niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 14


Moje rozmyślania przerwał mi nie spodziewany gość, a mianowicie UDAŁO SIĘ MI ZASNĄĆ.


*******************************************Andy*********************************************************************************

Ta nowa. Dylan. Ma w sobie coś ... coś co sprawia że, aż muszę być szczery w stosunku do niej. Nie wiem, czemu tak, choć kłamać umiem niemalże perfekcyjnie. Nie żywię do niej żadnych uczyć, nie czuję się jakbym ją kochał. Jakbym się w niej zakochał. Jest po prostu moją koleżanką. Kolejną współlokatorką, którą sprowadziła sobie Sara. Ale to co się  ze mną dzieje przy mnie, jest jakiś inne niż przy innych dziewczynach. NIE. NIE ZAKOCHAŁEM SIĘ. Po prostu czuję, że mogę być z nią szczery. Że nic nikomu nie powie. Tak jakbym znał ją od lat. 

Kochać to ja kocham dalej tą jebaną pannę lekkich obyczajów. Juliet. Była moją najlepszą, zawsze nie winną dziewczynką. Kochałem ją jak nikogo już nie pokocham. Była najlepszym co mogło mi się zdarzyć. I co zdarzyło, i już skończyło. 

- Jestem debilem. - Pomyślałem. 
Siedzę na kanapie w salonie, z piwem w ręku, prawie becząc nad tym na co nie mam wpływu i nie miałem. Po prostu, kurde super. Jestem takim niedorobem że nie umiem przy sobie nawet dziewczyny utrzymać. Kurwa, SUPER.
- Jesteśmy!- Ja pierdole. Serio, akurat teraz musieli się wpakować tu?
- Hej, Młody. - Powiedział Ash.
- Noo, cześć. 
- Co Ty taki humorzasty?
- A chuj. - Wymruczałem pod nosem, podniosłem się z kanapy i przepychając się chamsko między ludźmi. 

Wiedziałem że Ashley zastanawia się co mi jest. Nie ważne, że wie. I tak będzie kminił czy ktoś coś znowu czy może kurwa, nie wiem... Julka.


Wpadłem do pokoju, zatrzasnąłem drzwi i zamknąłem je na klucz. Pierdolnąłem się na łóżko, objąłem rękami poduszkę i zacząłem  wgapiać się w sufit. Nagle naszła mnie ochota na papierosa. Noo cóż. Nałóg to nałóg. Zacząłem obmacywać się się po kieszeniach. Coś wyczułem, z tym że to na pewno nie były fajki. 


Wyjąłem z kieszeni małe zawiniątko. Był to jakiś przedmiot owinięty kilkoma chusteczkami. Zacząłem je ściągać, jedna no drugiej.

Już po odwinięciu 3 pierwszych wiedziałem co to za przedmiot. Była to mała, około 3 centymetrowa, metalowa żyletka. Ale po co jej żyletka? I do tego tak sterylnie przechowywana? Czyżby się okaleczała? No niby dzisiaj mocno zasłaniała ręce, a później chodziła w bluzie. Ale nie, nie może przecież. 


- Młody otwórz. - Usłyszałem pukanie do drzwi i krzyk Szynki. 

- Nie. Idźcie sobie przecież. Chcę spać. - Nie chcę spać, ale również nie mam ochoty się zwierzać, nawet jemu. - Otwórz. 
- Nie rozumiesz, że nie? - Nie odpowiedział już. Chyba poszedł, a ja wróciłam do poszukiwań fajek. Przeszukałem wszystkie kieszenie, ale  nic nie znalazłem. Na szczęście w szufladzie zawsze mam zapasową paczkę. 

Zmotywowałem i sięgnąłem do szuflady. Zacząłem dłonią po niej jeździć. Pusto. Znaczy względnie pusto bo był tam jeszcze bałagan. 

- Czyli jednak trzeba wstać. - Wymruczałem smutnym głosem. Podniosłem swój tyłek i popatrzyłem do szuflady. Skubańce ukryły się na końcu szuflady. Wziąłem je do ręki i wyszedłem na balkon. Liczyłem, że nikt nie będzie siedział na ogródku, ( mam widok na ogród). Wyszedłem no i dupa. Siedzieli tam wszyscy, łącznie z Sarą. Kłócili się o coś. Postanowiłem po cichu odpalić papierosa i zacząć słuchać. 
- Sara. Kurwa. To wszystko co się z nimi dzieje to tylko Twoja wina! Przecież, kurwa, wiesz że obydwaj są w chuj i jeszcze trochę wrażliwi. 
- No, i? Co z tego? Nie graj, że tak Ci na nim zależy? W sumie na nich. Nie zależy. 
- Jak kurwa. Mi nie zależy? Na Andy'm mi nie zależy? Na Dylan może trochę mniej ale to kurwa, też jest człowiek. 
- A teraz Sara co żeś kurwa, zrobiła. Dylan leży u siebie i nie otwiera. Andy to samo. Ci którzy są najbardziej wartościowi w tym domu leżą w łóżkach i zastanawiają się co zrobili źle. Młody jest przecież po zerwaniu, które zresztą Ty spowodowałaś,a co do Dy to wiesz jak jej w życiu było. - Zaczął krzyczeć Jake. 
- Kurwa, no i co mnie że ona tam teraz leży, przeżyła i beczy? Może się nawet tnie jebane emo. Niech robi co chce. I tak musi teraz tutaj zostać. Nie ma domu, nie ma pieniędzy. Musi mi usługiwać. A Andy to mała ciamajda. Co z tego że założył ten zespół. I tak jest chujowy. Nawet dziwka Julka go nie chce. Bo jest jebanym zerem. Gdyby nie ta jego buźka nie miałby ani Julki, ani zespołu, ani Ciebie Ashley bo nie miałby Ci nic do zaoferowania z wyjątkiem kariery. Wam też chłopcy. Wierzcie lub nie. Taka jest prawda. - A najgorsze jes, że tak. To prawda. Jestem jebanym zerem. Nikt mi tego nie musi uświadamiać. 
- Przestaniesz Ty mi po przyjacielu jechać? Jedziesz tylko po młodych. 
- No i co? Co z tego? Dwa jebane zakochańce. Zobaczycie. Oni będą ze sobą. On Was zostawi, a ona go zdradzi. - Przecież ona mi się nie podoba!- Dwa jebane emo. Wyście się powinni cieszyć, że ja im pozwoliłam tutaj mieszkać. 
- Kurwa. Skończ. Jedziesz po nich, a nie zauważasz siebie. Jesteś brzydką, cytatą blondynom, z pustą głową. Jebanym fałszywcem, który umie tylko po każdym cisnąć. 
- No i fajnie. 
W tym momencie stwierdziłem, że koniec ze słuchaniem tego. Zresztą oni chyba też skończyli rozmawiać. Położyłem się do łóżka i zacząłem myśleć. Wszystkie myśli mnie przytłaczały.

Przecież wiem, że nie jestem najlepszy. Nie jestem dobry. 
Nie jestem NAWET kurwa dobry. Jestem okropny. 
Męczę ludzi. Nikt mnie nie kocha. Wszystkim byłoby lepiej
beze mnie. Chuj z tym, że pierdolę teraz jak jebany
nastolatek z jebaną depresją. Chuj, że jeszcze nie dawno byłem nastolatkiem
i, że psycholog już dawno stwierdził mi depresje już w 
dzieciństwie. Po chuj mi były te wszystkie przeżycia?
Po chuj?! Dlaczego ja? Po co to wszystko? 

Moje zjebane rozmyślania ponownie przerwało pukanie do drzwi.
- Spierdalać!- Odpowiedziałem nie zważając kto jest po drugiej stronie. 
- Andy. Kurwa, tutaj jest Ashley. Nie jakaś pipa. 
- Nie krzycz. I idź. Nie chce ludzi. 
- Otwórz. 
- Nie. - Znowu nikt nic nie odpowiedział, ale za to usłyszałem dźwięk SMS:
Zanim go przeczytałem pochowałem te wszystkie chusteczki i ten metalowy przedmiot. 
Ponownie się położyłem i zacząłem sprawdzać wiadomość. 
ASHLEY (sms): Andy, wiem. Wiem, że boli Cię to jak my wszyscy potraktowaliśmy Ciebie i Dylan. W sumie nawet nie to jak potraktowaliśmy tylko to że się za nia nie wstawiliśmy tak jak Ty. Proszę, wpuść mnie. Chcę z Tobą o tym pogadać czy coś. Nie chcę żebyś sobie coś zrobił
ANDY (sms): W łazience Dylan od spodu deski klozetowej jest przyklejony klucz. Chcesz to sobie wejdź. Ale jeden warunek
ASHLEY: Jaki?
ANDY: Jeśli komuś o tym powiesz, albo ktoś się dowie możesz nie przychodzić. 

Nie odpisał. Pewnie już chłopaki o tym już wiedzą ... Bo jak inaczej? Jest najebany, nie wie co mówi. Jutro nie będzie wiedział co do mnie pierdolił lub o co kłócił się z Sarą. 

Usłyszałem klucz w drzwiach. Czyli jednak serio chce gadać. Nie pasuje to do niego. On chce gadać o uczuciach. Ciekawe
- No i jestem. 
- Noo, po co?



3 komentarze:

  1. Coraz bardziej wkurza mnie ta dziwka! Biedna Dylan no i Andy tez ale bardziej mi żal Dylan :/
    Do następnego I weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń