środa, 10 lutego 2016

rozdział 18

Stwierdziła że najlepszym rozwiązaniem będzie jednak połknięcie tej porcji tabletek. Nikt już nie będzie musiał się z nią męczyć. Wzięła ich dwanaście - 6 nasennych i 6 przeciwbólowych. Każdą następną łykała z coraz większym trudem. Nigdy nie przepadała za tabletkami. Szczególnie tymi wielkimi. Jednak wolała je połknąć niż pić rozpuszczone w łyżce wody. Pomimo niechęci do wszelkiego rodzaju tabletek stwierdziła że taka śmierć będzie dla niej odpowiednia. Bez bolesna i szybka. Idealna.
- Za wszystko co zrobiłam innym.- Pomyślała i połknęła ostatnią. 
Powoli jej głowa zaczęła mimowolnie opadać na poduszkę. Z każdą chwilą traciła świadomość coraz bardziej. Prawie jakby zasypiała. Bo w sumie zasypiała. W cieniu jej czynu prawdopodobnie na zawsze. 

***
Młody wokalista obudził się koło 10, właściwie został brutalnie zbudzony pod pretekstem wybrania piosenek na nowy album. Szybko narzucił na siebie tylko jakieś spodnie by nie chodzić w samych bokserkach i zszedł. Kiedy usiadł przy stole coś zaczęło mu świtać w głowie.
- CC! Penisie. Piosenki wybraliśmy ostatnio! Po chuja mnie budziłeś?!- Wysyczał z jadem w oczach. Nie lubił... Nie... Wręcz nienawidził kiedy ktoś go budził bez wyraźnego powodu. Kochał się wysypiać. Kochał spać. Uwielbiał spać. Mógłby poślubić swoje łóżko. Byliby parą idealną. Łóżko nigdzie nie wywędruje, a jego i tak nikt nie chce. Przynajmniej w swoim własnym mniemaniu Biersack'a. W rzeczywistości było całkowicie inaczej. 98% dziewczyn kiedy go widziały miały przysłowiowy kisiel w majtkach. Po prostu się roztapiały na jego widok. Krzyczały i piszczały aż ledwo dało się to wytrzymywać, Kilka nawet przy nim trzeba było łapać by nie uderzyły głową o ziemię. Ale on i tak ma samoocenę niższą niż zatopiony Titanic. 
- Założyliśmy się, że Cię zbudzę, a Ty zejdziesz spokojnie. - Powiedział, kiedy Jake przekazywał mu pieniądze. 
- Założyliście się ze mnie zbudzicie dla jebanych 5 dolarów? Jebanych 5 dolarów? Czy Was pojebało? 
- Jejku, weź się już tak nie bulwersuj i idź lepiej zbudzić Młodą. - Wtrąciła sie Sammi.

W tej chwili był to chyba jedyny dosyć sensowny pomysł.
Widział w Dy swoją przyjaciółkę, chodź wcale zbyt dobrze jej nie znał. Polubił ja bardzo od samego początku. Wiedział, a wręcz wyczuwał, ze ona również nie ma łatwo. Że również przeżywa swoje mini wojny w głowie. Nie widział w niej materiału na dziewczynę. Przynajmniej nie na razie. Widział w niej idealną przyjaciółkę. 

Któregoś wieczoru zauważył jak błądziła niepewnym wzrokiem po wszystkim co się dało, włącznie z nim samym. Po jej wyrazie twarzy domyślił się że myśli nad tym jak po innych odczytać ich uczucia. Dużo się nie pomylił. Już wtedy widział w niej duże podobieństwo do siebie. On też zawsze w nowych ludziach szuka takich  ''znaków''. On też dużo się nie uśmiecha, późno wstaje, dużo przesiaduje w swoim pokoju. Sam. Tak jak ona. Ona też zawsze jako pierwsza znikała kiedy można było się rozejść bez ryzyka, że ktoś pójdzie za nią. 

Rozmyślania Andrew skończyły się równo z podejściem do drzwi pokoju dziewczyny. Grzecznie zapukał, jak to przystało na przykładowo wychowanego chłopca. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Powtórzył czynność. Dalej nic. Zapukał po raz kolejny, ale tym razem tak mocno, że aż poczuł bój na kostkach którymi uderzał twarde, drewniane, masywne drzwi. Dalej nic. 
- Ma mocniejszy sen ode mnie. Ciekawy przypadek. - Pomyślał, orientując się, ze teraz można by było spróbować otworzyć drzwi klamką. 

Nacisnął na nia delikatnie, modląc się w duchu, żeby było otwarte. Modły Biersack'a zostały wysłuchane a drzwi się uchyliły.

Nie zauważył w nim nic szczególnego. Jak zawsze walizki stały w rogu pokoju, drzwi do szaf były uchylone, ogólnie w całym pokoju panował nie wielki artystyczny rozpierdol. Norma.

Na łóżku leżało małe zawijątko. Dylan. Była zawinięta w mały kłębuszek na środku wielkiego łoża.

Andy'emu od razu na myśl przyszły małe kotki. Była taka mała, bezbronna. Słodka.
Nie podobała mu się. Traktował ją jak przyjaciółkę. Tylko i wyłącznie. Nie chciał mieć żadnej dziewczyny. Zwłaszcza żeby tą dziewczyną była Dy. Czuł, że z trudem poradził by sobie z jej ''wewnętrznymi walkami''.

Tak dokładnie. Biersack wiedział co się roi w małej główce tej bezbronnej dziewczyny, chodź sama mu za dużo nie powiedziała. Kawałek mu wyjawiła, resztę sam sobie dopowiedział. Obserwował jej zachowanie, drobne gesty. Oczy...

Takk. Oczy miała wiecznie smutne. Nigdy jeszcze nie widział w nich szczęścia lub chociaż radości. Już chyba na wieczność zagościły w nich smutek, samotność, obojętność. Pomimo, że śmiała się razem z nimi, on widział że nie zawsze jest to szczere.

Podszedł bliżej i usiadł na łóżku. Chwilę jeszcze pogapił sie w kołdrę. Zastanawiał się czy Dy faktycznie tam leży czy tylko kołdra się tak ułożyła.
- No cóż. Trzeba sprawdzić. - Pomyślał podnosząc lekko pościel. Leżała tam. Jak zwykle. Małe, drobne dziewczę z rudymi włosami. Nie ruszała. Wyglądała prawie że jakby była martwa.

Jednak nie była. Na szczęście. Stwierdził to po podnoszącej i opadającej klatce piersiowej. Opinia godna habilitowanego lekarza. Na prawdę. Posiedział tak nad nią jeszcze chwilę. W końcu wpadłna pomysł roku:
- A może by ją trochę szturchnąć? Raczej od samego gapienia się nie obudzi.
Jak pomyślał tak zrobił. Dźgnął ją parę razy palcem. I nic. Nawet się nie poruszyła. ogilgotał po nogach. I znowu nic.
- Jakaś jebana jaszczurka. - Pomyślał, kiedy nawet nie drgnęła.
Postanowił wrócić do pomysłu ze szturchaniem. Dźgnął ją ponownie, tyle że mocniej. Nic. Brak reakcji. Ściągnął z niej całą kołdrę i zaczął szturchać po całym ciele.
- Spierdalaj kimkolwiek jesteś.- Wymamrotała z zamkniętymi oczami.

- Czyli trzeba więcej. Nie udało się. - Pomyślała dziewczyna. Była niemalże załamana faktem, że jej próba samobójcza się nie powiodła. Była pewna że się uda. Połknęła ich tak dużo! Jedynym plusem płynącym z połknięcia tych jebanych tabletek była dobrze przespana, chodź chętnie zamknęła by oczy na jeszcze chociaż kilka godzin.

- Nie mogę. - Nie spodziewała się odpowiedzi. Nie spodziewała się odpowiedzi od tej akurat osoby. Od Andy'ego. Do cholery. Co tam w ogóle Andy robił? Dlaczego ją budzi? I czemu robi to tak delikatnie? A nie tak jak zrobił by to Ashley. Ash z pewnością zaczął by jej wbijać palce pod żebra, myśląc że ją to gilgocze. Już raz tak próbował... Dostał z piątku w japę. Dy oczywiście później przepraszała udając, że nie wiedziała że był to właśnie Ash. Ale tak między nami. To nie była prawda. Doskonale czuła perfumy Deviant'a. 

- Ale musisz. Cały dzień prześpisz. - W tym momencie Andrew zauważył małą, zwiniętą karteczkę leżącą koło dziewczyny.
- Ohh. No dobrze. Pójdę do łazienki się ogarnąć, a Ty mi pościel łóżko, ok? - Zapomniała o liście. Zapomniała, że dnia wczorajszego go jednak napisała. Zapomniała, że z nim spała.
- Dobrz. - Powiedział i wysłał jej jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.



Poszła do łazienki, przy tym kusząco kręcąc tyłkiem. Nie była tego świadoma, jednak nie uciekło to uwadze wyszczerzonego Proroka. Czekał tylko aż dziewczyna zniknie za drzwiami łazienki, aby móc rzucić okiem o tą tajemniczą karteczkę. Podejrzewał co to jest, ale nie chciał tego szufladkować ''że na pewno''. Miał nadzieję, że nie...

Wziął do ręki kartkę. Przeczytał kilka pierwszych zdań.

Tak. To jest list pożegnalny. 
Chciałabym Wam bardzo podziękować za miłe
przyjęcie i za przyjęcie. Pewnie
macie mnie dość. Przepraszam, że zwaliłam się 
Wam na głowę. 
Połknęłam 12 tab...

Zdążył przeczytać tylko do tego momentu. Do pokoju weszła Dy. Nie słyszał jak przekręcała zamek w drzwiach. Ogarnęła się w niecałe 2 minuty, a była ubrana i wyglądała wspaniale. NIE. NIE ZAKOCHAŁEM SIĘ. 

- Oddaj. To.!. - Grzecznie oddał. Był w szoku. Tej samej nocy której on zajmował się oglądaniem pornoli ona próbowała się zabić. Ale jak? Chuj, że wiedział jak.  Czemu? Dlaczego? W jego głowie kłębiły się tysiące myśli błądzących wokół jednego tematu, Jego. CO ja pierdole. Nie mojej. Dylan w każdym razie.- Nie przeczytałem dużo. Przepraszam. Nie powinienem tego czytać. Chcę żebyś wiedziała, że jak  będzie Ci źle że możesz do mnie przyjść. Wiem co przeżywasz. Nie chcę żebyś cierpiała. - Mówił patrząc jej w głęboko w oczy. Nie chciał by cierpiała jak on ...
- Nie rozmawiajmy już o tym. Nie mów nikomu. - Pomachał tylko głową w znak że sie zgadza. - Dzięki za to co powiedziałeś. - Nie panowała nas swoimi ruchami. Rzuciła mu się na szyję. W tej chwili miała tylko ochotę się do kogoś przytulić. Osobą która była najbliżej był właśnie Andy. Padło na niego. A jemu to pasowało? Oczywiście. Od początku chciał ja przytulić. Niemalże czuł jak jej mała duszyczka się ''rozpada''. Chciał ją skleić. Rozpada z tego co tam w środku przeżywa. I nie. Ona się mu nie podoba. Przynajmniej tak on sam mówi. Była jego przyjaciółką, a przyjaciół trzyma się blisko. W tym przypadku nabrało to znaczenia dosłownego. 
- Nie dziękuj. Dla przyjaciół zrobię wszystko. - W tym momencie przytuliła się do niego jeszcze mocniej. Od dawna chciała usłyszeć że ma przyjaciela. Ona go również traktowała jak przyjaciela, ale nie wiedziała czy on ją. Teraz już wie. Są dwójka przyjaciół. Czuła, że może mu powiedzieć wszystko. Andy czuł to samo. Ale jak na razie nikt nikomu nie miał ochoty się zwierzać. 

- Co tu się, kurwa, dzieje?! Zdradzasz mnie Andy?!- Co ona tutaj robi?Przecież wyjebałem ją jakiś czas temu? Zdradziła mnie... - Nie słyszysz mnie? Puść ja. - Rozłączyli się. Andy nie wiedział co Juliet robi w jego domu. Chciał się dowiedzieć. Dylan była równie zdezorientowana. Do tej pory myślała, że między nimi wszystko skończone. A jednak chyba nie. Nie wiedzieć czemu zabolało ją to. zabolało ją, że ktoś inny może mieć jej przyjaciela.
- Co Ty tutaj robisz?- Wyjąkał niepewnie. Wiedział już, jaka jest Juliet. Miła, słodka, koleżeńska. Po prostu anioł, do momentu... Do momentu w którym go gry wchodzą również inne dziewczyny. Inni ludzie. - Skąd masz ten adres?- Udało mu się już opanować głos. Przynajmniej troszeczkę.
- Nie jąkaj mi się tu!- Wydała rozkaz. Jej oczy były takie piękne. Tak mi jej brakuje. Nawet kiedy nie ma najlepszego nastroju. - Przychodzę do siebie do domu, a Ty tutaj z jakąś małoletnią suką miziasz?
- Tutaj się wtrącę. - Zaistniał Ashley. Widział, że Andy jest w zbyt dużym szoku żeby się w ogóle odezwać. A co dopiero racjonalnie odezwać i nie zaprosić jej do domu z powrotem. - To nie Twój dom. - Popatrzyła na niego z piorunami w oczach. - Nie pamiętasz? Zdradziłaś go. Wyjebał Cię stąd. - Biersack jakby dostał dodatkowego mózgu, gdy usłyszał słowo zdrada. Był uczulony na takie chamskie zachowania czy to w przyjaźni, czy miłości. Miał tak od dzieciństwa, kiedy przez taki incydent prawie rozpadła się jego rodzina. Mama zdradziła tatę. Godzenie zajęło im prawie 3 lata, a przez 2 z tego codziennie się kłócili i wyżywali na Proroku.
- Teraz mnie posłuchaj. - Aż sam był zdziwiony jak gniewnie zabrzmiał jego głos. Brzmiał prawie jak wokalista BURZUM. - Albo przestaniesz mi z takimi buciorami wchodzić w życie, albo ja się zajmę Twoim. - Wysyczał.
- Grozisz mi?- Zaśmiała się mu w oczy.
- Obiecuję. - Nie spodziewała się takiej riposty. - I teraz albo łaskawie weźmiesz swój jebany śmierdzący tyłas z MOJEGO jebanego domu, albo sam Ci pomogę.
- Wyjebiesz osobę którą kochasz? - Trafiła w jego czuły punkt... W jego oczach przez chwilę można było zauważyć smutek, obrzydzenie do własnej osoby za to co jej powiedział, jednak szybko się ogarnął. Nie mógł teraz pozwolić sobie na ani chwilę słabości. Nie mógł teraz przegrać ... W każdym razie nie powinien. Musiał ''wygrać'' dla Ash'a, i o dziwo dla Dy. Chciał jej pokazać że potrafi być męski, ale i wyrozumiały (co już jej pokazał). Chciał aby postrzegała go jako przyjaciela z którym można normalnie porozmawiać, ale i również takiego po którego można zadzwonić kiedy Skin'y Cię napadną.
- A co jeśli nie jesteś już tą osobą? - Po chwili namysłu dodał z kpiącym uśmieszkiem.
- Ona jest? - Pokazała na zdezorientowaną dziewczynę. - Zajebie Cię Suko. - Rzuciła się na nią z pięściami. Wcale nie kochała już Sixx'a. Kochała jego pieniądze. Nie chciała ich stracić. Nie chciała, nie mogła pójść do pracy. Nie mogła bo nie chciało jej się tyłka ruszyć.
- Ejeejej. - Zaczął krzyczeć Jake. Polubił Dy. Jego zdaniem była idealną kandydatką na żonę dla Młodego. - Ejejeje. - Juz chciał podbiegać, jednak zanim się obejrzał Simms leżała na ziemi, a Młoda siedziała na niej zakładając jej klamrę na ręce. Julka zrobiła jeden istotny błąd rzucając się na swoją domniemaną rywalkę. Nie atakuję się od tyłu. Szczególnie Rose. {Dylan miała na nazwisko Rose, dla tych którzy nie pamiętają ;) }
- A teraz wyjdziesz?- Zapytała Dylan zaciskając jeszcze mocniej klamrę.
- Wyjdę.Puść mnie. - Popatrzyła błagająco na chłopaków.
- Puść ją już. - Zaczął Szynka. - Wyjdzie już.

***
Po 5 minutach wszyscy, łącznie z małą bokserką, byli na dole przy drzwiach. Dogadywali się jeszcze z Juliet Simms. Skończyło się na tym, że jeśli raz tam przyjdzie naślą na nią Młodą. Kiedy to usłyszała mało co nie spieprzyła. Przestraszyła się jej. Mocno. Bardzo mocno.
- Dylan, skąd Ty to umiesz?- Zapytał wreszcie zdziwiony Ferguson w drodze do salonu.
- Interesuję sie wrestlingiem. Przez kilka lat chodziłam na boks. Później na zapasy.
- Czemu już nie ćwiczysz?- Dociekała Sammi.
- Mój trener powiedział że mogę już startować do Ring Of Honor.* Poszłam, zapisałam się. Jednak nie byłam dość dobra i jedna z innych kandydatek użyła akcji, której nie umiałam asekurować i skończyło się na otwartym złamaniu ręki.
- I co? I co? - Wszyscy siedzieli już przy stole zaciekawieni historią Dy. Nie podejrzewali, że ma za sobą aż tak ciekawe przeżycia.
- Niby wszystko jest dobrze z ręką i w ogóle ok, ale jakoś nie wróciłam. Stwierdziłam że jak już będę w jakoś lepiej rozwiniętym mieście to spróbuję.
- I spróbowałaś?
- Nie.
- Czemu? Bałaś się? Teraz możesz spróbować. Jesteś w stanach. Tutaj jest mnóstwo takich szkółek.
- No niby jest. Ale za nie się płaci. nie mam pieniędzy chwilowo. Znajdę pracę, zacznę biegać i być może o tym pomyślę. Co prawda dostać się do WW**E to moje największe marzenie, ale wiecie. Nie tak łatwo.
- No niby nie. Ale mamy znajomości. Heart Of Fire było Theme Song'iem Hell In a Cell. Znamy parę osób. Możemy załatwić Ci wejście do rozwojówki.
- Wolałabym się tam dostać tak jak inni. Przez przesłuchania. Chcę mieć pewność że jestem wystarczająco dobra.
- No skoro wolisz. - Ich, jakże interesującą, rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Kto to zaś mógł być?


* Ring Of Honor- Amerykańska federacja wrestlingowa. 
** WWE - Word Wrestling Enderteiment - Największa i najsławniesza federacja wrestligowa świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz