niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 16


************************************Dylan************************************
- I to był właśnie mój przyjaciel David. - Oznajmiłam wracając do ogrodu. 
- Pracujesz, aby nazywać chłopakiem?- Jak zwykle, Sammi.
- Niee. Fujj. CO ty?
- No bo wiesz, całkiem ciasteczko z tego Twojego przyjaciela. - Kurde, Sammi. Na prawdę? Weź tu się lepiej Jinxx'em zajmij.
- W takim razie ja nie lubię ciasteczek.
- Ale serio mówię. - W tym momencie Jinxx się chyba trochę obraził. Generalnie chciał się chyba przekręcić, ale się mu nie udało. Miał Samantę na nogach i jak się przekręcił ''przypadkiem'' jego głowa wylądowała w cyckach. Ale no, przypadek. - Oj, Jeremy. Nie obrażaj się. Też jesteś ciasteczko. - Zwymiotuję.
-Ejejeje. Ja wiem co zaraz będzie. Chcecie się lizać czy jebać to do siebie lub w krzaki. - Wyrwał się Andy. - Nie chcemy patrzeć na to. - Arogancki uśmieszek. - Szczególnie ja. - To juz powiedział tak, tak dziwnie. Ciszej i bardziej smutno. Dziwne.

Siedzieliśmy tak chyba do około 4 rano. Cały czas to jakieś piwko, to jakieś tańce czy wolne, czy szybkie, jakieś gry, żarełko. Było na prawdę fajnie. Nie pamiętam kiedy ostatni raz było mi tak dobrze wśród ludzi. Co prawda nie mam na to dowodów, ale mogą być ludźmi.

Jest 4.15 rano a ja jeszcze nie śpię. Cudownie. Po co ja tyle z nimi siedziałam? No ok. Chuj z że było mi okej. Że zapomniałam o wszystkim co złe. Ale co mi z tych kilku godzin zapomnienia, jeśli później wszystko wraca z podwójną siłą? Teraz, kurde, leżę myślę. Przewracam się na łóżku. Obijam się o ściany. Pewnie mnie w kurwa całym domu słuchać. Myśli, moje własne myśli, chcą mojej śmierci. Wszystko co grąży po mojej głowie szepcze całe zdania. Całe zdanie które pchają mnie do śmierci:
-''Umrzyj gruba dziwko! Nie ma tu dla Ciebie miejsca. Nikt Cię nie kocha.
Nawet cali Brides'i Cię tu trzymają, żeby mieć darmową 
sprzątaczkę. Nawet oni Cię nienawidzą. Jesteś tal chujowa, 
że nawet własny ojciec Cię zgwałcił, a matka zostawiła. Byłaś i jesteś 
taka brzydka, że spakowała się i spieprzyła. Zawaliłaś szmato całą
szkołę. Davis się cieszy, że Cię tam nie ma z nim. Przynajmniej 
teraz może siedzieć z kolegami, a nie Tobą. Nie męczyć
się z Twoimi jebanymi humorkami. Jesteś jebanym emo. Idź się 
zabij. Własny ojciec Cię nie kocha. Ludzie Cię nienawidzą. 
Rówieśnicy chcą Twej śmierci. Idź się zabij świnio, dziwko, 
gruba, szmato jebana!''- 
Te i inne myśli cały czas latają mi po głowie. - Jesteś grubą świnią.-  Każde słowo wypowiadałam nie świadomie chodź trafiało to prosto w moją psychikę i samopoczucie. A najgorsze jest to że to prawda. Jestem cholernie sama. Nikogo nie ma ze mną. Dla mnie.  Zamęczałam się tak myślę, że do około godziny 6 rano. Wnioskuję po wychodzącym słońcu. Obudził mnie SMS. 
Nieznajomy: Mała na balkon. 
Ja: Ale kto pisze?
Nieznajomy: Balkon. 

Postanowiłam posłuchać i wyjść. Wzięłam szklankę z sokiem, gitarę i wyszłam. Ku mojemu zdziwieniu na sąsiednim balkonie nikogo nie było. Na ogrodzie też nie. Usiadłam sobie wygodnie w wygodnym wiklinowym foteliku z gitarą na kolanach i zaczęłam grać jedną ze swoich ulubionych improwizacji. Grałam i podśpiewywałam sobie. Nie zauważyłam nawet kiedy Ashley zdąrzył wkroczyć na, jak się okazuje, jego balkon. Myślałam, że to balkon Jinxx'a. Nie wiem ile czasu tam siedział i ile słyszał, ale siedział i szczerzył się w moją stronę. 
- Jak długo tu siedzisz?- Zapytałam z przerażeniem w oczach. 
- Wystarczająco długo. - Tajemnicza bestia. 
- Aa...aha.- Dziwnie.- Wracając, czemu mnie tu ściągnąłeś?
- Generalnie chciałem Ci przekazać, że za pół godziny do Twojego pokoju wpadną chłopaki i pomogą Ci się pakować. Ja idę do sklepu. Chcesz coś?
- Nie, nie dzięki. - A już myślałam, że o coś gorszego chodzi. - To ja już pójdę. 
- Ejeej, czekaj. To nie wszystko. 
- Kurwa. - Pomyślałam. 
- Słyszałem Cię w nocy. Chcesz pogadać?- Kurde, jaki zatroskany Szynka. 

*************************************Andy****************************************
Kurde. Wszyscy chcą się wyprowadzić. Nie spodziewałem się tego. Wszyscy. Co do jednego!
Już sam nie wiem, czy to dobre, czy złe. Niby chciałem przez jakiś czas pomieszkać sam. Ale kto wie czy po tej samotności bym żył? Prędzej czy później potrzebował bym kogoś.
Tak jak teraz cały czas brakuje mi Julki. 
Kocham ją Kurwa. Chcę ją Kurwa. 
Która godzina?
13.30
Kurwa. Tak późno
Muszę iść pomóż się Młodej pakować
Jak wszyscy to wszyscy. 
Nie zależnie od stanu psychicznego
Zresztą jej pewnie też nie jest najlepszy. 


Pakowanie, zresztą jak wszystko co robimy w tym naszym gronie, minęło całkiem miło. Na chwilę zapomniałem o wszystkim, skupiłem się na pakowaniu i na tym żeby po prostu być. Nie myśleć. Robić co chciałem. 

Skończyliśmy wszystko pakować i wynosić pudła z domu o 16.02. Skończyliśmy właściwie na ścisk  bo ciężarówka miała być o 16.10. Więc idealnie. 
Nasz nowy dom jest właściwie na tej samej ulicy. Wszystko jest nawet  tak samo umeblowane, pomalowane. Nawet schowki na browary są. 

Czyli tamtego domu nie umeblowała Sara tylko taki był. 
Ciekawe, nawet bardzo. 


- Słuchajcie, roznosimy wszystko po pokojach teraz, czy rano?_ Jak zwykle. Najmłodszy będzie zarządzać. Super.- Chyba lepiej teraz chłopaki. Zrobimy wszystko dziś, a jutro będziemy się byczyć na trawniku i przy basenie?- Spojrzeli po sobie i pomachali głową, że się zgadzają. Poświęciliśmy jeszcze chwilę na dogadanie planu. Dziewczyny poszły do sklepów po alkohol i jedzenie, a później miały coś ugotować, żeby nie musiały dźwigać. Chyba logiczne, że te pudła były dosyć ciężkie, a Młoda na pewno zbyt dużo siły nie ma i jest zmęczona przeżyciami, a Sammi to żona Jinxx'a. On jej nie pozwoli nosić. 


Jakoś koło 21 usłyszałyśmy takie mieszanie z pojebaniem, a mianowicie dziewczyny wołały nas razem na obiad. Ich głosy fajnie razem brzmią. Jeszcze gitarę czy pianino podłożyć i partię damską można by było spokojnie z nich stworzyć. 

Jejku, o czym ja myślę. Powinienem myśleć o żarciu a nie o chórkach. I to jeszcze kiedy jest spaghetti. 
- Andy! Andy. Julka przyszła. - Usłyszałem Julka?
- Cccooo? Gdzie?- Rozejrzałem się po pokoju. 
- Nie, nigdzie. Chciałem zwrócić Twoją uwagę. - Nie śmieszne Christian. 
- Nie śmieszne Coma.  Ashley czyta mi w myślach? CC tylko go ściął i wrócił do wpierdalania kolacji. 
-O czym tak zawzięcie myślałeś?
- Niee, nic. Nie ważne, Ash. 
- Partia chórków Ci łazi po głowie?- Skąd? Czyta? W? Myślach? Serio? Pokiwałem głową na znak, że ''Tak''. Cały czas patrzyłem na niego zdziwionym wzrokiem nie odzywając się. - Kiwałeś głową, jakbyś układał piosenkę wpatrzony w przestrzeń. Chyba łatwo się domyślić?
- No może, ale mam pomysł na chórki. 
- Pierdol. Jaki?
- Nie, nic. Nie ważne. I tak jest chujowy. Przyjdzie czas to Wam powiem. - Wszyscy tylko spojrzeli po sobie. Nikt nic już nie powiedział. Zjedliśmy i przenieśliśmy się opić przeprowadzkę do ogrodu. 


Wszystko ok. Fajnie. Ale tym razem nawet alkohol i towarzystwo przyjaciół mi nie poprawiło humoru. Tak jakbym wyczuwał coś, coś. Złego. Że coś się wydarzy. Jednak do końca wieczoru nic się nie wydarzyło, a ja spokojnie spałem. 

Nic się nie stało do śniadania następnego dnia.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, tak. Wiem. Krótki.
Cały ten FF piszę bo chcę. Dla siebie. Lubię pisać. Ale miło by też było gdyby ktoś więcej jeszcze komentował. Jak narazie to tylko jedna osoba komentuje (za co wiesz, Dzięki :) ).
Spróbujcie skomentować więcej. Dzięki z góry :)

1 komentarz:

  1. Przepraszam ze tak dla nie czytałam i wgl ale miałam kilka problemów i nie mogłam tu zaglądnąć :(
    Masz rację trochę krótki ale bardzo fajny ;) nareszcie się przeprowadzili i są na swoim! Musiałaś w takim momencie!? Ja chce wiedzieć u to teraz co się wydarzyło nooo!
    Mam nadzieje ze Andy pomoże Dylan i na odwrót i ze będą razem! Słodka by była z nich para ale najważniejsze że może by sobie nawzajem pomogli
    Do następnego i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń