego miesiąca i pewnie z trzech koncertów. A Tobie dalej nie odpuszcza. Posuń się trochę tam. - Wjebałem się na łóżko i leżeliśmy obok siebie. 
- Ashley, kurwa. - No i zaczęło się. - To są uczucia. Tego nie schlasz. To co najwyżej spowodowało że do teraz nie czuję gardła. I sam widzisz czuję się coraz gorzej. 
- Rozumiem, że musimy Cię najebywać dalej. i że musimy iść do pani Bułki.
- Ale Ashley. Kurwa. Nie potrzebuję, tej jebanej psycholożki. 
- Kurwa. Nie potrzebujesz? A Twoja depresja? A Twoje jebane myśli samobójcze?! A Twoje zamykanie się w sobie?! I Ty nie potrzebujesz?
- Nie, kurwa! Nie potrzebuje. 
- Potrzebujesz i do niego pójdziesz, choćbym musiał Cię tam zaciągnąć. 
- I chuja, nie dasz rady. - Nie tak chciałem tą rozmowę ...
- To tylko Twoje zdanie. Jeśli chcesz pierdolić o tej przeprowadzce za pół godziny bądź na dole. Zwołam chłopaków. 
- Yhm. - Tylko mruknął cicho i wziął swoje fajki do ręki. Polazł na balkon. Pewnie znowu się truje paląc jedną za drugą. Tylko i wyłącznie dlatego że on miał życie jakie miał i zdarzyło się mu co się zdarzyło pozwalam mu palić. Zwykle przy mnie się nie pali. Generalnie uważam, że to po prostu zwykłe chamstwo zatruwać się fajkami świadomie i własnowolnie podczas kiedy ktoś inny pragnie życie i tego żałuje.

 Kiedyś nawet próbowałem zabierać mu fajki lub próbować mu to jakoś ograniczać ale to odpijało się na jakości wykonywanej muzyki. Albo nie był w stanie wyciągać wysokich dźwięków, albo był zły i jakoś nie był skory do kompromisów. 

Stwierdziłem w końcu że lepiej żeby palił niż żeby sięgnął po jakieś narkotyki. No i jest jeszcze alkohol. Ale do alkoholu to ja zwykle jestem pierwszy i prowokuje wszystkie libacje. 

Ale mniejsza. 

Zszedłem na dół i poinformowałem wszystkich że maja siedzieć na dupach w salonie, a sam poleciałem jeszcze poprosić Dylan żeby zeszła. 
Kiedy byłem na górze kulturalnie zapukałem, usłyszałem takie '' Czego, kurwa?''. Ona chyba zostanie przyjaciółką Andy'ego. Przynajmniej po d względem krzyków. 
- Spokojnie. To Ashley. 
- Idź sobie. - Postanowiłem nacisnąć na klamkę. Może było otwarte. I było. Ryzykując życie, wszedłem do środku. Ona patrzyła na mnie wzrokiem seryjnego mordercy. 
- Mała, słuchaj. Zejdź ze mną na dół. Andy ma ważne pytanie i prosił żeby byli wszyscy. 
- Ale po chuja? Już chcecie pytać kiedy mnie wyjebać? 
- Nie no, co ty? Jesteś super dziewczyną.  Po za tym my nie jesteśmy jak Sara. 
- I tak to się pewnie miło dla mnie nie skończy. Mi się nic dobrze nie kończy. 
- Kolejna. - Wymruczałem. 
- Kolejna? Co, kurwa, kolejna?
- Jeszcze przynajmniej jedna osoba w domu ma aż tak niską samoocenę. 
- Skąd Ty to wiesz? Aż tak widać? Czy znasz się ''na ludziach''? Czy jak?
- Można powiedzieć, że mam styczność z osobami z niską samooceną i depresją. Całkiem dobrą styczność. A teraz chodź na dół, okej?
- Ok. 
- Pomożesz mi może, zamieść szklanki do pokoju?- Zapytałem kiedy staliśmy w kuchni. Ona bez odpowiedzi wzięła i poszła. 


W pokoju siedzieli już Jake, Jinxx, Coma i ku mojemu zaskoczeniu był juz Andy, a Sary nie było. Usiadłem na kanapie. Dylan podawała jeszcze szklanki. 
- Młoda, tu siądź. Ja i tak wstaję. - Puścił ją Andy na swoje miejsce. On jest dla niej miły, bardzo miły. Czyżby wiedział coś co zmusza go do takiego zachowania?
- Dzięki. - wymruczała pod nosem. 
- Młody po co nas tu ściągałeś?- Zapytał w końcu CC. 
- Mam do Was ważne pytanie. - Powiedział opierając się o meble. - Generalnie, podjąłem decyzję, że chcę się stąd wyprowadzić. I mam pytanie czy chłopaki idziecie ze mną czy tu zostajecie. 
- Ja myślę, że nie ma się tu nad czym zastanawiać. - Wypowiedział się Jinxx. - Ja idę. 
- I ja. - Wtrącił się Jinxx. - Ja i Sami też idziemy. Myśleliśmy też ostatnio nad tym, czy by tego nie zaproponować. 
- Ja też. - Jake. Wszyscy po kolei zaczęli wstawać pokazując, że są z Andy'm. Musiało mu to poprawić samopoczucie. Wstali wszyscy, tylko nie Dy. 
- Po co mnie tu ściągałeś?
- Otóż o to, że pomyślałem że może też zechcesz się wyprowadzić. 
- Nie mam pieniędzy na to. Muszę tu zostać. 
- Ale daj mu dokończyć. - Wtrąciłem się. 
- Pójdziesz z nami, zamieszkasz. Dostaniesz swój pokój i w ogóle. Podobno masz już pracę. Jak dostaniesz wypłatę zdecydujesz czy chcesz się wyprowadzić czy po prostu podzielimy czynsz jeszcze między Ciebie. Myślę że poznaliśmy Cię dzisiaj dość, abyś mogła z nami dom dzielić. 
- Jeżeli nie będę Wam przeszkadzać - Przeleciała po nas wzrokiem.- To fajnie by było. Póki nie miałabym za co płacić mogłabym coś robić. Nie wiem... coś ugotować czy posprzątać?
- Młoda. To się jeszcze ogarnie. Dla nas to też będzie fajne że jakaś lasia będzie się u nas kręcić i przy okazji nie będzie wielka jak trzydrzwiowa szafa i będzie względnie normalna pod względem psychicznym. 
- Takk, normalna. Z pewnością. Ale serio. Dzięki. - Zaczęła nas po kolei przytulać. 

*****************************Dylan********************************************
- Ej, słuchajcie. Nie ma Sary. Przenieśmy się do ogrodu. - Zaproponował Pan Ładny Uśmiech. Nie odpowiadając po prostu poszliśmy. 

Siedzieliśmy, rozmawialiśmy. Było fajnie. Nie pamiętam kiedy ostatnio zapomniałam o upływającym czasie, o wszystkim co mnie otacza. Po prostu żyłam. I było mi dobrze. 
- Ej, ja idę. zaraz wrócę kiedyś. 
- Ok, wróć kiedyś. - Odpowiedziała mi Sammi. Narzeczona Jinxx'a. Całkiem fajna kobitka. 

Odeszłam bo dzwonił ten cwel. Najukochańszy cwel na świecie. David. Dzwonił na Skypie, Postanowiłam przełączyć na kamerkę i poznać go z moimi nowymi znajomymi. 
- Cześć. - Wyszczerzyłam się.- Nie odzywaj się. Poznam Cię z moimi współ-lokatorami. 
- Ej, chwila. Chcesz mnie poznać z tą szmatą? - Czyżby chodziło o Sarę?
- Nie tą szmatę, resztę ludzi, którzy mocno mi pomogli. Zwłaszcza 2 z nich. 
- A to pędź. W czym Ci pomogli. 
- Po tym jak wiesz i jeden, i drugi dużo mi wyjaśnili jak to z nią jest i nie pozwolili znowu nic sobie zrobić chociaż nie wiedzą nic o mojej depresji. 
- I proszę. Proszę, żeby nie dowiedzieli się zbyt szybko. Nie znasz ich jeszcze dobrze i nie wiesz na ile możesz zaufać. 
- Wiem, wiem. - Przynudza troszkę. 
- A i mam nawijać po polsku czy angielsku muszę?
- Angielski. Już jesteśmy. 
- Ok.
- Chłopaki i Sammi. Słuchajcie. Pierdolę sobie teraz z moim najlepszym przyjacielem. On chce Was poznać. Przekażę telefon i pogadacie coś tam, ok?
- No dawaj. Chce pierwsza. - Krzyknęła Sammi. 

********************************David********************************************
Cieszę się, że Dylan może w końcu znalazła znajomych, ale kurde. Co będzie jak oni ją zostawią, a mnie nie będzie?  Co jeśli znowu będzie miała nawrót depresji, a im nie będzie mogła się zwierzyć?
Moje rozmyślania przerwał głos jakiejś kobiety. Dy już komuś przekazała telefon. 

Kobieta przedstawiła się jako Sammi. Sammi Doll. Kojarzyłem i jej twarz skądś, i imię, ale nie mogłem skojarzyć skąd. Ale nie ważne. 

Następną osobą był jakiś facet. Kurwa. Znam go. To jest jebany. Kurwa, jebany Ashley Purdy! Ten Ashley Purdy. Z Black Veil Brides. Mój ulubiony muzyk. 
- Kurwa. Ej, serio?
- Co serio? - Chyba lekko zdziwiony był. 
- Mieszkacie z Dylan? Ona mieszka z wami? 
- Noo tak. Tak. - Roześmiał się. 

Resztę osób poznałem z podobnym entuzjazmem. Po prostu łał. Jak? I ona mi nie powiedziała? I ona ich nie rozpoznała?

''Poszliśmy'' do jej pokoju i pogadaliśmy jeszcze chwilę. Ja cały czas jarałem się, że ona ich zna. Mieszka z nimi. Oni jej pomagają. 

Ją to chyba wkurwiło bo się rozłączyła. 

Ja przeżywałem jeszcze długo ich wszystkich. 

************************************Dylan************************************
- I to był właśnie mój przyjaciel David. - Oznajmiłam wracając do ogrodu. 
- Pracujesz, aby nazywać chłopakiem?- Jak zwykle, Sammi.
- Niee. Fujj. CO ty?

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, przepraszam.Zjebałam troszeczkę zakończenie :c

Podawać snapy proszę
mój to Lucyfer-33

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 14


Moje rozmyślania przerwał mi nie spodziewany gość, a mianowicie UDAŁO SIĘ MI ZASNĄĆ.


*******************************************Andy*********************************************************************************

Ta nowa. Dylan. Ma w sobie coś ... coś co sprawia że, aż muszę być szczery w stosunku do niej. Nie wiem, czemu tak, choć kłamać umiem niemalże perfekcyjnie. Nie żywię do niej żadnych uczyć, nie czuję się jakbym ją kochał. Jakbym się w niej zakochał. Jest po prostu moją koleżanką. Kolejną współlokatorką, którą sprowadziła sobie Sara. Ale to co się  ze mną dzieje przy mnie, jest jakiś inne niż przy innych dziewczynach. NIE. NIE ZAKOCHAŁEM SIĘ. Po prostu czuję, że mogę być z nią szczery. Że nic nikomu nie powie. Tak jakbym znał ją od lat. 

Kochać to ja kocham dalej tą jebaną pannę lekkich obyczajów. Juliet. Była moją najlepszą, zawsze nie winną dziewczynką. Kochałem ją jak nikogo już nie pokocham. Była najlepszym co mogło mi się zdarzyć. I co zdarzyło, i już skończyło. 

- Jestem debilem. - Pomyślałem. 
Siedzę na kanapie w salonie, z piwem w ręku, prawie becząc nad tym na co nie mam wpływu i nie miałem. Po prostu, kurde super. Jestem takim niedorobem że nie umiem przy sobie nawet dziewczyny utrzymać. Kurwa, SUPER.
- Jesteśmy!- Ja pierdole. Serio, akurat teraz musieli się wpakować tu?
- Hej, Młody. - Powiedział Ash.
- Noo, cześć. 
- Co Ty taki humorzasty?
- A chuj. - Wymruczałem pod nosem, podniosłem się z kanapy i przepychając się chamsko między ludźmi. 

Wiedziałem że Ashley zastanawia się co mi jest. Nie ważne, że wie. I tak będzie kminił czy ktoś coś znowu czy może kurwa, nie wiem... Julka.


Wpadłem do pokoju, zatrzasnąłem drzwi i zamknąłem je na klucz. Pierdolnąłem się na łóżko, objąłem rękami poduszkę i zacząłem  wgapiać się w sufit. Nagle naszła mnie ochota na papierosa. Noo cóż. Nałóg to nałóg. Zacząłem obmacywać się się po kieszeniach. Coś wyczułem, z tym że to na pewno nie były fajki. 


Wyjąłem z kieszeni małe zawiniątko. Był to jakiś przedmiot owinięty kilkoma chusteczkami. Zacząłem je ściągać, jedna no drugiej.

Już po odwinięciu 3 pierwszych wiedziałem co to za przedmiot. Była to mała, około 3 centymetrowa, metalowa żyletka. Ale po co jej żyletka? I do tego tak sterylnie przechowywana? Czyżby się okaleczała? No niby dzisiaj mocno zasłaniała ręce, a później chodziła w bluzie. Ale nie, nie może przecież. 


- Młody otwórz. - Usłyszałem pukanie do drzwi i krzyk Szynki. 

- Nie. Idźcie sobie przecież. Chcę spać. - Nie chcę spać, ale również nie mam ochoty się zwierzać, nawet jemu. - Otwórz. 
- Nie rozumiesz, że nie? - Nie odpowiedział już. Chyba poszedł, a ja wróciłam do poszukiwań fajek. Przeszukałem wszystkie kieszenie, ale  nic nie znalazłem. Na szczęście w szufladzie zawsze mam zapasową paczkę. 

Zmotywowałem i sięgnąłem do szuflady. Zacząłem dłonią po niej jeździć. Pusto. Znaczy względnie pusto bo był tam jeszcze bałagan. 

- Czyli jednak trzeba wstać. - Wymruczałem smutnym głosem. Podniosłem swój tyłek i popatrzyłem do szuflady. Skubańce ukryły się na końcu szuflady. Wziąłem je do ręki i wyszedłem na balkon. Liczyłem, że nikt nie będzie siedział na ogródku, ( mam widok na ogród). Wyszedłem no i dupa. Siedzieli tam wszyscy, łącznie z Sarą. Kłócili się o coś. Postanowiłem po cichu odpalić papierosa i zacząć słuchać. 
- Sara. Kurwa. To wszystko co się z nimi dzieje to tylko Twoja wina! Przecież, kurwa, wiesz że obydwaj są w chuj i jeszcze trochę wrażliwi. 
- No, i? Co z tego? Nie graj, że tak Ci na nim zależy? W sumie na nich. Nie zależy. 
- Jak kurwa. Mi nie zależy? Na Andy'm mi nie zależy? Na Dylan może trochę mniej ale to kurwa, też jest człowiek. 
- A teraz Sara co żeś kurwa, zrobiła. Dylan leży u siebie i nie otwiera. Andy to samo. Ci którzy są najbardziej wartościowi w tym domu leżą w łóżkach i zastanawiają się co zrobili źle. Młody jest przecież po zerwaniu, które zresztą Ty spowodowałaś,a co do Dy to wiesz jak jej w życiu było. - Zaczął krzyczeć Jake. 
- Kurwa, no i co mnie że ona tam teraz leży, przeżyła i beczy? Może się nawet tnie jebane emo. Niech robi co chce. I tak musi teraz tutaj zostać. Nie ma domu, nie ma pieniędzy. Musi mi usługiwać. A Andy to mała ciamajda. Co z tego że założył ten zespół. I tak jest chujowy. Nawet dziwka Julka go nie chce. Bo jest jebanym zerem. Gdyby nie ta jego buźka nie miałby ani Julki, ani zespołu, ani Ciebie Ashley bo nie miałby Ci nic do zaoferowania z wyjątkiem kariery. Wam też chłopcy. Wierzcie lub nie. Taka jest prawda. - A najgorsze jes, że tak. To prawda. Jestem jebanym zerem. Nikt mi tego nie musi uświadamiać. 
- Przestaniesz Ty mi po przyjacielu jechać? Jedziesz tylko po młodych. 
- No i co? Co z tego? Dwa jebane zakochańce. Zobaczycie. Oni będą ze sobą. On Was zostawi, a ona go zdradzi. - Przecież ona mi się nie podoba!- Dwa jebane emo. Wyście się powinni cieszyć, że ja im pozwoliłam tutaj mieszkać. 
- Kurwa. Skończ. Jedziesz po nich, a nie zauważasz siebie. Jesteś brzydką, cytatą blondynom, z pustą głową. Jebanym fałszywcem, który umie tylko po każdym cisnąć. 
- No i fajnie. 
W tym momencie stwierdziłem, że koniec ze słuchaniem tego. Zresztą oni chyba też skończyli rozmawiać. Położyłem się do łóżka i zacząłem myśleć. Wszystkie myśli mnie przytłaczały.

Przecież wiem, że nie jestem najlepszy. Nie jestem dobry. 
Nie jestem NAWET kurwa dobry. Jestem okropny. 
Męczę ludzi. Nikt mnie nie kocha. Wszystkim byłoby lepiej
beze mnie. Chuj z tym, że pierdolę teraz jak jebany
nastolatek z jebaną depresją. Chuj, że jeszcze nie dawno byłem nastolatkiem
i, że psycholog już dawno stwierdził mi depresje już w 
dzieciństwie. Po chuj mi były te wszystkie przeżycia?
Po chuj?! Dlaczego ja? Po co to wszystko? 

Moje zjebane rozmyślania ponownie przerwało pukanie do drzwi.
- Spierdalać!- Odpowiedziałem nie zważając kto jest po drugiej stronie. 
- Andy. Kurwa, tutaj jest Ashley. Nie jakaś pipa. 
- Nie krzycz. I idź. Nie chce ludzi. 
- Otwórz. 
- Nie. - Znowu nikt nic nie odpowiedział, ale za to usłyszałem dźwięk SMS:
Zanim go przeczytałem pochowałem te wszystkie chusteczki i ten metalowy przedmiot. 
Ponownie się położyłem i zacząłem sprawdzać wiadomość. 
ASHLEY (sms): Andy, wiem. Wiem, że boli Cię to jak my wszyscy potraktowaliśmy Ciebie i Dylan. W sumie nawet nie to jak potraktowaliśmy tylko to że się za nia nie wstawiliśmy tak jak Ty. Proszę, wpuść mnie. Chcę z Tobą o tym pogadać czy coś. Nie chcę żebyś sobie coś zrobił
ANDY (sms): W łazience Dylan od spodu deski klozetowej jest przyklejony klucz. Chcesz to sobie wejdź. Ale jeden warunek
ASHLEY: Jaki?
ANDY: Jeśli komuś o tym powiesz, albo ktoś się dowie możesz nie przychodzić. 

Nie odpisał. Pewnie już chłopaki o tym już wiedzą ... Bo jak inaczej? Jest najebany, nie wie co mówi. Jutro nie będzie wiedział co do mnie pierdolił lub o co kłócił się z Sarą. 

Usłyszałem klucz w drzwiach. Czyli jednak serio chce gadać. Nie pasuje to do niego. On chce gadać o uczuciach. Ciekawe
- No i jestem. 
- Noo, po co?