To chyba koniec, zamykam blog.
Stwierdziłam że dobrze mi nie wychodzi prowadzenie go.
Jak wcześniej, tzn w poprzednim poście pisałam, jeśli nauczę się pisać może wrócę.
Aczkolwiek no, nie wiem.
Tak więc, dzięki za tyle czasu, do kiedyś być może ;)
All your hate
niedziela, 8 maja 2016
niedziela, 24 kwietnia 2016
Rozdział 20
- Haloo? Ash. Kręcisz!- Rozmyślania Ashley'a w końcu odważyła się przerwać Dy. - Kręcisz.
- Dobrz. Dobra. Już. Bez bulwersu. - Rozkazał. Wypadło na Oliver'a. Zajebiście. - Pomyślał Ash.
- Pytanie. - Szybki jest. - Co to było że tak szybko z poziomu trupa, podniosłeś się na poziom żywego, dobrze funkcjonującego człowieka? Ućpałeś się czymś? Aż tak dobrze metabolizujesz alkohol?
Oli wiedział, że opcja z alkoholem nie przejdzie. Myślał jeszcze czy by nie wymyślić czegoś z jakąś chorobą. Grypa i coś z żołądkiem. Tak też zrobił.
Niby przeszło, alee czy uwierzyli? Trudno było stwierdzić.
O ile, Jinxx i Jake wydawali się ''połknąć haczyk'', to na tyle cała reszta patrzyła na mnie z wyrzutem. Szczególnie Dylan, ale jej wzrok był jakiś... jakiś inny. Niemalże czułem jak jej świdrujące spojrzenie spotkało się ze ścianą bo mnie już przeleciało na wylot. Jednak to nie było to TO spojrzenie kiedy jest ktoś na Ciebie wkurwiony. Nie było. U innych może tak, ale nie u Dy. W oczach dziewczyny zobaczyłem, bądź chciałem zobaczyć, pewnego rodzaju troskę, może nawet zaniepokojenie i nieznaczny smutek. Nieznaczny, bo nieznaczny ale jednak. Nagle wstała i tak po prostu wyszła. Być może tylko do łazienki albo do kuchni, ale zrobiła to tak szybko i zdecydowanie jakby miała zaraz zalać się łzami i dlatego uciekła. Nikt nie poszedł za nią. Tylko Andy przejawił jakieś zainteresowanie i odwrócił głowę w stronę, w którą poszła dziewczyna. Tylko, czemu nikt za nią nie poszedł. Czemu? Nikt się nią tu nie przejmował? Była tylko jakąś faneczką którą wpuścili do domu żeby ich zabawiała?
- To powiesz nam prawdę? - Jednak dziewczyna wróciła z kuchni/łazienki (?). Nie była zapłakana, albo przynajmniej dobrze to maskowała. Po kubku który trzymała w dłoni można było wnioskować, że była po coś do picie, jednak zeszła mogła to być jakaś przykrywka.
- Ehh. Ale po co Wam to wiedzieć? I tak stwierdzicie że jestem pojebusem bo się za bardzo przejmuję.
- Nie. - Stanowczo zaczął Ashley.
- Jesteś pojebusem bo myślisz że tak będzie. - Dokończył przyjaciel Szynki.
- To jak? Powiesz nam?
- To była jakaś mieszanka. - Zacząłem cicho.- Nie wiem czego. Poszedłem. Kupiłem. Wciągnąłem,
- Raz tylko?- Westchnąłem tylko lekko. Już z góry wiedziałem, że nie uwierzą mi się tylko wciągałem i tylko raz. Za chuja. Nie uwierzą. Nigdy.
- To ile? - Andy nad wyraz często się odzywa dzisiaj.- I nie wciągałeś ''tylko''? Za szybko to z Ciebie zeszło, żeby to było tylko wciąganie.
- Poszedłem, kupiłem. Wciągnąłem. Krótko trzymało. Poczekałem aż moja Mała pójdzie spać. I znowu wciągnąłem, porządniejszą dawkę. Nie działało dłużej niż godzinę. DUPA! Nie działało nawet 45 minut. I wiecie. Do trzech razy sztuka. - Wszyscy spojrzeli na mnie z wytrzeszczem w gałkach.- Znowu. Umówiłem się, poszedłem i kupiłem.
- Tym razem nie tylko prochy. Kupiłeś też strzykawkę i cały ten zestaw. Poszedłeś do męskiego kibla na dworcu, po drodze zmagając się z wyrzutami sumienia. Nie zmieniło to faktu że jednak to zrobiłeś. Wyszedłeś zachwianym krokiem, po czym poszedłeś poprawić to alkoholem i dokulałeś się tutaj. - Mówiła, wydawało się że na jednym wdechu, Dylan. Cały czas wpatrywała się swoim ostrym spojrzeniem w moje oczy. Ostrym, lecz spokojnym. Wydawało się, że ani razu nie mrugnęła. Stałą na wyprostowanych nogach przyjmując swoją typową postawę. Wyglądała groźnie. Wszyscy wpatrywali się w nią z zaskoczeniem. Łącznie ze mną. Skąd?!
- Młoda, ale skąd Ty to wszystko wiesz? Śledziłaś go?
- Byłam na dworcu zobaczyć kiedy są odjazdy do Polski.
- Co?- Wyskoczył Andy.
- Spokojnie. Tylko dlatego że mój przyjaciel chce przyjechać i musi znać rozkład. Ale wracając- Znowu popatrzyła tym beznamiętnym spojrzeniem prosto w moje zmęczone już oczy.- Nie śledziłam Cię. Szedłeś w tą samą stronę, a jako że kupiłeś to szybko i szybko poszedłeś przed siebie skupiony na swoich myślach nie zauważyłeś nawet jak się do Ciebie zbliżałam. Nie zdążyłam się nawet przywitać bo zawitałeś do męskiego kibla. Poczekałam aż wyjdziesz, ale kiedy zobaczyłam w jakim jesteś stanie poszłam za Tobą w razie wypadku gdybyś wpadł pod coś lub ktoś Cię zaatakował.
- Dziękuję.- Tylko tyle dałem radę z siebie wydusić. W odpowiedzi pokiwała tylko głową. No cóż. Na więcej nie zasługuję. Wiem o tym. A do tego jeśli jeszcze stracę głos, już w ogóle wszyscy mnie zostawią.
- Może pójdźmy już spać? Wiecie. Późno już. Każdemu z nas przyda się chwila odpoczynku. - Zaczęła Sammi. - A Ty Oliver, nie stresuj się tak tą operacją. Będzie dobrze, co nie chłopaki i dziewczyno?
- No inaczej być nie może.
Tak jak Sammi powiedziała, tam też wszyscy zrobili. Poszliśmy do swoich łóżek. Przedtem jeszcze poinformowali mnie że mam się udać do pokoju Andy'ego, a on prześpi się na kanapie. W sumie czemu nie. Kanapa też wygodna.
Leżąc w łóżku przez moją głowę gnało tysiące myśli na minutę. Zaczynając od pingwinich kolan, kończąc na mojej operacji.
Co jeśli nie zdołają mnie wybudzić? Co się stanie z moją żoną, co się stanie z moją córeczką? Może nie jestem idealnym ojcem, ale chyba i tak to lepsze niż nie mieć żadnego. Staram się być doskonały, ale wychodzi to zawsze idealnie, ale się staram. Na prawdę.
A co jeśli im coś nie pójdzie? Stracę jedyne źródło mojego zarobku, co prawda moje konto ma na posiadaniu całkiem sporą liczbę zer, ale i pieniądze się w końcu skończą i co wtedy zrobię? Nic nie zrobię. Nie mam żadnego kierunku, nie mam matury. Zająłem się muzyką, więc nie kończyłem szkoły. Miałem jeszcze później okazję napisać testy, ale nie skorzystałem. Nie przypuszczałem, że może mi się kiedyś przydać, że znajdę się w takiej sytuacji.
Jak to zwykle bywa. moje rozmyślania przerywają się kiedy już prawie jestem pozytywnie nastawiony, wzywają mnie do krainy Morfeusza.
Dylan
***
Kurde, ciężka sprawa. Rozumiem, że nie łatwo jest teraz Sykes'owi, ale że aż narkotyki? Ogłuszą go na chwilę, ale później dupa. Jest gorzej. Lepiej nie pytać skąd to wiem.
Pół biedy kiedy po takie rozwiązanie sięga ktoś nic nie znaczący, jak ja, ktoś kto nie ma fanów na całym świecie, ktoś kto ma kurna nie ma żony i dziecka, ktoś kto nikt nie znaczy dla nikogo. A on? On ma wiele tysięcy fanów, żonę, dziecko, przyjaciół, pieniądze żeby wynająć najlepszych lekarzy. Nie mówię teraz, że jeśli ktoś ma pieniądze, i resztę dóbr które wymieniłam, to nie może być nie szczęśliwy. Po prostu on ma dla kogo żyć. OLIVER MA DLA KOGO ŻYĆ. Choćby dla córeczki którą, jak sam mówi, kocha nad życie. Połowie świat by go brakowało w razie przedawkowania.
- Nie mogę już. - Wyszeptałam sama do siebie.
Zdecydowałam razem ze swoimi przemyśleniami przenieść się do kuchni. Przy okazji napiję się wody i wezmę jakąś tabletkę na spanie.
Ja razem z moim talentem postanowiliśmy prawie skulać się ze schodów. Chcąc, nie chcąc narobiłam dużo hałasu. Nikt nie wybiegł z pokoju swego by ratować damę w opałach, więc odetchnęłam że jednak nie robię kłopotu i wszyscy mogą spokojnie spać.
Przechodząc obok salonu przypomniałam sobie jedną znaczącą kwestie. A mianowicie- Andy spał na kanapie. Muszę już każdą czynność wykonywać niezmiernie cicho, bo przecież już się nie wrócę. Jestem za blisko mojej upragnionej wody, żeby zawrócić.
Weszłam do kuchni i mnie zamurowało. Zobaczyłam Andy'ego. BEZ KOSZULKI. Wy to rozumiecie? Sam Andrew Biersack też paraduje po domu bez koszulki.
Ale spokojnie. Nie mam kisielu w majtach na widok jego bez koszulki, tylko na widok jego pięknych tatuaży. Też kiedyś sobie takie zrobię. Znaczy nie takie same. Chodzi ogólnie o ideę tatuażu. Ozdabianie swojego ciała różnymi rysunkami.
- Cześć. - Powiedziałam, kiedy równie dobrze mogłam jeszcze uciec. Nie zauważył mnie, Stał tyłem do mnie, przodem do okna oglądając piękny księżyc. Pełnia dziś była. Zjawisko to zawsze mnie intrygowało. Kryje w sobie za równo tak dużo światło, jak i mroku. Cała ta idea że wilkołaki i inne stwory ''ożywają'' właśnie podczas pełni, była równie intrygująca jak samo pojawienie się tego kształtu na niebie. Uwielbiam patrzeć na księżyc w nowiu.
Andy chyba mnie nie usłyszał. Dopiero w tym momencie zauważyła dwa czarne kabelki ciągnące się aż od telefonu do jego uszu. Zapewne dlatego ani nie przyleciał razem z karetką na schody, ani teraz nie odpowiedział. Do tego pewnie trzymał w ręku kubek kawy. Pięknie pachniało tym naparem w całej kuchni. Uwielbiam zapach niczym nie zmąconych ziarenek kawy powoli palonych we wrzątku którymi się je zalewa. Uwielbiam prawie tak samo jak oglądanie księżyca lub deszczu. A już połączenie smaku i zapachu kawy wraz z pięknym księżycem i książką to są po prostu marzenia.
Zauważyłam że na blacie stoi jeszcze jeden pełny kubek kawki. Pozwoliłam go sobie zarekwirować i upić nieco niebiańskiego napoju.
Podniosłam wysoki, ale szczupły niebieski kubek z moim już napojem i podeszłam obok chłopaka. Oparłam głowę o ramię mojego tylko, lub aż, przyjaciela. On jakby spodziewał się takiego przebiegu zdarzeń również oparł swoją głowę o moją i podał jedną ze słuchawek.
Piękna piosenka. Omega- Gyöngyhajú Lány. Na prawdę piękna chwila. Dwójka przyjaciół stojących obok siebie. Bez żadnych podtekstów. Słuchających takiej pięknej piosenki, patrząc na niebo przyozdobione coraz bardziej oddalającym się księżycem i pojawiającymi się gwiazdami, próbującymi zrekompensować znikający piękny świecący księżyc. A i jeszcze dobra aromatyczna kawka, posłodzona dwoma małymi łyżeczkami cukru. Idealnie, po prostu idealnie.
Trzecioosobowa
***
Obydwoje w tej pięknej chwili czuli się jak w niebie. Andy czuł równie piękny zapach ciała Dylan, a Dy jego zapach. Wtedy coś zakuło w sercu młodego wokalistę. Czy to możliwe że to właśnie w tej chwili rodzi się między nimi nić połączenia? Jakieś uczucie głębsze niż przyjaźń? W głowie i duszy dziewczyny trwała taka sama walka. Obydwoje jednak skutecznie odpychali od siebie te myśli. Starali się po prostu cieszyć chwilą.
Wszyscy już stali, oprócz oczywiście Andy'ego i Dy i jeszcze jednak pary. Jinxx i Sammi również przeżywali bezsenną noc, jednak wcale nie z powodu bezsenności jak poprzednia dwójka, a z powodu miłosnych uniesień, które planowali od ranka. Był to ostatni dzwonek przed krótką abstynencją. Doll miała dostać okres, a Jeremy nie lubił ''na mokro''.
Pomimo że ta chwila planowana była od długiego czasu, żadne z nich nie zabrało ze sobą prezerwatywy. Nie chcieli wpadki, nie mogli mieć wpadki. Ktoś musiał zejść po kilka gumek. Padło na Sammi, jako że Jinxx robił tego wieczoru kolacje.
Na dole, kiedy zauważyła że Młodzi stoją tam razem, postanowiła im nie przeszkadzać. Jako jedyna podejrzewała że jednak coś sie między nimi rodzi. Andy nie otwiera się tak szybko przed ludźmi jeśli nie widzi w nich nikogo wyjątkowego, kim bez wątpienia była Dylan Rose. Szybko zrobiła im kilka zdjęć by pokazać mężowi, wzięła kilka zabezpieczeń i poleciała prawie jak na skrzydłach na górę.
- Wygrałam. - Powiedziała cicho wchodząc do pokoju.
- Jednak to Dy leciała po tych schodach?
- Tak. I nie zgadniesz. PATRZ!- Podsunęła partnerowi telefon pod nos włączając na nim wcześniej zrobione zdjęcie.
- Wyglądają słodko. Daję tydzień.
- Kolejny zakład?- Jinxx pokiwał głową. - O to samo?
- Tak. Tym razem ja wygram i będę na górze.
- Wątpię. Ja daję miesiąc.
- Tak długo?
- Wiesz jaki Andy jest nieśmiały, a Dy. A Dy to Dy. Nie zrobi pierwszego kroku.
- Nie wiem, nie znam jej zbyt. Ale i tak wygram.
- Wątpię...
Dalszej rozmowy nie było. Szybko zabrali się do rzeczy.
Na dole piosenka prawie się już kończyła. Był to utwór kończący play-listę, a więc Andy wyłączył muzykę i wyjął słuchawkę. Dylan poszła za jego śladem.
- Ładna piosenka. Moja ulubiona.
- Co Ty? - Andy miał oczy jak pięciozłotówki.- Moja też.
- Miło. - Posłała mu tylko przyjazny uśmiech.
- Co Ty tu robisz o takiej godzinie? - Powiedział pociągając łyka z kubka.
- Ołł, No więc...
*********************************************************************************
Witam
Chciałam Was tylko poinformować
Że do końca opowiadania zostało jeszcze tylko kilka rozdziałów
Zdecydowałam się nie kontynuować dalej niż rozdziały które mam napise, dopóki nie nauczę się pisać mniej ckliwie.
Ostatnio czytałam rozdziały od początku.
Doszłam do wniosku, że naprawdę strasznie to ckliwe.
Być może będę kontynuować ten blog, dokończę tamtem i dam sobie spokój, jak mówię. Do póki się nie nauczę lepiej pisać, bo chwilowo średnio mi to wychodzi. Przynajmniej tych dwóch opowiadań
- Dobrz. Dobra. Już. Bez bulwersu. - Rozkazał. Wypadło na Oliver'a. Zajebiście. - Pomyślał Ash.
- Pytanie. - Szybki jest. - Co to było że tak szybko z poziomu trupa, podniosłeś się na poziom żywego, dobrze funkcjonującego człowieka? Ućpałeś się czymś? Aż tak dobrze metabolizujesz alkohol?
Oli wiedział, że opcja z alkoholem nie przejdzie. Myślał jeszcze czy by nie wymyślić czegoś z jakąś chorobą. Grypa i coś z żołądkiem. Tak też zrobił.
Niby przeszło, alee czy uwierzyli? Trudno było stwierdzić.
O ile, Jinxx i Jake wydawali się ''połknąć haczyk'', to na tyle cała reszta patrzyła na mnie z wyrzutem. Szczególnie Dylan, ale jej wzrok był jakiś... jakiś inny. Niemalże czułem jak jej świdrujące spojrzenie spotkało się ze ścianą bo mnie już przeleciało na wylot. Jednak to nie było to TO spojrzenie kiedy jest ktoś na Ciebie wkurwiony. Nie było. U innych może tak, ale nie u Dy. W oczach dziewczyny zobaczyłem, bądź chciałem zobaczyć, pewnego rodzaju troskę, może nawet zaniepokojenie i nieznaczny smutek. Nieznaczny, bo nieznaczny ale jednak. Nagle wstała i tak po prostu wyszła. Być może tylko do łazienki albo do kuchni, ale zrobiła to tak szybko i zdecydowanie jakby miała zaraz zalać się łzami i dlatego uciekła. Nikt nie poszedł za nią. Tylko Andy przejawił jakieś zainteresowanie i odwrócił głowę w stronę, w którą poszła dziewczyna. Tylko, czemu nikt za nią nie poszedł. Czemu? Nikt się nią tu nie przejmował? Była tylko jakąś faneczką którą wpuścili do domu żeby ich zabawiała?
- To powiesz nam prawdę? - Jednak dziewczyna wróciła z kuchni/łazienki (?). Nie była zapłakana, albo przynajmniej dobrze to maskowała. Po kubku który trzymała w dłoni można było wnioskować, że była po coś do picie, jednak zeszła mogła to być jakaś przykrywka.
- Ehh. Ale po co Wam to wiedzieć? I tak stwierdzicie że jestem pojebusem bo się za bardzo przejmuję.
- Nie. - Stanowczo zaczął Ashley.
- Jesteś pojebusem bo myślisz że tak będzie. - Dokończył przyjaciel Szynki.
- To jak? Powiesz nam?
- To była jakaś mieszanka. - Zacząłem cicho.- Nie wiem czego. Poszedłem. Kupiłem. Wciągnąłem,
- Raz tylko?- Westchnąłem tylko lekko. Już z góry wiedziałem, że nie uwierzą mi się tylko wciągałem i tylko raz. Za chuja. Nie uwierzą. Nigdy.
- To ile? - Andy nad wyraz często się odzywa dzisiaj.- I nie wciągałeś ''tylko''? Za szybko to z Ciebie zeszło, żeby to było tylko wciąganie.
- Poszedłem, kupiłem. Wciągnąłem. Krótko trzymało. Poczekałem aż moja Mała pójdzie spać. I znowu wciągnąłem, porządniejszą dawkę. Nie działało dłużej niż godzinę. DUPA! Nie działało nawet 45 minut. I wiecie. Do trzech razy sztuka. - Wszyscy spojrzeli na mnie z wytrzeszczem w gałkach.- Znowu. Umówiłem się, poszedłem i kupiłem.
- Tym razem nie tylko prochy. Kupiłeś też strzykawkę i cały ten zestaw. Poszedłeś do męskiego kibla na dworcu, po drodze zmagając się z wyrzutami sumienia. Nie zmieniło to faktu że jednak to zrobiłeś. Wyszedłeś zachwianym krokiem, po czym poszedłeś poprawić to alkoholem i dokulałeś się tutaj. - Mówiła, wydawało się że na jednym wdechu, Dylan. Cały czas wpatrywała się swoim ostrym spojrzeniem w moje oczy. Ostrym, lecz spokojnym. Wydawało się, że ani razu nie mrugnęła. Stałą na wyprostowanych nogach przyjmując swoją typową postawę. Wyglądała groźnie. Wszyscy wpatrywali się w nią z zaskoczeniem. Łącznie ze mną. Skąd?!
- Młoda, ale skąd Ty to wszystko wiesz? Śledziłaś go?
- Byłam na dworcu zobaczyć kiedy są odjazdy do Polski.
- Co?- Wyskoczył Andy.
- Spokojnie. Tylko dlatego że mój przyjaciel chce przyjechać i musi znać rozkład. Ale wracając- Znowu popatrzyła tym beznamiętnym spojrzeniem prosto w moje zmęczone już oczy.- Nie śledziłam Cię. Szedłeś w tą samą stronę, a jako że kupiłeś to szybko i szybko poszedłeś przed siebie skupiony na swoich myślach nie zauważyłeś nawet jak się do Ciebie zbliżałam. Nie zdążyłam się nawet przywitać bo zawitałeś do męskiego kibla. Poczekałam aż wyjdziesz, ale kiedy zobaczyłam w jakim jesteś stanie poszłam za Tobą w razie wypadku gdybyś wpadł pod coś lub ktoś Cię zaatakował.
- Dziękuję.- Tylko tyle dałem radę z siebie wydusić. W odpowiedzi pokiwała tylko głową. No cóż. Na więcej nie zasługuję. Wiem o tym. A do tego jeśli jeszcze stracę głos, już w ogóle wszyscy mnie zostawią.
- Może pójdźmy już spać? Wiecie. Późno już. Każdemu z nas przyda się chwila odpoczynku. - Zaczęła Sammi. - A Ty Oliver, nie stresuj się tak tą operacją. Będzie dobrze, co nie chłopaki i dziewczyno?
- No inaczej być nie może.
Tak jak Sammi powiedziała, tam też wszyscy zrobili. Poszliśmy do swoich łóżek. Przedtem jeszcze poinformowali mnie że mam się udać do pokoju Andy'ego, a on prześpi się na kanapie. W sumie czemu nie. Kanapa też wygodna.
Leżąc w łóżku przez moją głowę gnało tysiące myśli na minutę. Zaczynając od pingwinich kolan, kończąc na mojej operacji.
Co jeśli nie zdołają mnie wybudzić? Co się stanie z moją żoną, co się stanie z moją córeczką? Może nie jestem idealnym ojcem, ale chyba i tak to lepsze niż nie mieć żadnego. Staram się być doskonały, ale wychodzi to zawsze idealnie, ale się staram. Na prawdę.
A co jeśli im coś nie pójdzie? Stracę jedyne źródło mojego zarobku, co prawda moje konto ma na posiadaniu całkiem sporą liczbę zer, ale i pieniądze się w końcu skończą i co wtedy zrobię? Nic nie zrobię. Nie mam żadnego kierunku, nie mam matury. Zająłem się muzyką, więc nie kończyłem szkoły. Miałem jeszcze później okazję napisać testy, ale nie skorzystałem. Nie przypuszczałem, że może mi się kiedyś przydać, że znajdę się w takiej sytuacji.
Jak to zwykle bywa. moje rozmyślania przerywają się kiedy już prawie jestem pozytywnie nastawiony, wzywają mnie do krainy Morfeusza.
Dylan
***
Kurde, ciężka sprawa. Rozumiem, że nie łatwo jest teraz Sykes'owi, ale że aż narkotyki? Ogłuszą go na chwilę, ale później dupa. Jest gorzej. Lepiej nie pytać skąd to wiem.
Pół biedy kiedy po takie rozwiązanie sięga ktoś nic nie znaczący, jak ja, ktoś kto nie ma fanów na całym świecie, ktoś kto ma kurna nie ma żony i dziecka, ktoś kto nikt nie znaczy dla nikogo. A on? On ma wiele tysięcy fanów, żonę, dziecko, przyjaciół, pieniądze żeby wynająć najlepszych lekarzy. Nie mówię teraz, że jeśli ktoś ma pieniądze, i resztę dóbr które wymieniłam, to nie może być nie szczęśliwy. Po prostu on ma dla kogo żyć. OLIVER MA DLA KOGO ŻYĆ. Choćby dla córeczki którą, jak sam mówi, kocha nad życie. Połowie świat by go brakowało w razie przedawkowania.
- Nie mogę już. - Wyszeptałam sama do siebie.
Zdecydowałam razem ze swoimi przemyśleniami przenieść się do kuchni. Przy okazji napiję się wody i wezmę jakąś tabletkę na spanie.
Ja razem z moim talentem postanowiliśmy prawie skulać się ze schodów. Chcąc, nie chcąc narobiłam dużo hałasu. Nikt nie wybiegł z pokoju swego by ratować damę w opałach, więc odetchnęłam że jednak nie robię kłopotu i wszyscy mogą spokojnie spać.
Przechodząc obok salonu przypomniałam sobie jedną znaczącą kwestie. A mianowicie- Andy spał na kanapie. Muszę już każdą czynność wykonywać niezmiernie cicho, bo przecież już się nie wrócę. Jestem za blisko mojej upragnionej wody, żeby zawrócić.
Weszłam do kuchni i mnie zamurowało. Zobaczyłam Andy'ego. BEZ KOSZULKI. Wy to rozumiecie? Sam Andrew Biersack też paraduje po domu bez koszulki.
Ale spokojnie. Nie mam kisielu w majtach na widok jego bez koszulki, tylko na widok jego pięknych tatuaży. Też kiedyś sobie takie zrobię. Znaczy nie takie same. Chodzi ogólnie o ideę tatuażu. Ozdabianie swojego ciała różnymi rysunkami.
- Cześć. - Powiedziałam, kiedy równie dobrze mogłam jeszcze uciec. Nie zauważył mnie, Stał tyłem do mnie, przodem do okna oglądając piękny księżyc. Pełnia dziś była. Zjawisko to zawsze mnie intrygowało. Kryje w sobie za równo tak dużo światło, jak i mroku. Cała ta idea że wilkołaki i inne stwory ''ożywają'' właśnie podczas pełni, była równie intrygująca jak samo pojawienie się tego kształtu na niebie. Uwielbiam patrzeć na księżyc w nowiu.
Andy chyba mnie nie usłyszał. Dopiero w tym momencie zauważyła dwa czarne kabelki ciągnące się aż od telefonu do jego uszu. Zapewne dlatego ani nie przyleciał razem z karetką na schody, ani teraz nie odpowiedział. Do tego pewnie trzymał w ręku kubek kawy. Pięknie pachniało tym naparem w całej kuchni. Uwielbiam zapach niczym nie zmąconych ziarenek kawy powoli palonych we wrzątku którymi się je zalewa. Uwielbiam prawie tak samo jak oglądanie księżyca lub deszczu. A już połączenie smaku i zapachu kawy wraz z pięknym księżycem i książką to są po prostu marzenia.
Zauważyłam że na blacie stoi jeszcze jeden pełny kubek kawki. Pozwoliłam go sobie zarekwirować i upić nieco niebiańskiego napoju.
Podniosłam wysoki, ale szczupły niebieski kubek z moim już napojem i podeszłam obok chłopaka. Oparłam głowę o ramię mojego tylko, lub aż, przyjaciela. On jakby spodziewał się takiego przebiegu zdarzeń również oparł swoją głowę o moją i podał jedną ze słuchawek.
Piękna piosenka. Omega- Gyöngyhajú Lány. Na prawdę piękna chwila. Dwójka przyjaciół stojących obok siebie. Bez żadnych podtekstów. Słuchających takiej pięknej piosenki, patrząc na niebo przyozdobione coraz bardziej oddalającym się księżycem i pojawiającymi się gwiazdami, próbującymi zrekompensować znikający piękny świecący księżyc. A i jeszcze dobra aromatyczna kawka, posłodzona dwoma małymi łyżeczkami cukru. Idealnie, po prostu idealnie.
Trzecioosobowa
***
Obydwoje w tej pięknej chwili czuli się jak w niebie. Andy czuł równie piękny zapach ciała Dylan, a Dy jego zapach. Wtedy coś zakuło w sercu młodego wokalistę. Czy to możliwe że to właśnie w tej chwili rodzi się między nimi nić połączenia? Jakieś uczucie głębsze niż przyjaźń? W głowie i duszy dziewczyny trwała taka sama walka. Obydwoje jednak skutecznie odpychali od siebie te myśli. Starali się po prostu cieszyć chwilą.
Wszyscy już stali, oprócz oczywiście Andy'ego i Dy i jeszcze jednak pary. Jinxx i Sammi również przeżywali bezsenną noc, jednak wcale nie z powodu bezsenności jak poprzednia dwójka, a z powodu miłosnych uniesień, które planowali od ranka. Był to ostatni dzwonek przed krótką abstynencją. Doll miała dostać okres, a Jeremy nie lubił ''na mokro''.
Pomimo że ta chwila planowana była od długiego czasu, żadne z nich nie zabrało ze sobą prezerwatywy. Nie chcieli wpadki, nie mogli mieć wpadki. Ktoś musiał zejść po kilka gumek. Padło na Sammi, jako że Jinxx robił tego wieczoru kolacje.
Na dole, kiedy zauważyła że Młodzi stoją tam razem, postanowiła im nie przeszkadzać. Jako jedyna podejrzewała że jednak coś sie między nimi rodzi. Andy nie otwiera się tak szybko przed ludźmi jeśli nie widzi w nich nikogo wyjątkowego, kim bez wątpienia była Dylan Rose. Szybko zrobiła im kilka zdjęć by pokazać mężowi, wzięła kilka zabezpieczeń i poleciała prawie jak na skrzydłach na górę.
- Wygrałam. - Powiedziała cicho wchodząc do pokoju.
- Jednak to Dy leciała po tych schodach?
- Tak. I nie zgadniesz. PATRZ!- Podsunęła partnerowi telefon pod nos włączając na nim wcześniej zrobione zdjęcie.
- Wyglądają słodko. Daję tydzień.
- Kolejny zakład?- Jinxx pokiwał głową. - O to samo?
- Tak. Tym razem ja wygram i będę na górze.
- Wątpię. Ja daję miesiąc.
- Tak długo?
- Wiesz jaki Andy jest nieśmiały, a Dy. A Dy to Dy. Nie zrobi pierwszego kroku.
- Nie wiem, nie znam jej zbyt. Ale i tak wygram.
- Wątpię...
Dalszej rozmowy nie było. Szybko zabrali się do rzeczy.
Na dole piosenka prawie się już kończyła. Był to utwór kończący play-listę, a więc Andy wyłączył muzykę i wyjął słuchawkę. Dylan poszła za jego śladem.
- Ładna piosenka. Moja ulubiona.
- Co Ty? - Andy miał oczy jak pięciozłotówki.- Moja też.
- Miło. - Posłała mu tylko przyjazny uśmiech.
- Co Ty tu robisz o takiej godzinie? - Powiedział pociągając łyka z kubka.
- Ołł, No więc...
*********************************************************************************
Witam
Chciałam Was tylko poinformować
Że do końca opowiadania zostało jeszcze tylko kilka rozdziałów
Zdecydowałam się nie kontynuować dalej niż rozdziały które mam napise, dopóki nie nauczę się pisać mniej ckliwie.
Ostatnio czytałam rozdziały od początku.
Doszłam do wniosku, że naprawdę strasznie to ckliwe.
Być może będę kontynuować ten blog, dokończę tamtem i dam sobie spokój, jak mówię. Do póki się nie nauczę lepiej pisać, bo chwilowo średnio mi to wychodzi. Przynajmniej tych dwóch opowiadań
niedziela, 3 kwietnia 2016
Witam. I co dalej? :D
No właśnie. I co dalej?
Spokojnie, nie zamykam bloga.
Wracam do pisania, mam nadzieję że ktoś się cieszy.
Cieszy się ktoś?
Rozdziały jak poprzednio będą pojawiały się co niedzielę, ale już nie o wyznaczonej godzinie. Najbardziej prawdopodobne że będą się pojawiały we wspomnianą niedzielę, koło godziny 20, może wcześniej.
Wszystko się już lepiej, bądź gorzej ułożyło, mam już czas pisać. Stwierdziłam, że to lepiej dla mnie kiedy piszę, bo mam zajęcie, poprawiam swoje umiejętności i przede wszystkim się nie nudzę. Jakby nie było, od dwóch około lat codziennie siadałam i starałam się coś pisać, zajmowało mi to czas. Bardzo lubię to robić i chociaż nie zawsze to co piszę jest chociażby dobre, to piszę dla siebie. A może przy okazji komuś z Was to się spodoba i się uśmiechnie. (a jak już zostawi komentarz to już w ogóle niebo
Dzięki
I do następnego
Zaczynam dodawać od następnej niedzieli ( 10 kwietnia)
Spokojnie, nie zamykam bloga.
Wracam do pisania, mam nadzieję że ktoś się cieszy.
Cieszy się ktoś?
Rozdziały jak poprzednio będą pojawiały się co niedzielę, ale już nie o wyznaczonej godzinie. Najbardziej prawdopodobne że będą się pojawiały we wspomnianą niedzielę, koło godziny 20, może wcześniej.
Wszystko się już lepiej, bądź gorzej ułożyło, mam już czas pisać. Stwierdziłam, że to lepiej dla mnie kiedy piszę, bo mam zajęcie, poprawiam swoje umiejętności i przede wszystkim się nie nudzę. Jakby nie było, od dwóch około lat codziennie siadałam i starałam się coś pisać, zajmowało mi to czas. Bardzo lubię to robić i chociaż nie zawsze to co piszę jest chociażby dobre, to piszę dla siebie. A może przy okazji komuś z Was to się spodoba i się uśmiechnie. (a jak już zostawi komentarz to już w ogóle niebo
Dzięki
I do następnego
Zaczynam dodawać od następnej niedzieli ( 10 kwietnia)
wtorek, 16 lutego 2016
Informacja
Witaam.
To chyba nie będzie zbyt wesoła informacja.
Muszę zawiesić bloga. Dużo problemów się nawarstwiło.
I nie chodzi tu o naukę czy coś co można odkładać na później. Swego rodzaju depresja powróciła. Nie che mnie zostawić. I w rodzinie, i przyjaźni nie dzieje się najlepiej.
Muszę teraz to wszystko sobie poukładać.
Dziękuję bardzo tym którzy ze mną byli od początku bloga. Zresztą nawet nie musi być od początku.
Po prostu każdemy który to czyta i poświęca na to swój cenny czas.
Dziękuję ;)
*******************
Wrócę za miesiąc, może dwa miesiące.
Jeżeli jeszcze tego wszystkiego nie ogarną to napiszę tu, ze powrót jednak będzie troszku później.
W jaki razie. Jak zwykle. Do następnego.
Myśle, że teraz spróbuję się troszku zająć drugim blogiem.
Potrzebuje się wygadać a tam swobodnie mogę się wypowiedzieć.
;)
To chyba nie będzie zbyt wesoła informacja.
Muszę zawiesić bloga. Dużo problemów się nawarstwiło.
I nie chodzi tu o naukę czy coś co można odkładać na później. Swego rodzaju depresja powróciła. Nie che mnie zostawić. I w rodzinie, i przyjaźni nie dzieje się najlepiej.
Muszę teraz to wszystko sobie poukładać.
Dziękuję bardzo tym którzy ze mną byli od początku bloga. Zresztą nawet nie musi być od początku.
Po prostu każdemy który to czyta i poświęca na to swój cenny czas.
Dziękuję ;)
*******************
Wrócę za miesiąc, może dwa miesiące.
Jeżeli jeszcze tego wszystkiego nie ogarną to napiszę tu, ze powrót jednak będzie troszku później.
W jaki razie. Jak zwykle. Do następnego.
Myśle, że teraz spróbuję się troszku zająć drugim blogiem.
Potrzebuje się wygadać a tam swobodnie mogę się wypowiedzieć.
;)
piątek, 12 lutego 2016
Rozdział 19
- No niby nie. Ale mamy znajomości. Heart Of Fire było Theme Song'iem Hell In a Cell. Znamy parę osób. Możemy załatwić Ci przesłuchania.
- Wolałabym się tam dostać tak jak inni. Przez przesłuchania. Chcę mieć pewność że jestem wystarczająco dobra.
- No skoro wolisz. - Ich, jakże interesującą, rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Kto to zaś mógł być?
- Zapraszaliście kogoś?- Spytał Ash.
- Właśnie nie. Pewnie Oliver przyszedł się najebać. Wiecie jak to u niego jest.- Wypowiedział się Mamusia Jinxx. Sprawy u Sykes'a nie wyglądały zbyt ciekawie. Chorował na struny głosowe. Nie wiadomo co mu dokładnie jest. Wiadomo tylko, że potrzebna będzie operacja jeżeli w ogóle chce jeszcze śpiewać. A jeśli się nie powiedzie wokalista Bring Me The Horizon straci jedyne źródło swoich dochodów. Ciężka sprawa, jednak trzeba wierzyć, że wszystko się uda i będzie mógł robić to co tak bardzo kocha.
- Idę! Idę. Nie dobijaj się już tak. - Krzyknęła Sammi w drodze do drzwi. Szło jej to bardzo opornie, ale szła. Przegrała bitwę w ''Kamień, papier, nożyce''. Nigdy nie była w to dobra. Zawsze dawała kamień.
- Czego chcesz, Oli?- I tu się zdziwiła. Faktycznie. Był to pospolicie zwany Oliver. Ale w niezbyt dobrym stanie. I nie chodzi tu tylko o jego totalne upojenie alkoholowe albo o to że właściwie dosłownie leżał na trawniku. Ale o to że wyglądał jak napadnięty, pobity. Wskazywał na to jego poszarpany, prawie na strzępy, podkoszulek i jego opita twarz. W głowie Sam pojawiały się najmroczniejsze scenariusze. Zaczynając od opcji, że sam kazał się pobić, kończąc na tym że sapał do kogoś będąc w tym stanie no... W którym jest. Jedyną zagadką pozostaje jak on, do cholery jasnej, zdołał utrzymać sie na nogach, aby tu dojść i zadzwonić do drzwi?
- Chłopaki!- Zaraz kiedy usłyszeli wołanie Doll przylecieli. Byli równie zaskoczeni tym co zobaczyli jak ona na początku. Momentalnie wszyscy razem zaczęli go podnosić i wnosić do domu. Wszyscy oprócz Dy i Sammi. One lekko mówiąc napierdalali się z dziury na dupie Com'y... Miał bokserki nie dość że jaskrawo różowe to z napisem ''moja własność''. Wyglądało to co najmniej jakby bał się że ktoś go zaliczy od tyłu... No cóż. Skoro takie ma upodobania, nie im to zmieniać.
***
Chłopcy zanieśli naszego pijaczynę do pokoju Andy'ego. Wybrali ten pokój bo ciężkiej walce w ''Kamień, papier, nożyce'' którą, jak nie trudno się domyślić, Andy przegrał. Trudno było się mu z przegraną pogodzić, chodź zwykle przyjmował ją z kretesem. Tym razem nie, ponieważ? No chyba nie trudno pomyśleć i wymyślić, że Oli jutro na pewno będzie miał Kaca-Morderce, a kiedy zacznie trzeźwieć w nocy najprawdopodobniej zachce mu się zwrócić alkohol drogą, którą wszedł. Bardzo lubił Sykes'a, ale nie miał ochoty aż tak poświęcać swego kochanego łóżeczka.
**
Wszyscy siedzieli już w salonie zastanawiając się co doprowadziło Oliver'a do aż takiego stany? Co się wydarzyło że chciał się aż tak schlać. Ta operacja, aż tak go dopija? Co będzie jeśli nie uda się uratować jego głosu? Po co sięgnie wtedy? Narkotyki? Cięższy alkohol? Jeszcze więcej fajek? A może wszystko na raz?
Ich rozmyślania przerwał cichy stęk. To Oli spadł z łóżka... Chciał się skulać na dół. Czuł się dobrze. Przed znalezieniem wcale nie pił alkoholu... Alkohol by tak szybko go nie upuścił. Musiało to być coś innego...
Po chwili widzieli już Oliver'a całego, zdrowego i, co najdziwniejsze, trzeźwego.Nawet się nie kiwał. Po prostu usiadł z nimi. Wszyscy patrzyli na niego jak na jakiegoś jebanego kosmitę. Czy to możliwe, że jego organizm tak szybko przetwarzał alkohol? Czy może wszystko wyrzygał na łóżko Biersack'a? Druga opcja wydaje się bardziej prawdopodobna. Przykra, ale jednak bardziej możliwa.
- Co się tak patrzycie? Pograjmy w coś!- Zabrzmiał jak rozbawiony dwulatek, który pragnie uwagi rodziców.
- Prawda- Fałsz?- Zaproponował Jake. Znając życie, zaproponował z premedytacją. Wiedział, że każdego ciekawiło bo czym on się tak szybko pozbierał. Czy alkohol tak szybko z niego ''wyszedł'' czy to już może były jakieś prochy? Nawet jeśli prochy to musiał być wyjątkowo odporny. Nie miał żadnego zjazdu ani nic, co tym bardziej ciekawiło cały zespół. - To jak? - Wszyscy popatrzyli po sobie. Wszyscy z wyjątkiem Adny'ego i Rose.
Obydwaj byli nie w humorze. Andy cały czas myślał o Juliet i o swoim łóżku, najprawdopodobniej zarzyganym, a dlaczego Dy nie w humorze nie trzeba chyba tłumaczyć. Nienawidziła wieczorów. Wiedziała co tego wieczoru może chcieć zrobić. Znowu... Nie chciała tego na chwilę obecną. Nie chciała zostawiać jedynego przyjaciela jakiego ma w tym kraju, ale z drugiej strony nie dawała już sobie rady cały czas utrzymywać tego ciągłego sztucznego uśmiechu. Przykre, ale prawdziwe. Niestety... Biersack'a dzisiaj wyjątkowo nie zadręczały jego własne myśli. Starał się nie myśleć o tej ciemnej stronie jego życia. Co prawda, to prawda. Nie zawsze mu to wychodził, ale jednak przez większość czasu jednak tak. Jak na niego był to na prawdę dobry dzień.
- To ja zaczynam. Dajcie jakąś butelkę. - Rozkazała Sammi. Natychmiast podali. Ciekawe. Wystarczy krzyknąć i zachowują się jak baranki. Zaczęła kręcić. Wypadło na puste miejsce. Trudno. Kolejka przepadła. Następny był CC. Wypadło na Ash'a.
- Dawaj wyzwanie. - Norma. On zawsze wybiera wyzwania.
- Przeliż się z naszą Olivką.- I nagle te oczy jak pięciozłotówki. No ale cóż, wyzwanie to wyzwanie. Musi.
Zaczęli powoli. Delikatnie. Nieśmiało. Z każdą chwilą pocałunek zaczynał być coraz bardziej namiętny, wulgarny. Co najmniej jakby chociaż jednemu z nich miało sie to podobać. Z czasem ich ręce zaczęły błądzić bo ich twarzach. Każdy wie jak. Cała namiętność trwała jakieś 10 sekund.
''Kurde. Co to było. To było piękne. To, to było takie delikatne. Podniecające. Chwila, podniecił mnie facet? Podniecił mnie dotyk faceta? Niee, nie możliwe. A z drugiej strony... Dotyk Olivera był taki miły, delikatny. Chciałbym, aby to trwało wiecznie.
Ale. Nie! CO ja pierdolę? Całe życie uganiam się za babkami a teraz nagle mam się przerzucić na facetów? Żeby mnie dymali w dupę? Nigdy w życiu. Co sobie pomyślą chłopaki? Co sobie pomyśli Oliver? Co sobie pomyślą fani? Stracilibyśmy ich przynajmniej z połowę. Nie mogę być gejem, albo chociaż Bi.
Nie mogę, nie chcę.
Ale. Nigdy nie czułem się tak miło tylko się z kimś liżąc.
Chciałbym to przeżyć znowu i znowu, i znowu, i jeszcze kilkanaście razy.
Ale nie mogę...
Co o mnie sobie ludzie pomyślą? Co sobie Andy pomyśli? Że chcę go przeruchać dlatego się przejmuję aż tak nim i jego problemami. A tak nie jest. On jest jak brat. Najlepszy brat...
Ciekawe jak to jest przespać się z jakiś facetem? Nie jako ten dymany, tylko jako ten który dymie.
Kurwa. O czym ja myślę?! - Skarciłem sam siebie. - Nie jestem gejem. Ani Bi
Nie jestem.
- Haloo? Ash. Kręcisz!- Rozmyślania Ashley'a w końcu odważyła się przerwać Dy. - Kręcisz.
- Dobrz. Dobra. Już. Bez bulwersu. - Rozkazał. Wypadło na Oliver'a. Zajebiście. - Pomyślał Ash.
- Pytanie. - Szybki jest. - Co to było że tak szybko z poziomu trupa, podniosłeś się na poziom żywego, dobrze funkcjonującego człowieka? Ućpałeś się czymś? Aż tak dobrze metabolizujesz alkohol?
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że taki krótki, ale za to jest nowa postać. Ktoś lubi Oliver Sykes'a?
Ja muszę przyznać że lubię. Po prostu lubię. Nie kocham, lubię. Kocham jego tatuaże i włosy, ale już BMTH tylko lubię posłuchać, nie uwielbiam.
A Wy jak? Ktoś? Coś?
- Wolałabym się tam dostać tak jak inni. Przez przesłuchania. Chcę mieć pewność że jestem wystarczająco dobra.
- No skoro wolisz. - Ich, jakże interesującą, rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Kto to zaś mógł być?
- Zapraszaliście kogoś?- Spytał Ash.
- Właśnie nie. Pewnie Oliver przyszedł się najebać. Wiecie jak to u niego jest.- Wypowiedział się Mamusia Jinxx. Sprawy u Sykes'a nie wyglądały zbyt ciekawie. Chorował na struny głosowe. Nie wiadomo co mu dokładnie jest. Wiadomo tylko, że potrzebna będzie operacja jeżeli w ogóle chce jeszcze śpiewać. A jeśli się nie powiedzie wokalista Bring Me The Horizon straci jedyne źródło swoich dochodów. Ciężka sprawa, jednak trzeba wierzyć, że wszystko się uda i będzie mógł robić to co tak bardzo kocha.
- Idę! Idę. Nie dobijaj się już tak. - Krzyknęła Sammi w drodze do drzwi. Szło jej to bardzo opornie, ale szła. Przegrała bitwę w ''Kamień, papier, nożyce''. Nigdy nie była w to dobra. Zawsze dawała kamień.
- Czego chcesz, Oli?- I tu się zdziwiła. Faktycznie. Był to pospolicie zwany Oliver. Ale w niezbyt dobrym stanie. I nie chodzi tu tylko o jego totalne upojenie alkoholowe albo o to że właściwie dosłownie leżał na trawniku. Ale o to że wyglądał jak napadnięty, pobity. Wskazywał na to jego poszarpany, prawie na strzępy, podkoszulek i jego opita twarz. W głowie Sam pojawiały się najmroczniejsze scenariusze. Zaczynając od opcji, że sam kazał się pobić, kończąc na tym że sapał do kogoś będąc w tym stanie no... W którym jest. Jedyną zagadką pozostaje jak on, do cholery jasnej, zdołał utrzymać sie na nogach, aby tu dojść i zadzwonić do drzwi?
- Chłopaki!- Zaraz kiedy usłyszeli wołanie Doll przylecieli. Byli równie zaskoczeni tym co zobaczyli jak ona na początku. Momentalnie wszyscy razem zaczęli go podnosić i wnosić do domu. Wszyscy oprócz Dy i Sammi. One lekko mówiąc napierdalali się z dziury na dupie Com'y... Miał bokserki nie dość że jaskrawo różowe to z napisem ''moja własność''. Wyglądało to co najmniej jakby bał się że ktoś go zaliczy od tyłu... No cóż. Skoro takie ma upodobania, nie im to zmieniać.
***
Chłopcy zanieśli naszego pijaczynę do pokoju Andy'ego. Wybrali ten pokój bo ciężkiej walce w ''Kamień, papier, nożyce'' którą, jak nie trudno się domyślić, Andy przegrał. Trudno było się mu z przegraną pogodzić, chodź zwykle przyjmował ją z kretesem. Tym razem nie, ponieważ? No chyba nie trudno pomyśleć i wymyślić, że Oli jutro na pewno będzie miał Kaca-Morderce, a kiedy zacznie trzeźwieć w nocy najprawdopodobniej zachce mu się zwrócić alkohol drogą, którą wszedł. Bardzo lubił Sykes'a, ale nie miał ochoty aż tak poświęcać swego kochanego łóżeczka.
**
Wszyscy siedzieli już w salonie zastanawiając się co doprowadziło Oliver'a do aż takiego stany? Co się wydarzyło że chciał się aż tak schlać. Ta operacja, aż tak go dopija? Co będzie jeśli nie uda się uratować jego głosu? Po co sięgnie wtedy? Narkotyki? Cięższy alkohol? Jeszcze więcej fajek? A może wszystko na raz?
Ich rozmyślania przerwał cichy stęk. To Oli spadł z łóżka... Chciał się skulać na dół. Czuł się dobrze. Przed znalezieniem wcale nie pił alkoholu... Alkohol by tak szybko go nie upuścił. Musiało to być coś innego...
Po chwili widzieli już Oliver'a całego, zdrowego i, co najdziwniejsze, trzeźwego.Nawet się nie kiwał. Po prostu usiadł z nimi. Wszyscy patrzyli na niego jak na jakiegoś jebanego kosmitę. Czy to możliwe, że jego organizm tak szybko przetwarzał alkohol? Czy może wszystko wyrzygał na łóżko Biersack'a? Druga opcja wydaje się bardziej prawdopodobna. Przykra, ale jednak bardziej możliwa.
- Co się tak patrzycie? Pograjmy w coś!- Zabrzmiał jak rozbawiony dwulatek, który pragnie uwagi rodziców.
- Prawda- Fałsz?- Zaproponował Jake. Znając życie, zaproponował z premedytacją. Wiedział, że każdego ciekawiło bo czym on się tak szybko pozbierał. Czy alkohol tak szybko z niego ''wyszedł'' czy to już może były jakieś prochy? Nawet jeśli prochy to musiał być wyjątkowo odporny. Nie miał żadnego zjazdu ani nic, co tym bardziej ciekawiło cały zespół. - To jak? - Wszyscy popatrzyli po sobie. Wszyscy z wyjątkiem Adny'ego i Rose.
Obydwaj byli nie w humorze. Andy cały czas myślał o Juliet i o swoim łóżku, najprawdopodobniej zarzyganym, a dlaczego Dy nie w humorze nie trzeba chyba tłumaczyć. Nienawidziła wieczorów. Wiedziała co tego wieczoru może chcieć zrobić. Znowu... Nie chciała tego na chwilę obecną. Nie chciała zostawiać jedynego przyjaciela jakiego ma w tym kraju, ale z drugiej strony nie dawała już sobie rady cały czas utrzymywać tego ciągłego sztucznego uśmiechu. Przykre, ale prawdziwe. Niestety... Biersack'a dzisiaj wyjątkowo nie zadręczały jego własne myśli. Starał się nie myśleć o tej ciemnej stronie jego życia. Co prawda, to prawda. Nie zawsze mu to wychodził, ale jednak przez większość czasu jednak tak. Jak na niego był to na prawdę dobry dzień.
- To ja zaczynam. Dajcie jakąś butelkę. - Rozkazała Sammi. Natychmiast podali. Ciekawe. Wystarczy krzyknąć i zachowują się jak baranki. Zaczęła kręcić. Wypadło na puste miejsce. Trudno. Kolejka przepadła. Następny był CC. Wypadło na Ash'a.
- Dawaj wyzwanie. - Norma. On zawsze wybiera wyzwania.
- Przeliż się z naszą Olivką.- I nagle te oczy jak pięciozłotówki. No ale cóż, wyzwanie to wyzwanie. Musi.
Zaczęli powoli. Delikatnie. Nieśmiało. Z każdą chwilą pocałunek zaczynał być coraz bardziej namiętny, wulgarny. Co najmniej jakby chociaż jednemu z nich miało sie to podobać. Z czasem ich ręce zaczęły błądzić bo ich twarzach. Każdy wie jak. Cała namiętność trwała jakieś 10 sekund.
''Kurde. Co to było. To było piękne. To, to było takie delikatne. Podniecające. Chwila, podniecił mnie facet? Podniecił mnie dotyk faceta? Niee, nie możliwe. A z drugiej strony... Dotyk Olivera był taki miły, delikatny. Chciałbym, aby to trwało wiecznie.
Ale. Nie! CO ja pierdolę? Całe życie uganiam się za babkami a teraz nagle mam się przerzucić na facetów? Żeby mnie dymali w dupę? Nigdy w życiu. Co sobie pomyślą chłopaki? Co sobie pomyśli Oliver? Co sobie pomyślą fani? Stracilibyśmy ich przynajmniej z połowę. Nie mogę być gejem, albo chociaż Bi.
Nie mogę, nie chcę.
Ale. Nigdy nie czułem się tak miło tylko się z kimś liżąc.
Chciałbym to przeżyć znowu i znowu, i znowu, i jeszcze kilkanaście razy.
Ale nie mogę...
Co o mnie sobie ludzie pomyślą? Co sobie Andy pomyśli? Że chcę go przeruchać dlatego się przejmuję aż tak nim i jego problemami. A tak nie jest. On jest jak brat. Najlepszy brat...
Ciekawe jak to jest przespać się z jakiś facetem? Nie jako ten dymany, tylko jako ten który dymie.
Kurwa. O czym ja myślę?! - Skarciłem sam siebie. - Nie jestem gejem. Ani Bi
Nie jestem.
- Haloo? Ash. Kręcisz!- Rozmyślania Ashley'a w końcu odważyła się przerwać Dy. - Kręcisz.
- Dobrz. Dobra. Już. Bez bulwersu. - Rozkazał. Wypadło na Oliver'a. Zajebiście. - Pomyślał Ash.
- Pytanie. - Szybki jest. - Co to było że tak szybko z poziomu trupa, podniosłeś się na poziom żywego, dobrze funkcjonującego człowieka? Ućpałeś się czymś? Aż tak dobrze metabolizujesz alkohol?
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że taki krótki, ale za to jest nowa postać. Ktoś lubi Oliver Sykes'a?
Ja muszę przyznać że lubię. Po prostu lubię. Nie kocham, lubię. Kocham jego tatuaże i włosy, ale już BMTH tylko lubię posłuchać, nie uwielbiam.
A Wy jak? Ktoś? Coś?
środa, 10 lutego 2016
rozdział 18
Stwierdziła że najlepszym rozwiązaniem będzie jednak połknięcie tej porcji tabletek. Nikt już nie będzie musiał się z nią męczyć. Wzięła ich dwanaście - 6 nasennych i 6 przeciwbólowych. Każdą następną łykała z coraz większym trudem. Nigdy nie przepadała za tabletkami. Szczególnie tymi wielkimi. Jednak wolała je połknąć niż pić rozpuszczone w łyżce wody. Pomimo niechęci do wszelkiego rodzaju tabletek stwierdziła że taka śmierć będzie dla niej odpowiednia. Bez bolesna i szybka. Idealna.
- Za wszystko co zrobiłam innym.- Pomyślała i połknęła ostatnią.
Powoli jej głowa zaczęła mimowolnie opadać na poduszkę. Z każdą chwilą traciła świadomość coraz bardziej. Prawie jakby zasypiała. Bo w sumie zasypiała. W cieniu jej czynu prawdopodobnie na zawsze.
***
Młody wokalista obudził się koło 10, właściwie został brutalnie zbudzony pod pretekstem wybrania piosenek na nowy album. Szybko narzucił na siebie tylko jakieś spodnie by nie chodzić w samych bokserkach i zszedł. Kiedy usiadł przy stole coś zaczęło mu świtać w głowie.
- CC! Penisie. Piosenki wybraliśmy ostatnio! Po chuja mnie budziłeś?!- Wysyczał z jadem w oczach. Nie lubił... Nie... Wręcz nienawidził kiedy ktoś go budził bez wyraźnego powodu. Kochał się wysypiać. Kochał spać. Uwielbiał spać. Mógłby poślubić swoje łóżko. Byliby parą idealną. Łóżko nigdzie nie wywędruje, a jego i tak nikt nie chce. Przynajmniej w swoim własnym mniemaniu Biersack'a. W rzeczywistości było całkowicie inaczej. 98% dziewczyn kiedy go widziały miały przysłowiowy kisiel w majtkach. Po prostu się roztapiały na jego widok. Krzyczały i piszczały aż ledwo dało się to wytrzymywać, Kilka nawet przy nim trzeba było łapać by nie uderzyły głową o ziemię. Ale on i tak ma samoocenę niższą niż zatopiony Titanic.
- Założyliśmy się, że Cię zbudzę, a Ty zejdziesz spokojnie. - Powiedział, kiedy Jake przekazywał mu pieniądze.
- Założyliście się ze mnie zbudzicie dla jebanych 5 dolarów? Jebanych 5 dolarów? Czy Was pojebało?
- Jejku, weź się już tak nie bulwersuj i idź lepiej zbudzić Młodą. - Wtrąciła sie Sammi.
W tej chwili był to chyba jedyny dosyć sensowny pomysł.
Widział w Dy swoją przyjaciółkę, chodź wcale zbyt dobrze jej nie znał. Polubił ja bardzo od samego początku. Wiedział, a wręcz wyczuwał, ze ona również nie ma łatwo. Że również przeżywa swoje mini wojny w głowie. Nie widział w niej materiału na dziewczynę. Przynajmniej nie na razie. Widział w niej idealną przyjaciółkę.
Któregoś wieczoru zauważył jak błądziła niepewnym wzrokiem po wszystkim co się dało, włącznie z nim samym. Po jej wyrazie twarzy domyślił się że myśli nad tym jak po innych odczytać ich uczucia. Dużo się nie pomylił. Już wtedy widział w niej duże podobieństwo do siebie. On też zawsze w nowych ludziach szuka takich ''znaków''. On też dużo się nie uśmiecha, późno wstaje, dużo przesiaduje w swoim pokoju. Sam. Tak jak ona. Ona też zawsze jako pierwsza znikała kiedy można było się rozejść bez ryzyka, że ktoś pójdzie za nią.
Rozmyślania Andrew skończyły się równo z podejściem do drzwi pokoju dziewczyny. Grzecznie zapukał, jak to przystało na przykładowo wychowanego chłopca. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Powtórzył czynność. Dalej nic. Zapukał po raz kolejny, ale tym razem tak mocno, że aż poczuł bój na kostkach którymi uderzał twarde, drewniane, masywne drzwi. Dalej nic.
- Ma mocniejszy sen ode mnie. Ciekawy przypadek. - Pomyślał, orientując się, ze teraz można by było spróbować otworzyć drzwi klamką.
Nacisnął na nia delikatnie, modląc się w duchu, żeby było otwarte. Modły Biersack'a zostały wysłuchane a drzwi się uchyliły.
Nie zauważył w nim nic szczególnego. Jak zawsze walizki stały w rogu pokoju, drzwi do szaf były uchylone, ogólnie w całym pokoju panował nie wielki artystyczny rozpierdol. Norma.
Na łóżku leżało małe zawijątko. Dylan. Była zawinięta w mały kłębuszek na środku wielkiego łoża.
Andy'emu od razu na myśl przyszły małe kotki. Była taka mała, bezbronna. Słodka.
Nie podobała mu się. Traktował ją jak przyjaciółkę. Tylko i wyłącznie. Nie chciał mieć żadnej dziewczyny. Zwłaszcza żeby tą dziewczyną była Dy. Czuł, że z trudem poradził by sobie z jej ''wewnętrznymi walkami''.
Tak dokładnie. Biersack wiedział co się roi w małej główce tej bezbronnej dziewczyny, chodź sama mu za dużo nie powiedziała. Kawałek mu wyjawiła, resztę sam sobie dopowiedział. Obserwował jej zachowanie, drobne gesty. Oczy...
Takk. Oczy miała wiecznie smutne. Nigdy jeszcze nie widział w nich szczęścia lub chociaż radości. Już chyba na wieczność zagościły w nich smutek, samotność, obojętność. Pomimo, że śmiała się razem z nimi, on widział że nie zawsze jest to szczere.
Podszedł bliżej i usiadł na łóżku. Chwilę jeszcze pogapił sie w kołdrę. Zastanawiał się czy Dy faktycznie tam leży czy tylko kołdra się tak ułożyła.
- No cóż. Trzeba sprawdzić. - Pomyślał podnosząc lekko pościel. Leżała tam. Jak zwykle. Małe, drobne dziewczę z rudymi włosami. Nie ruszała. Wyglądała prawie że jakby była martwa.
Jednak nie była. Na szczęście. Stwierdził to po podnoszącej i opadającej klatce piersiowej. Opinia godna habilitowanego lekarza. Na prawdę. Posiedział tak nad nią jeszcze chwilę. W końcu wpadłna pomysł roku:
- A może by ją trochę szturchnąć? Raczej od samego gapienia się nie obudzi.
Jak pomyślał tak zrobił. Dźgnął ją parę razy palcem. I nic. Nawet się nie poruszyła. ogilgotał po nogach. I znowu nic.
- Jakaś jebana jaszczurka. - Pomyślał, kiedy nawet nie drgnęła.
Postanowił wrócić do pomysłu ze szturchaniem. Dźgnął ją ponownie, tyle że mocniej. Nic. Brak reakcji. Ściągnął z niej całą kołdrę i zaczął szturchać po całym ciele.
- Spierdalaj kimkolwiek jesteś.- Wymamrotała z zamkniętymi oczami.
- Czyli trzeba więcej. Nie udało się. - Pomyślała dziewczyna. Była niemalże załamana faktem, że jej próba samobójcza się nie powiodła. Była pewna że się uda. Połknęła ich tak dużo! Jedynym plusem płynącym z połknięcia tych jebanych tabletek była dobrze przespana, chodź chętnie zamknęła by oczy na jeszcze chociaż kilka godzin.
- Nie mogę. - Nie spodziewała się odpowiedzi. Nie spodziewała się odpowiedzi od tej akurat osoby. Od Andy'ego. Do cholery. Co tam w ogóle Andy robił? Dlaczego ją budzi? I czemu robi to tak delikatnie? A nie tak jak zrobił by to Ashley. Ash z pewnością zaczął by jej wbijać palce pod żebra, myśląc że ją to gilgocze. Już raz tak próbował... Dostał z piątku w japę. Dy oczywiście później przepraszała udając, że nie wiedziała że był to właśnie Ash. Ale tak między nami. To nie była prawda. Doskonale czuła perfumy Deviant'a.
- Ale musisz. Cały dzień prześpisz. - W tym momencie Andrew zauważył małą, zwiniętą karteczkę leżącą koło dziewczyny.
- Ohh. No dobrze. Pójdę do łazienki się ogarnąć, a Ty mi pościel łóżko, ok? - Zapomniała o liście. Zapomniała, że dnia wczorajszego go jednak napisała. Zapomniała, że z nim spała.
- Dobrz. - Powiedział i wysłał jej jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.

Poszła do łazienki, przy tym kusząco kręcąc tyłkiem. Nie była tego świadoma, jednak nie uciekło to uwadze wyszczerzonego Proroka. Czekał tylko aż dziewczyna zniknie za drzwiami łazienki, aby móc rzucić okiem o tą tajemniczą karteczkę. Podejrzewał co to jest, ale nie chciał tego szufladkować ''że na pewno''. Miał nadzieję, że nie...
Wziął do ręki kartkę. Przeczytał kilka pierwszych zdań.
Nie zauważył w nim nic szczególnego. Jak zawsze walizki stały w rogu pokoju, drzwi do szaf były uchylone, ogólnie w całym pokoju panował nie wielki artystyczny rozpierdol. Norma.
Na łóżku leżało małe zawijątko. Dylan. Była zawinięta w mały kłębuszek na środku wielkiego łoża.
Andy'emu od razu na myśl przyszły małe kotki. Była taka mała, bezbronna. Słodka.
Nie podobała mu się. Traktował ją jak przyjaciółkę. Tylko i wyłącznie. Nie chciał mieć żadnej dziewczyny. Zwłaszcza żeby tą dziewczyną była Dy. Czuł, że z trudem poradził by sobie z jej ''wewnętrznymi walkami''.
Tak dokładnie. Biersack wiedział co się roi w małej główce tej bezbronnej dziewczyny, chodź sama mu za dużo nie powiedziała. Kawałek mu wyjawiła, resztę sam sobie dopowiedział. Obserwował jej zachowanie, drobne gesty. Oczy...
Takk. Oczy miała wiecznie smutne. Nigdy jeszcze nie widział w nich szczęścia lub chociaż radości. Już chyba na wieczność zagościły w nich smutek, samotność, obojętność. Pomimo, że śmiała się razem z nimi, on widział że nie zawsze jest to szczere.
Podszedł bliżej i usiadł na łóżku. Chwilę jeszcze pogapił sie w kołdrę. Zastanawiał się czy Dy faktycznie tam leży czy tylko kołdra się tak ułożyła.
- No cóż. Trzeba sprawdzić. - Pomyślał podnosząc lekko pościel. Leżała tam. Jak zwykle. Małe, drobne dziewczę z rudymi włosami. Nie ruszała. Wyglądała prawie że jakby była martwa.
Jednak nie była. Na szczęście. Stwierdził to po podnoszącej i opadającej klatce piersiowej. Opinia godna habilitowanego lekarza. Na prawdę. Posiedział tak nad nią jeszcze chwilę. W końcu wpadłna pomysł roku:
- A może by ją trochę szturchnąć? Raczej od samego gapienia się nie obudzi.
Jak pomyślał tak zrobił. Dźgnął ją parę razy palcem. I nic. Nawet się nie poruszyła. ogilgotał po nogach. I znowu nic.
- Jakaś jebana jaszczurka. - Pomyślał, kiedy nawet nie drgnęła.
Postanowił wrócić do pomysłu ze szturchaniem. Dźgnął ją ponownie, tyle że mocniej. Nic. Brak reakcji. Ściągnął z niej całą kołdrę i zaczął szturchać po całym ciele.
- Spierdalaj kimkolwiek jesteś.- Wymamrotała z zamkniętymi oczami.
- Czyli trzeba więcej. Nie udało się. - Pomyślała dziewczyna. Była niemalże załamana faktem, że jej próba samobójcza się nie powiodła. Była pewna że się uda. Połknęła ich tak dużo! Jedynym plusem płynącym z połknięcia tych jebanych tabletek była dobrze przespana, chodź chętnie zamknęła by oczy na jeszcze chociaż kilka godzin.
- Nie mogę. - Nie spodziewała się odpowiedzi. Nie spodziewała się odpowiedzi od tej akurat osoby. Od Andy'ego. Do cholery. Co tam w ogóle Andy robił? Dlaczego ją budzi? I czemu robi to tak delikatnie? A nie tak jak zrobił by to Ashley. Ash z pewnością zaczął by jej wbijać palce pod żebra, myśląc że ją to gilgocze. Już raz tak próbował... Dostał z piątku w japę. Dy oczywiście później przepraszała udając, że nie wiedziała że był to właśnie Ash. Ale tak między nami. To nie była prawda. Doskonale czuła perfumy Deviant'a.
- Ale musisz. Cały dzień prześpisz. - W tym momencie Andrew zauważył małą, zwiniętą karteczkę leżącą koło dziewczyny.
- Ohh. No dobrze. Pójdę do łazienki się ogarnąć, a Ty mi pościel łóżko, ok? - Zapomniała o liście. Zapomniała, że dnia wczorajszego go jednak napisała. Zapomniała, że z nim spała.
- Dobrz. - Powiedział i wysłał jej jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
Poszła do łazienki, przy tym kusząco kręcąc tyłkiem. Nie była tego świadoma, jednak nie uciekło to uwadze wyszczerzonego Proroka. Czekał tylko aż dziewczyna zniknie za drzwiami łazienki, aby móc rzucić okiem o tą tajemniczą karteczkę. Podejrzewał co to jest, ale nie chciał tego szufladkować ''że na pewno''. Miał nadzieję, że nie...
Wziął do ręki kartkę. Przeczytał kilka pierwszych zdań.
Tak. To jest list pożegnalny.
Chciałabym Wam bardzo podziękować za miłe
przyjęcie i za przyjęcie. Pewnie
macie mnie dość. Przepraszam, że zwaliłam się
Wam na głowę.
Połknęłam 12 tab...
Zdążył przeczytać tylko do tego momentu. Do pokoju weszła Dy. Nie słyszał jak przekręcała zamek w drzwiach. Ogarnęła się w niecałe 2 minuty, a była ubrana i wyglądała wspaniale. NIE. NIE ZAKOCHAŁEM SIĘ.
- Oddaj. To.!. - Grzecznie oddał. Był w szoku. Tej samej nocy której on zajmował się oglądaniem pornoli ona próbowała się zabić. Ale jak? Chuj, że wiedział jak. Czemu? Dlaczego? W jego głowie kłębiły się tysiące myśli błądzących wokół jednego tematu, Jego. CO ja pierdole. Nie mojej. Dylan w każdym razie.- Nie przeczytałem dużo. Przepraszam. Nie powinienem tego czytać. Chcę żebyś wiedziała, że jak będzie Ci źle że możesz do mnie przyjść. Wiem co przeżywasz. Nie chcę żebyś cierpiała. - Mówił patrząc jej w głęboko w oczy. Nie chciał by cierpiała jak on ...
- Nie rozmawiajmy już o tym. Nie mów nikomu. - Pomachał tylko głową w znak że sie zgadza. - Dzięki za to co powiedziałeś. - Nie panowała nas swoimi ruchami. Rzuciła mu się na szyję. W tej chwili miała tylko ochotę się do kogoś przytulić. Osobą która była najbliżej był właśnie Andy. Padło na niego. A jemu to pasowało? Oczywiście. Od początku chciał ja przytulić. Niemalże czuł jak jej mała duszyczka się ''rozpada''. Chciał ją skleić. Rozpada z tego co tam w środku przeżywa. I nie. Ona się mu nie podoba. Przynajmniej tak on sam mówi. Była jego przyjaciółką, a przyjaciół trzyma się blisko. W tym przypadku nabrało to znaczenia dosłownego.
- Nie dziękuj. Dla przyjaciół zrobię wszystko. - W tym momencie przytuliła się do niego jeszcze mocniej. Od dawna chciała usłyszeć że ma przyjaciela. Ona go również traktowała jak przyjaciela, ale nie wiedziała czy on ją. Teraz już wie. Są dwójka przyjaciół. Czuła, że może mu powiedzieć wszystko. Andy czuł to samo. Ale jak na razie nikt nikomu nie miał ochoty się zwierzać.
- Co tu się, kurwa, dzieje?! Zdradzasz mnie Andy?!- Co ona tutaj robi?Przecież wyjebałem ją jakiś czas temu? Zdradziła mnie... - Nie słyszysz mnie? Puść ja. - Rozłączyli się. Andy nie wiedział co Juliet robi w jego domu. Chciał się dowiedzieć. Dylan była równie zdezorientowana. Do tej pory myślała, że między nimi wszystko skończone. A jednak chyba nie. Nie wiedzieć czemu zabolało ją to. zabolało ją, że ktoś inny może mieć jej przyjaciela.
- Co Ty tutaj robisz?- Wyjąkał niepewnie. Wiedział już, jaka jest Juliet. Miła, słodka, koleżeńska. Po prostu anioł, do momentu... Do momentu w którym go gry wchodzą również inne dziewczyny. Inni ludzie. - Skąd masz ten adres?- Udało mu się już opanować głos. Przynajmniej troszeczkę.
- Nie jąkaj mi się tu!- Wydała rozkaz. Jej oczy były takie piękne. Tak mi jej brakuje. Nawet kiedy nie ma najlepszego nastroju. - Przychodzę do siebie do domu, a Ty tutaj z jakąś małoletnią suką miziasz?
- Tutaj się wtrącę. - Zaistniał Ashley. Widział, że Andy jest w zbyt dużym szoku żeby się w ogóle odezwać. A co dopiero racjonalnie odezwać i nie zaprosić jej do domu z powrotem. - To nie Twój dom. - Popatrzyła na niego z piorunami w oczach. - Nie pamiętasz? Zdradziłaś go. Wyjebał Cię stąd. - Biersack jakby dostał dodatkowego mózgu, gdy usłyszał słowo zdrada. Był uczulony na takie chamskie zachowania czy to w przyjaźni, czy miłości. Miał tak od dzieciństwa, kiedy przez taki incydent prawie rozpadła się jego rodzina. Mama zdradziła tatę. Godzenie zajęło im prawie 3 lata, a przez 2 z tego codziennie się kłócili i wyżywali na Proroku.
- Teraz mnie posłuchaj. - Aż sam był zdziwiony jak gniewnie zabrzmiał jego głos. Brzmiał prawie jak wokalista BURZUM. - Albo przestaniesz mi z takimi buciorami wchodzić w życie, albo ja się zajmę Twoim. - Wysyczał.
- Grozisz mi?- Zaśmiała się mu w oczy.
- Obiecuję. - Nie spodziewała się takiej riposty. - I teraz albo łaskawie weźmiesz swój jebany śmierdzący tyłas z MOJEGO jebanego domu, albo sam Ci pomogę.
- Wyjebiesz osobę którą kochasz? - Trafiła w jego czuły punkt... W jego oczach przez chwilę można było zauważyć smutek, obrzydzenie do własnej osoby za to co jej powiedział, jednak szybko się ogarnął. Nie mógł teraz pozwolić sobie na ani chwilę słabości. Nie mógł teraz przegrać ... W każdym razie nie powinien. Musiał ''wygrać'' dla Ash'a, i o dziwo dla Dy. Chciał jej pokazać że potrafi być męski, ale i wyrozumiały (co już jej pokazał). Chciał aby postrzegała go jako przyjaciela z którym można normalnie porozmawiać, ale i również takiego po którego można zadzwonić kiedy Skin'y Cię napadną.
- A co jeśli nie jesteś już tą osobą? - Po chwili namysłu dodał z kpiącym uśmieszkiem.
- Ona jest? - Pokazała na zdezorientowaną dziewczynę. - Zajebie Cię Suko. - Rzuciła się na nią z pięściami. Wcale nie kochała już Sixx'a. Kochała jego pieniądze. Nie chciała ich stracić. Nie chciała, nie mogła pójść do pracy. Nie mogła bo nie chciało jej się tyłka ruszyć.
- Ejeejej. - Zaczął krzyczeć Jake. Polubił Dy. Jego zdaniem była idealną kandydatką na żonę dla Młodego. - Ejejeje. - Juz chciał podbiegać, jednak zanim się obejrzał Simms leżała na ziemi, a Młoda siedziała na niej zakładając jej klamrę na ręce. Julka zrobiła jeden istotny błąd rzucając się na swoją domniemaną rywalkę. Nie atakuję się od tyłu. Szczególnie Rose. {Dylan miała na nazwisko Rose, dla tych którzy nie pamiętają ;) }
- A teraz wyjdziesz?- Zapytała Dylan zaciskając jeszcze mocniej klamrę.
- Wyjdę.Puść mnie. - Popatrzyła błagająco na chłopaków.
- Puść ją już. - Zaczął Szynka. - Wyjdzie już.
***
Po 5 minutach wszyscy, łącznie z małą bokserką, byli na dole przy drzwiach. Dogadywali się jeszcze z Juliet Simms. Skończyło się na tym, że jeśli raz tam przyjdzie naślą na nią Młodą. Kiedy to usłyszała mało co nie spieprzyła. Przestraszyła się jej. Mocno. Bardzo mocno.
- Dylan, skąd Ty to umiesz?- Zapytał wreszcie zdziwiony Ferguson w drodze do salonu.
- Interesuję sie wrestlingiem. Przez kilka lat chodziłam na boks. Później na zapasy.
- Czemu już nie ćwiczysz?- Dociekała Sammi.
- Mój trener powiedział że mogę już startować do Ring Of Honor.* Poszłam, zapisałam się. Jednak nie byłam dość dobra i jedna z innych kandydatek użyła akcji, której nie umiałam asekurować i skończyło się na otwartym złamaniu ręki.
- I co? I co? - Wszyscy siedzieli już przy stole zaciekawieni historią Dy. Nie podejrzewali, że ma za sobą aż tak ciekawe przeżycia.
- Niby wszystko jest dobrze z ręką i w ogóle ok, ale jakoś nie wróciłam. Stwierdziłam że jak już będę w jakoś lepiej rozwiniętym mieście to spróbuję.
- I spróbowałaś?
- Nie.
- Czemu? Bałaś się? Teraz możesz spróbować. Jesteś w stanach. Tutaj jest mnóstwo takich szkółek.
- No niby jest. Ale za nie się płaci. nie mam pieniędzy chwilowo. Znajdę pracę, zacznę biegać i być może o tym pomyślę. Co prawda dostać się do WW**E to moje największe marzenie, ale wiecie. Nie tak łatwo.
- No niby nie. Ale mamy znajomości. Heart Of Fire było Theme Song'iem Hell In a Cell. Znamy parę osób. Możemy załatwić Ci wejście do rozwojówki.
- Wolałabym się tam dostać tak jak inni. Przez przesłuchania. Chcę mieć pewność że jestem wystarczająco dobra.
- No skoro wolisz. - Ich, jakże interesującą, rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Kto to zaś mógł być?
* Ring Of Honor- Amerykańska federacja wrestlingowa.
** WWE - Word Wrestling Enderteiment - Największa i najsławniesza federacja wrestligowa świata.
- Co Ty tutaj robisz?- Wyjąkał niepewnie. Wiedział już, jaka jest Juliet. Miła, słodka, koleżeńska. Po prostu anioł, do momentu... Do momentu w którym go gry wchodzą również inne dziewczyny. Inni ludzie. - Skąd masz ten adres?- Udało mu się już opanować głos. Przynajmniej troszeczkę.
- Nie jąkaj mi się tu!- Wydała rozkaz. Jej oczy były takie piękne. Tak mi jej brakuje. Nawet kiedy nie ma najlepszego nastroju. - Przychodzę do siebie do domu, a Ty tutaj z jakąś małoletnią suką miziasz?
- Tutaj się wtrącę. - Zaistniał Ashley. Widział, że Andy jest w zbyt dużym szoku żeby się w ogóle odezwać. A co dopiero racjonalnie odezwać i nie zaprosić jej do domu z powrotem. - To nie Twój dom. - Popatrzyła na niego z piorunami w oczach. - Nie pamiętasz? Zdradziłaś go. Wyjebał Cię stąd. - Biersack jakby dostał dodatkowego mózgu, gdy usłyszał słowo zdrada. Był uczulony na takie chamskie zachowania czy to w przyjaźni, czy miłości. Miał tak od dzieciństwa, kiedy przez taki incydent prawie rozpadła się jego rodzina. Mama zdradziła tatę. Godzenie zajęło im prawie 3 lata, a przez 2 z tego codziennie się kłócili i wyżywali na Proroku.
- Teraz mnie posłuchaj. - Aż sam był zdziwiony jak gniewnie zabrzmiał jego głos. Brzmiał prawie jak wokalista BURZUM. - Albo przestaniesz mi z takimi buciorami wchodzić w życie, albo ja się zajmę Twoim. - Wysyczał.
- Grozisz mi?- Zaśmiała się mu w oczy.
- Obiecuję. - Nie spodziewała się takiej riposty. - I teraz albo łaskawie weźmiesz swój jebany śmierdzący tyłas z MOJEGO jebanego domu, albo sam Ci pomogę.
- Wyjebiesz osobę którą kochasz? - Trafiła w jego czuły punkt... W jego oczach przez chwilę można było zauważyć smutek, obrzydzenie do własnej osoby za to co jej powiedział, jednak szybko się ogarnął. Nie mógł teraz pozwolić sobie na ani chwilę słabości. Nie mógł teraz przegrać ... W każdym razie nie powinien. Musiał ''wygrać'' dla Ash'a, i o dziwo dla Dy. Chciał jej pokazać że potrafi być męski, ale i wyrozumiały (co już jej pokazał). Chciał aby postrzegała go jako przyjaciela z którym można normalnie porozmawiać, ale i również takiego po którego można zadzwonić kiedy Skin'y Cię napadną.
- A co jeśli nie jesteś już tą osobą? - Po chwili namysłu dodał z kpiącym uśmieszkiem.
- Ona jest? - Pokazała na zdezorientowaną dziewczynę. - Zajebie Cię Suko. - Rzuciła się na nią z pięściami. Wcale nie kochała już Sixx'a. Kochała jego pieniądze. Nie chciała ich stracić. Nie chciała, nie mogła pójść do pracy. Nie mogła bo nie chciało jej się tyłka ruszyć.
- Ejeejej. - Zaczął krzyczeć Jake. Polubił Dy. Jego zdaniem była idealną kandydatką na żonę dla Młodego. - Ejejeje. - Juz chciał podbiegać, jednak zanim się obejrzał Simms leżała na ziemi, a Młoda siedziała na niej zakładając jej klamrę na ręce. Julka zrobiła jeden istotny błąd rzucając się na swoją domniemaną rywalkę. Nie atakuję się od tyłu. Szczególnie Rose. {Dylan miała na nazwisko Rose, dla tych którzy nie pamiętają ;) }
- A teraz wyjdziesz?- Zapytała Dylan zaciskając jeszcze mocniej klamrę.
- Wyjdę.Puść mnie. - Popatrzyła błagająco na chłopaków.
- Puść ją już. - Zaczął Szynka. - Wyjdzie już.
***
Po 5 minutach wszyscy, łącznie z małą bokserką, byli na dole przy drzwiach. Dogadywali się jeszcze z Juliet Simms. Skończyło się na tym, że jeśli raz tam przyjdzie naślą na nią Młodą. Kiedy to usłyszała mało co nie spieprzyła. Przestraszyła się jej. Mocno. Bardzo mocno.
- Dylan, skąd Ty to umiesz?- Zapytał wreszcie zdziwiony Ferguson w drodze do salonu.
- Interesuję sie wrestlingiem. Przez kilka lat chodziłam na boks. Później na zapasy.
- Czemu już nie ćwiczysz?- Dociekała Sammi.
- Mój trener powiedział że mogę już startować do Ring Of Honor.* Poszłam, zapisałam się. Jednak nie byłam dość dobra i jedna z innych kandydatek użyła akcji, której nie umiałam asekurować i skończyło się na otwartym złamaniu ręki.
- I co? I co? - Wszyscy siedzieli już przy stole zaciekawieni historią Dy. Nie podejrzewali, że ma za sobą aż tak ciekawe przeżycia.
- Niby wszystko jest dobrze z ręką i w ogóle ok, ale jakoś nie wróciłam. Stwierdziłam że jak już będę w jakoś lepiej rozwiniętym mieście to spróbuję.
- I spróbowałaś?
- Nie.
- Czemu? Bałaś się? Teraz możesz spróbować. Jesteś w stanach. Tutaj jest mnóstwo takich szkółek.
- No niby jest. Ale za nie się płaci. nie mam pieniędzy chwilowo. Znajdę pracę, zacznę biegać i być może o tym pomyślę. Co prawda dostać się do WW**E to moje największe marzenie, ale wiecie. Nie tak łatwo.
- No niby nie. Ale mamy znajomości. Heart Of Fire było Theme Song'iem Hell In a Cell. Znamy parę osób. Możemy załatwić Ci wejście do rozwojówki.
- Wolałabym się tam dostać tak jak inni. Przez przesłuchania. Chcę mieć pewność że jestem wystarczająco dobra.
- No skoro wolisz. - Ich, jakże interesującą, rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Kto to zaś mógł być?
* Ring Of Honor- Amerykańska federacja wrestlingowa.
** WWE - Word Wrestling Enderteiment - Największa i najsławniesza federacja wrestligowa świata.
niedziela, 7 lutego 2016
Informacja/ Pytanie do czytelników ;)
Witam! Jak tam u Was?
Mam nadzieję że chociaż część z osób które czytają ten post zdążyła już przeczytać już dzisiaj dodany rozdział. Jeśli nie to szybko bo pytanie dotyczy właśnie tego wpisu.
Jak pewnie zauważyliście zmienił się sposób w jaki napisałam ten rozdział. Nie ma już oznaczonych kto co mówi tylko wszystko jest napisane jakby w narracji 3-cio osobowej. ( nie wiem czy to dobrze napisałam, ale uznajmy że tak). Chciała bym się Was spytać czy taka ''narracja'' Wam bardziej pasuje, niż ta poprzednia?
Jeśli nie to wrócę do tej pierwszej.
Wypowiedzcie się, proszę, w komentarzach i dzięki z góry. ;)
I teraz myślę że dosyć wesoła informacja.
W związku z tym, że na Śląska za tydzień zaczynają się ferie będę mieć więcej czasu. Nie planuję nigdzie wyjeżdżać. Przez następne 3 tygodnie, może dłużej, rozdziały będę się pojawiały w niedzielę i w środę. Dwa razy w tygodniu.
Mam nadzieję, że ktoś się z tej informacji ucieszył.
Do następnego ;*
//ZM
Mam nadzieję że chociaż część z osób które czytają ten post zdążyła już przeczytać już dzisiaj dodany rozdział. Jeśli nie to szybko bo pytanie dotyczy właśnie tego wpisu.
Jak pewnie zauważyliście zmienił się sposób w jaki napisałam ten rozdział. Nie ma już oznaczonych kto co mówi tylko wszystko jest napisane jakby w narracji 3-cio osobowej. ( nie wiem czy to dobrze napisałam, ale uznajmy że tak). Chciała bym się Was spytać czy taka ''narracja'' Wam bardziej pasuje, niż ta poprzednia?
Jeśli nie to wrócę do tej pierwszej.
Wypowiedzcie się, proszę, w komentarzach i dzięki z góry. ;)
I teraz myślę że dosyć wesoła informacja.
W związku z tym, że na Śląska za tydzień zaczynają się ferie będę mieć więcej czasu. Nie planuję nigdzie wyjeżdżać. Przez następne 3 tygodnie, może dłużej, rozdziały będę się pojawiały w niedzielę i w środę. Dwa razy w tygodniu.
Mam nadzieję, że ktoś się z tej informacji ucieszył.
Do następnego ;*
//ZM
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)